Występ w Madison Square Garden miał być spektakularną premierą: najważniejszy raper świata, multimilioner i kolega Baracka Obamy, nagrał zamykający hiphopową trylogię album „Blueprint 3”. To jego 11. krążek w trwającej zaledwie 13 lat karierze. Już wiadomo, że w przyszłym tygodniu Jay-Z zepchnie Whitney Houston ze szczytu list sprzedaży w USA. Wnioskując z zapowiadającego singla „Death of Audiotune” album jest odważny i prowokujący, ale także obarczony misją. Piosenka opowiada o powrocie do prawdziwej sztuki i autentycznych brzmień. Na teledysku wybuch niszczy urządzenia służące do komputerowego doskonalenia linii wokalnych, widać natomiast instrumentalistów.
Jay-Z zbija na muzyce fortunę, ale robi wrażenie artysty, który wkłada w nią serce i wierzy w społeczne oddziaływanie hip-hopu. Podkreśla, że popularność rapu przyczynia się do obalenia podziałów rasowych. Nowa płyta, jak poprzednie, jest manifestem wobec tandety i komercjalizacji. Wyczekiwane i trzymane w tajemnicy utwory raper zamierzał wykonać po raz pierwszy podczas dzisiejszego koncertu. Dziś także miały trafić do sprzedaży.
[srodtytul]Wirtualny falstart [/srodtytul]
Ten skrupulatnie ułożony plan nagle runął. Okazało się, że w dobie Internetu nawet właściciel muzycznego imperium, zarabiający 82 mln dolarów rocznie, nie może uchronić się przed przeciekami. Przed tygodniem kilka nowych utworów znalazło się w sieci. Początkowo raper reagował spokojnie: - Jestem najchętniej wykradanym artystą w historii - mówił. - Mam poczucie dumy ze swojej pracy, więc cieszcie się nią.
Jednak gdy okazało się, że Internauci zdobyli dostęp do wszystkich utworów, przyspieszył premierę. Od minionej soboty album w wersji cyfrowej jest dostępny w niektórych amerykańskich sklepach internetowych, a od wtorku w sieciach handlowych w USA można kupić płyty kompaktowe. Największy internetowy sprzedawca iTunes dotąd zbierał tylko zamówienia - zakupione pliki muzyczne zostaną wysłane do klientów dopiero dziś (do polskich sklepów płyta dotrze 14 września).