Od początku kariery stosuje ten sam haczyk, a Watykan i dziennikarze wciąż go połykają. Już w połowie lat 80. zauważyła, że połączenie wątków erotycznych i religijnych wywołuje burzę. Nauczyła się ten prosty mechanizm wykorzystywać, by windować swą popularność i sprzedaż płyt. Robi to do dziś, choć ochoty, powodów i fantazji do bulwersowania ma coraz mniej.
[srodtytul]Matka na kolanach [/srodtytul]
Zaczęło się niepozornie, nawet śmiesznie - od krzyżyków na dekolcie. Zastępowały jej biżuterię i kontrastowały z jaskrawymi strojami. Były groteskową demonstracją: nieokrzesana dziewucha zerwała się ze smyczy ojca, wymagającego i surowego katolika. Nie chciała być pokorną, cnotliwą córeczką. Szczęśliwie dla niej, tysiące nastolatek na świecie też miały ochotę pokazać rogi. Madonna buntowała się w najprostszy z dostępnych sposobów: robiła to, co zakazane. A w jej rodzinnym domu zakazów było sporo. Madonna Luiza Weronika (takie imiona otrzymała na chrzcie) dorastała w rodzinie włosko-francuskich imigrantów, wychowywana przez matkę, która godzinami modliła się na klęczkach. W jednej z biograficznych książek piosenkarka wspominała, że kiedy odwiedziła ich krewna w opiętych dżinsach, matka odwróciła tyłem wszystkie święte figurki. Dewocjonaliów było w domu sporo - może po części stąd wzięło się późniejsze zamiłowanie Madonny do religijnych ozdób. Kojarzyły się z wczesnym dzieciństwem, jeszcze szczęśliwym - sprzed tragedii.
[srodtytul]Surowy Bóg i ojciec [/srodtytul]
Gdy miała sześć lat, matka zmarła na raka. Dziewczynka przeżyła dramat, zaraz potem kolejny, gdy ojciec związał się z gosposią. Starał się trzymać dzieci twardą ręką, ale nad najstarszą Madonną nie panował. Wbrew jego woli, wyniosła się do Nowego Jorku.