Syrena zdeterminowana

Madonna i Paul Oakenfold, Lotnisko Bemowo, bilety: 220 zł (miejsca stojące), rezerwacja: www.eventim.pl, sobota (15.08), godz. 17

Publikacja: 13.08.2009 14:11

Syrena zdeterminowana

Foto: Życie Warszawy

Do zobaczenia sobotniego koncertu Madonny zachęcano już na milion sposobów. Spróbujmy zatem polecić go nieco przekornie: skoro kobieta pozbawiona spektakularnego głosu i oszałamiającej urody zdołała przez ponad 20 lat dominować w żeńskiej wokalistyce popowej, musi mieć niesamowitą charyzmę. To czynnik przy okazji koncertów najistotniejszy, więc ten na bemowskim lotnisku po prostu nie ma prawa się nie udać. Ale skąd owa charyzma się wzięła?

Niecierpiana macocha, liczne krzykliwe rodzeństwo, egzystencja pod jarzmem dominujących mężczyzn przekonanych, że słowo „seksowna“ stoi w opozycji do „inteligentna“, a za oknami paskudne przemysłowe Detroit. Od tego wszystkiego Madonna Ciccone (to nie pseudonim, tylko odziedziczone po matce imię) musiała uciec. Nadzieję na odmianę swojego losu wiązała z tańcem. Poza okazjonalnymi szkolnymi występami nie trenowała śpiewu. Wcale nie chciała być piosenkarką.

Gdy jednak trafia się do np. nowojorskiego klubu Danceteria, magia zaczyna działać. Przypomnijmy – Sade była tam kiedyś barmanką, panowie z Beastie Boys szoferami, a LL Cool J windziarzem. Madonnę odkrył tamtejszy DJ – Mark Kamins, producent singla „Everybody“. Załatwił jej kontrakt w Sire Records.

Karierę zbudowała na determinacji. Czuć ją w spojrzeniu, jakim obdarza nas na okładce wydanego w 1983 r. debiutanckiego krążka. Platynowe, nastroszone włosy, łańcuch na szyi – to nie był wówczas typowy wizerunek. Ale planowana w drobiazgach, ryzykowna, uparcie realizowana wizja własnej kariery się opłaciła. Krążek w Stanach Zjednoczonych przekroczył pięciomilionową sprzedaż. Następna płyta, oparta na dwóch niestarzejących się hitach – tytułowym „Like a Virgin“ i „Material Girl“ – to wynik dwukrotnie lepszy. Reszta jest już historią.

„Od popowych list przebojów przez MTV aż na srebrny ekran“ – podsumowała drogę Ciccone telewizja CNN, nazywając ją z przekąsem „zuchwałą syreną, marketingowym fenomenem, diwą filmową i matką w jednym“.

„Kiedyś byłam głośna i obsceniczna. Dzisiaj wykorzystuję siłę milczenia“ – powiedziała zaś sama zainteresowana na początku 1999 r., na świeżo po wydaniu „Ray of Light“, ostatniej przełomowej propozycji w jej dyskografii. Deklaracja ta nigdy nie przystawała do tego, co widzieliśmy na trasach koncertowych. Na tle ostatnich lat, kiedy to Madonna przypuściła atak na parkiety, koncentrując się na dynamicznych, tanecznych, bardzo nowoczesnych produkcjach, zakrawa na żart.

Pełnokrwisty, kontrowersyjny show mamy na bemowskim lotnisku jak w banku.

[ramka]świta Madonny

1. Nile Rodgers – członek legendarnej grupy disco Chic i producent z uchem do szlagierów. Duran Duran zawdzięcza mu „Wild Boys“, David Bowie „Let’s Dance“, Madonna zaś „Like a Virgin“ i „Material Girl“.

2. Dallas Austin i Babyface – to dzięki nim album „Bedtime Stories“ brzmi tak czarno. Potentaci na rynku stylowego r’n’b pracowali nad sukcesami m.in. Whitney Houston, Michaela Jacksona i TLC.

3. William Orbit – „William zmienił moje piosenki w śmiały miks transowych dźwięków, ciepłokrwistego trip-hopu, chwytliwego drum’n’bassu, dużej ilości popu i pięknych orkiestrowych aranżacji“ – stwierdziła Madonna po wydaniu „Music“.

4. irwais – wychowany na techno Kratwerku, inspirowany house Daft Punku, ze stażem w nowofalowym Taxi Girl. Francuski producent stanął w opozycji do dokonań Orbita. Odpowiada za krążek „American Life“.

5. Neptunes i Timbaland – wszechobecni mistrzowie synkopowanych rytmów na „Hard Candy“ ukradli Madonnie show, redukując królową do roli szeregowej wokalistki.

6. Paul Oakenfold – ikona muzyki klubowej. Nie tylko towarzyszy Madonnie na trasie „Stick & Sweet“, ale też przygotował jej najnowszy numer „Celebration“.

[/ramka]

Do zobaczenia sobotniego koncertu Madonny zachęcano już na milion sposobów. Spróbujmy zatem polecić go nieco przekornie: skoro kobieta pozbawiona spektakularnego głosu i oszałamiającej urody zdołała przez ponad 20 lat dominować w żeńskiej wokalistyce popowej, musi mieć niesamowitą charyzmę. To czynnik przy okazji koncertów najistotniejszy, więc ten na bemowskim lotnisku po prostu nie ma prawa się nie udać. Ale skąd owa charyzma się wzięła?

Niecierpiana macocha, liczne krzykliwe rodzeństwo, egzystencja pod jarzmem dominujących mężczyzn przekonanych, że słowo „seksowna“ stoi w opozycji do „inteligentna“, a za oknami paskudne przemysłowe Detroit. Od tego wszystkiego Madonna Ciccone (to nie pseudonim, tylko odziedziczone po matce imię) musiała uciec. Nadzieję na odmianę swojego losu wiązała z tańcem. Poza okazjonalnymi szkolnymi występami nie trenowała śpiewu. Wcale nie chciała być piosenkarką.

Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne