[b]Rz: Co ojciec mówi odwiedzającym, gdy pytają o to miejsce?[/b]
[b]Bernard Sawicki:[/b] Że to splot ducha i jego rozmaitych przejawów czy też materii, która się wyraża w kulturze, architekturze, sztuce, przyrodzie i w historii. Tak się złożyło, że przez 965 lat to miejsce tym wszystkim nabrzmiewało i dzięki Bogu możemy kontynuować to dziedzictwo. Właśnie tutaj i teraz jako grupa mnichów, która jest kolejnym ogniwem w tej historii. Dzięki odnowie opactwa 70 lat temu historia na nowo została przywrócona. My czujemy presję miejsca i jego walorów. Staramy się więc, by funkcjonowało we współczesności. A że to się wiąże z różnymi dodatkowymi działaniami, jest tym ciekawiej. To tradycja wartości, które od zawsze były ważne dla Polski, całej Europy i świata. Z tym związana jest ogromna odpowiedzialność, która przekłada się na konkretną postawę we współczesnym świecie w postaci kontekstów lokalnych, ale też szerzej.
[b]Co jest sensem tego miejsca?[/b]
To sprawa ducha. Przekonanie, że istnieje jakiś świat, jakaś rzeczywistość nadprzyrodzona, poza tym, co doczesne, i to akurat połączone jest z tradycją chrześcijańską. Ludzie, którzy tu przychodzą, nawiązują do Reguły napisanej przez świętego Benedykta 1500 lat temu, która w historii Europy odegrała wielką rolę. Ta Reguła interpretuje Ewangelię. Są chrześcijanie, którzy na tyle przejmują się jej przesłaniem, że chcą stworzyć rodzaj takiej wspólnoty jak nasza. Próbują, by była ona jak najlepsza. Nie mówię, że doskonała. Wszystko, co się tutaj dzieje, jest po to, by realizować zasady Ewangelii. Tylko tyle i aż tyle.
To niesie ze sobą pewne działania na zewnątrz i promieniowanie powodujące, że ludzie do nas przychodzą. Takie życie udało się wpisać w gospodarkę, kulturę, w historię. To świadczy o mocy przesłania Ewangelii. Każdy mnich na swój sposób próbuje to przesłanie odczytać i przede wszystkim stara się nawiązać kontakt z Panem Bogiem poprzez wspólne i indywidualne modlitwy. Musi to robić na tyle uczciwie, żeby nie tylko wytrwał z innymi, bo nie jest łatwo żyć pod jednym dachem z kilkudziesięcioma innymi ludźmi, ale również powinien coś z siebie dać. I to powinno go tak zainspirować, żeby był sobą. Żeby nie zmarnował życia.