Materia w służbie ducha

ROZMOWA: o. Bernard Sawicki OSB, opat Opactwa Benedyktynów w Tyńcu

Publikacja: 10.09.2009 08:17

o. Bernard Sawicki OSB

o. Bernard Sawicki OSB

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Gniewkowski kmg Krzysztof Gniewkowski

[b]Rz: Co ojciec mówi odwiedzającym, gdy pytają o to miejsce?[/b]

[b]Bernard Sawicki:[/b] Że to splot ducha i jego rozmaitych przejawów czy też materii, która się wyraża w kulturze, architekturze, sztuce, przyrodzie i w historii. Tak się złożyło, że przez 965 lat to miejsce tym wszystkim nabrzmiewało i dzięki Bogu możemy kontynuować to dziedzictwo. Właśnie tutaj i teraz jako grupa mnichów, która jest kolejnym ogniwem w tej historii. Dzięki odnowie opactwa 70 lat temu historia na nowo została przywrócona. My czujemy presję miejsca i jego walorów. Staramy się więc, by funkcjonowało we współczesności. A że to się wiąże z różnymi dodatkowymi działaniami, jest tym ciekawiej. To tradycja wartości, które od zawsze były ważne dla Polski, całej Europy i świata. Z tym związana jest ogromna odpowiedzialność, która przekłada się na konkretną postawę we współczesnym świecie w postaci kontekstów lokalnych, ale też szerzej.

[b]Co jest sensem tego miejsca?[/b]

To sprawa ducha. Przekonanie, że istnieje jakiś świat, jakaś rzeczywistość nadprzyrodzona, poza tym, co doczesne, i to akurat połączone jest z tradycją chrześcijańską. Ludzie, którzy tu przychodzą, nawiązują do Reguły napisanej przez świętego Benedykta 1500 lat temu, która w historii Europy odegrała wielką rolę. Ta Reguła interpretuje Ewangelię. Są chrześcijanie, którzy na tyle przejmują się jej przesłaniem, że chcą stworzyć rodzaj takiej wspólnoty jak nasza. Próbują, by była ona jak najlepsza. Nie mówię, że doskonała. Wszystko, co się tutaj dzieje, jest po to, by realizować zasady Ewangelii. Tylko tyle i aż tyle.

To niesie ze sobą pewne działania na zewnątrz i promieniowanie powodujące, że ludzie do nas przychodzą. Takie życie udało się wpisać w gospodarkę, kulturę, w historię. To świadczy o mocy przesłania Ewangelii. Każdy mnich na swój sposób próbuje to przesłanie odczytać i przede wszystkim stara się nawiązać kontakt z Panem Bogiem poprzez wspólne i indywidualne modlitwy. Musi to robić na tyle uczciwie, żeby nie tylko wytrwał z innymi, bo nie jest łatwo żyć pod jednym dachem z kilkudziesięcioma innymi ludźmi, ale również powinien coś z siebie dać. I to powinno go tak zainspirować, żeby był sobą. Żeby nie zmarnował życia.

[b]Ten styl życia jest atrakcyjny. Pośród mnichów przeważają młodzi ludzie.[/b]

Tak. To wielkie błogosławieństwo, że mamy bardzo niską średnią wieku, gdy chodzi o klasztory. I to jest piękne. To znaczy, że ten styl życia jest atrakcyjny. Piękne jest też to, iż ci młodzi ludzie chcą się utożsamiać z taką przygodą. I to nas wszystkich bardzo dopinguje. Dowodzi, że warto. Mamy tu w zasadzie cztery pokolenia. Wszyscy starają się uzupełniać. Każdy jest potrzebny i każdy musi się liczyć z tym, że tworzy taki organizm, który na zewnątrz jest odbierany w określony sposób, i że dzieła realizowane są zespołowo. Jeśli ktoś ma właściwie ustawioną motywację ideową, bo tak to można określić, to nie tylko w tym wszystkim się odnajduje, ale dzięki temu żyje. Można sobie zadać pytanie: w imię czego ci ludzie tak się poświęcają? Przecież mogliby robić coś innego. Jednak tu są, troszczą się o te mury, przyjmują ludzi, modlą się, pięć razy dziennie wchodzą do kościoła, recytują czy śpiewają psalmy, dbają o takie właśnie różne szczegóły swojego życia. I w imię czego? Jeśli to ma być obrazem wewnętrznego doświadczenia, że jest coś więcej niż doczesność, to tym samym można promieniować na zewnątrz. A ludzie, którzy tu przychodzą, doświadczają sensu i rozwoju.

[b]Ojciec jest chyba najmłodszym opatem. Czuje ojciec związaną z tym presję?[/b]

Nie wiem, czy najmłodszym, bo nie do końca znane są metryki poprzednich. Wiem, że w świecie byli młodsi i to w czasach nam bliskich. Niewątpliwie odczuwam zaufanie, jakim mnie obdarzyła wspólnota. Im dłużej pełnię tę posługę, a minęły już cztery lata, tym bardziej widzę, jak bardzo jest to trudne i zobowiązujące. Rolą opata jest bycie wzorem i przykładem. Ojcem. To opat nadaje bieg życiu w klasztorze. Opat wiele rzeczy zaczyna, prowadzi, interpretuje Regułę. Za tym idzie konieczność wyczuwania sprzężenia zwrotnego. Tu nie jest tak jak w polityce, że można coś obiecać, a specjaliści od wizerunku i media zrobią swoje. Tutaj wszystko jest widoczne bezpośrednio. Widać, jak wstaję rano, czy jestem obecny, czy nieobecny, czy wysłucham, czy odpowiem. Drobne szczegóły natychmiast są wychwytywane, nawet te, których nie da się kontrolować. Ale to buduje autorytet. Mogę czegoś wymagać, mogę motywować, tworzyć zespół ludzi do pracy i to jest piękne. Piękne, kiedy widzę, jak ktoś chce się uaktywnić. Nawzajem się wspomagamy. Moje postępowanie musi być jednocześnie w 100 procentach transparentne. Muszę się tłumaczyć ze swojego postępowania i to wydaje mi się słuszne. Cieszę się, że mogę właściwie pełnić funkcję opata, dzięki któremu inni mogą zrealizować swoje powołanie. Kiedy widzę, że są zadowoleni, uśmiechnięci i mają różne fajne pomysły, to bardzo mnie to cieszy.

[b]No właśnie. To miejsce ludzi pozytywnych, uśmiechniętych. Jak to się robi?[/b]

Jeżeli ludzie widzą sens, mają jego poczucie, widzą, że im to dobrze robi i że promieniuje na zewnątrz oraz dostrzegają efekty swojej pracy, a ich energia nie jest zmarnowana, to właśnie tak jest.

[b]A co motywuje ojca?[/b]

Ja to muszę sobie taką motywację znaleźć z góry. Ogromnie motywują mnie też liczne spotkania z ludźmi z zewnątrz. Mam tu możliwość rozmów z różnymi osobami. Kiedy słyszę od nich podziękowania za to, co się u nas dzieje, to mam przekonanie o słuszności działań. Naszych działań. Nie oznacza to, że nie ma takich, którzy krytykują. Ale to już inna sprawa. Trzeba to umieć przyjąć. Umieć zobaczyć, jak jest naprawdę. Nie ukrywam, że taka głęboka więź z Panem Bogiem w szukaniu wewnętrznego pokoju jest w takich sytuacjach warunkiem, który jest niezbędny, żeby nie zwariować.

[b]Ojcu udało się podnieść Wielką Ruinę, część klasztoru, która zyskała takie miano, bo przez dziesiątki lat była gruzowiskiem.[/b]

Moi poprzednicy mieli do czynienia z innym kontekstem wydarzeń. Rzeczywiście od tego się nie wykręcę, że podjąłem taką inicjatywę. Zostałem wybrany na opata w 2005 roku, wtedy też otworzyły się możliwości pozyskiwania funduszy unijnych. I jak to się nieładnie mówi, uznałem, że jest to mój psi obowiązek, aby się tym zająć. No i się potoczyło. To była dla mnie rzecz nowa, nie uczyłem się tego. Szedłem od jednych drzwi do drugich, odbijałem się od takich czy innych klamek. Ale nie miałem nic do stracenia. Sukces tego przedsięwzięcia odbieram jako wyraz opatrzności, Bożego błogosławieństwa, bo tyle było chwil, że zwyczajnie, po ludzku można było machnąć na to ręką, a jednak się udało. Działo się to w jakiś niewiarygodny sposób. Kiedy traciłem nadzieję, że się uda, to jakoś zaczynało dziać się tak, jakby jakiejś sile bardziej zależało, żeby to odbudować.

[b]Sukcesów jest więcej.[/b]

Gra się toczy. Dzięki Bogu pewne rzeczy się udają. Dla nas to jest niezwykłe i miłe.

[b]Niezwykłe są także pewne kontrasty. Z jednej strony jedenastowieczny klasztor, z drugiej supernowoczesna technika, komputery, nowe inwestycje, biznes w postaci produktów benedyktyńskich. No i połączenie sfery duchowej z biznesową.[/b]

W moim najgłębszym odczuciu te dwie rzeczy się nie wykluczają. Jeżeli ktoś widzi w tym coś złego, to znaczy, że nie do końca rozumie, czym jest sfera duchowa i na czym polega biznes. Te dwie sprawy nawzajem próbują sobie służyć. Co tu dużo mówić, nie moglibyśmy się spokojnie modlić ani rozwijać, gdybyśmy nie stworzyli ku temu warunków. Tak zawsze było w historii klasztoru. W średniowieczu oczywiście były inne warunki, ale i wtedy mnisi byli samowystarczalni i żyli z pracy własnych rąk. Musieli się utrzymać. Środki są potrzebne, żeby realizować pewne idee ducha. Dzięki temu, że sprzedajemy produkty benedyktyńskie, mamy pieniądze, by organizować spotkania z ciekawymi ludźmi i zaprosić innych, by w tych spotkaniach uczestniczyli. To jest służba materii dla ducha. Potrzebny jest dystans. Jeśli się wie, po co się te rzeczy robi i człowiek ma tę drugą ważniejszą sferę, to zachowana jest pewna hierarchia. Wydaje mi się, że wzajemne przenikanie się ducha z szacunku dla człowieka i wartości gwarantuje, iż to działanie biznesowe jest nastawione właściwie. W naszych przedsięwzięciach biorą udział ludzie świeccy. Cała struktura jest ustawiona tak, by nie zatracić tego, co najważniejsze. To pomaga. Pan Bóg stworzył te wszystkie rzeczy, by służyły człowiekowi. Ekonomia ma nam pomóc. To nie są diabelskie pieniądze.

[b]W planach klasztoru są nowe inwestycje.[/b]

One wiążą się z przyznaniem nam unijnego dofinansowania na tzw. Pawilon Panorama. To niewielki budynek, w miejscu gdzie zaczyna się mur klasztorny. Z jednej strony ta inwestycja ma objąć nowoczesną ekspozycję tradycji benedyktyńskich w Europie, a z drugiej będzie połączona z rekonstrukcją dawnej szkoły przemianowanej w późniejszym okresie na kuźnię. Z powodu ogromnych ilości odwiedzających nas gości zaczyna brakować miejsca, by ich przyjmować. Będzie to także miejsce spotkań. Z własnych środków zamierzamy też przemianować nasze gospodarstwo, w którym funkcjonowały obora, chlew i kurnik. Chcemy z tego zrobić ciekawą i dość elegancką restaurację. Po to, żeby można było przyjmować większe grupy odwiedzających. Jest mnóstwo zorganizowanych grup, które chcą do nas przyjeżdżać, ale w tej chwili nie mamy do tego odpowiednich warunków. Mamy też w planach duży projekt na zmodernizowanie parkingu i budowę muzeum konfederacji. To wielomilionowy projekt i żałuję, że nie jest on na liście projektów kluczowych Ministerstwa Kultury. Na razie jest na to niewielka szansa. Staramy się, aby wspólnie z sąsiednią gminą doprowadzić do przywrócenia przeprawy promowej przez Wisłę. Jest wiele do zrobienia, by wszyscy chcący nas odwiedzić czuli się w miarę komfortowo.

[b]Jaka jest docelowa wizja tego miejsca?[/b]

To, co już się dzieje, wytycza pewien szlak. To posługa ludziom, którzy tu chcą przyjść z różnych powodów. Od chęci kupienia konfitury w naszym sklepiku po przeżycie rekolekcji czy rozmowy z mądrym mnichem, uporządkowania swojego życia. Widzimy, że to akurat jest ważnym motywem tych wizyt. Chcemy stworzyć ku temu warunki. Bracia się kształcą, by być w stanie każdemu zaoferować coś ciekawego i wiedzieć, co się dzieje we współczesnym świecie. Wiedzieć, jaka jest problematyka otaczającego świata, co trapi ludzi, i znać naszą tradycję, teksty dawnych mnichów pisarzy. Okazuje się, że wiele rzeczy już kiedyś wymyślono, więc po co szukać. Chociażby sama reguła św. Benedykta jest źródłem wyjaśnień dla wielu szalenie aktualnych dziś zjawisk.

[b]Rz: Co ojciec mówi odwiedzającym, gdy pytają o to miejsce?[/b]

[b]Bernard Sawicki:[/b] Że to splot ducha i jego rozmaitych przejawów czy też materii, która się wyraża w kulturze, architekturze, sztuce, przyrodzie i w historii. Tak się złożyło, że przez 965 lat to miejsce tym wszystkim nabrzmiewało i dzięki Bogu możemy kontynuować to dziedzictwo. Właśnie tutaj i teraz jako grupa mnichów, która jest kolejnym ogniwem w tej historii. Dzięki odnowie opactwa 70 lat temu historia na nowo została przywrócona. My czujemy presję miejsca i jego walorów. Staramy się więc, by funkcjonowało we współczesności. A że to się wiąże z różnymi dodatkowymi działaniami, jest tym ciekawiej. To tradycja wartości, które od zawsze były ważne dla Polski, całej Europy i świata. Z tym związana jest ogromna odpowiedzialność, która przekłada się na konkretną postawę we współczesnym świecie w postaci kontekstów lokalnych, ale też szerzej.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"