[b]Czy przekładanie tekstów Tadeusza Gajcego na język muzyki sprawiło ci kłopot?[/b]
Karolina Cicha: To są trudne teksty. Należy wyłapać w wersach podstawowe emocje i spróbować przełożyć je na muzykę. Z jednej strony nie zaburzyć nic w wierszu, nie zbanalizować go, ale z drugiej – odpowiednio pokazać uczucia. Na przykład w „Miłości bez jutra” miłości towarzyszył lęk, unosząca się wokół wojenna zawierucha. W tekście tym jest wyraźny przedsmak zagłady, zła. Moje poszukiwania szły w tym kierunku.
W piosence „1942. Noc Wigilijna” z jednej strony mamy klimaty świąteczne – dlatego dodałam kilka cytatów melodii kolędowych – z drugiej zaś wynaturzony karnawał, coś bardzo chorego. Święta opisane zostały wyjątkowo przewrotnie, poprzez trupi pryzmat. Interpretując słowa „Lulajże w powrozie, lulajże na haku”, trzeba było wyrazić tęsknotę za prawdziwymi, kojarzącymi się z rodzinną atmosferą świętami w czasie pokoju, a zarazem podkreślić lęk eliminujący całe piękno.
[b]Często w sposób przewrotny...[/b]
Gdybym zrobiła „1942. Noc wigilijną” jako zawodzący lament, to mogłoby nie zagrać artystycznie. Stąd cygańska melodyka i brzmienie tamburynu. Niby są wbrew tamtym doświadczeniom, niemniej działają na wyobraźnię słuchaczy. Groteska nie idzie przeciwko tekstowi, ani też równolegle do niego. Dowodzi, iż czasem trzeba coś zrobić na przekór. Moim zdaniem, projekt „Gajcy” jest właśnie taki. Wbrew temu jak chciałoby się uhonorować tamto pokolenie. Bo gdybyśmy chcieli stworzyć pean ku czci Kolumbów, sięgnęlibyśmy po inną muzykę.