Koszty wydania jednego numeru „Kina” to zaledwie 60 tys. zł, z czego 30 tys. zł wydawnictwo zarabia samodzielnie – ze sprzedaży egzemplarzy i reklam. Pismo zatrudnia na etatach trzy osoby, honoraria autorskie są symboliczne.
W tym roku w lutym Ministerstwo Kultury przekazało „Kinu” dotację w wysokości 100 tys. zł (występowano o 350 tys.), 50 tys. zł dodał Polski Instytut Sztuki Filmowej. Po odchudzeniu magazynu i innych oszczędnościach starczyło na przygotowanie siedmiu numerów.
W ostatnich dniach ministerstwo z programu promocji literatury i czasopism kulturalnych przyznało 70 dotacji. Na tej liście nie ma jednak „Kina”. Również Agnieszka Odorowicz, dyrektorka PISF, nie widzi możliwości dodatkowego wsparcia miesięcznika, jako że skończyły się już tegoroczne fundusze na upowszechnianie kultury. Szef Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski przypomina, że finansuje wydawanie wewnętrznego biuletynu SFP.
Można oczywiście powiedzieć, że jest kryzys, a prasa powinna na siebie zarabiać. Jednak w całej Europie pisma takie jak „Cahiers du Cinema” (Francja), „Sight and Sound” (Wielka Brytania), „Filmbulletin” (Szwajcaria) czy „Cineforum” (Włochy) są współfinansowane przez państwo.
Ukazujące się od 1966 roku „Kino”, najpoważniejszy polski magazyn filmowy, w ub. roku zostało uhonorowane nagrodą PISF za promocję polskiego kina. Naczelnym miesięcznika jest wybitny krytyk Andrzej Kołodyński. W piśmie publikują uznani autorzy, jaki młodzi dziennikarze, którzy tu zdobywają doświadczenie.