Swój niezwykle pouczający i obszerny esej „Organy i miech. Fenomen ateizmu dewocyjnego” („Plus Minus”, 21 listopada 2025) Tadeusz Zatorski zakończył zgryźliwą, acz niepozbawioną racji uwagą: „Nasi atei devoti depczą miech organów, na których grają polscy biskupi (no, może jeden z wielu takich miechów). I wcale im nie przeszkadza, że melodia, którą słyszą, brzmi cokolwiek zgrzytliwie. Bo ciągle im się wydaje, że przecież kiedyś usłyszą płynące z nich wreszcie dźwięki cudowne i wzniosłe jak pienia anielskie”. Ten cytat wieńczy bardzo dobrze udokumentowany wywód, który można sprowadzić do jednego wniosku: dewocyjni ateiści, choć sami nie wierzą w Boga i nie potrzebują religii, to jednak uznają jej normatywny charakter nie tylko dla wierzących, ale dla całych społeczeństw (a więc również dla samych ateistów) gdyż bez niej grozi nam powszechne rozpasanie, gwałcenie elementarnych zasad etycznychi w ogóle chaos aksjologiczny i pogrążenie się w otchłaniach nihilizmu. Tak więc choć oni sami świetnie obchodzą się bez religii to jednak dla uratowania powszechnego ładu postulują nie tylko respektowanie jej zasad, ale wręcz wskazują, że tylko ona może uratować ludzkość.