W najbardziej gwiazdorskim teatrze świata – Metropolitan Opera w Nowym Jorku – wystąpiło pięcioro Polaków. I nie stanowili tła dla bardziej sławnych od nich partnerów, lecz byli bohaterami kolejnych wieczorów. Po raz ostatni tak licznie byliśmy tam obecni 30 lat temu.
Jacek Marczyński, recenzent muzyczny "Rzeczpospolitej", przygotował autorski ranking najlepszych polskich śpiewaczek i śpiewaków. Brał pod uwagę zarówno formę muzyczną wokalistów, jak również ich występy w renomowanych teatrach operowych.
Pierwsze miejsce bezapelacyjnie zajął Piotr Beczała, o którym dyrektor nowojorskiej Metropolitan Opera Peter Gelb mówi, że jest dziś najlepszym tenorem lirycznym. Nic zatem dziwnego, że gdy słynnemu Rolando Villazonowi głos odmówił posłuszeństwa, zastępstwo w transmitowanej w lutym z Metropolitan na cały świat "Łucji z Lammermooru" powierzył Polakowi.
I to Piotr Beczała otrzymał największe brawa oraz znakomite recenzje. Równie entuzjastycznie amerykańscy krytycy ocenili jego występy w "Eugeniuszu Onieginie" i "Rigoletcie". W podobnym tonie pisała o nim ostatnio prasa niemiecka i austriacka, gdy zaśpiewał w Berlinie oraz Wiedniu.
W "Łucji z Lammermooru", którą z Nowego Jorku oglądali widzowie kilkudziesięciu krajów, wziął też udział 36-letni baryton Mariusz Kwiecień. Choć jest młodszy o kilka lat od Beczały, może się pochwalić dłuższym stażem w Metropolitan. Po nauce w przyoperowym studiu i rolach epizodycznych osiągnął status artysty, dla którego dobiera się repertuar.