Dwójka pozbawionych gatunkowych ograniczeń didżejów jak nikt inny przyczyniła się do dużej popularności nieistniejącego już stołecznego klubu 55. Panowie czwarte urodziny stworzonego przez siebie cyklu „Sorry, Ghettoblaster” spędzą na piątkowej imprezie w 1500 m2 Do Wynajęcia.
Kto uważa spędzanie jubileuszu w pracy za słaby pomysł, będzie musiał zmienić zdanie. Gościem będzie bowiem renomowany, obrzydliwie modny producent i didżej Sinden. Trudno sprawić sobie lepszy prezent.
Jak Sinden komponuje? Mówiąc krótko – światowo. Sprawnie lawiruje między surowym europejskim techno, amerykańskim electro, latynoską fiestą i tropikalnym rytmem Czarnego Lądu. Rozpoznamy go nie tylko za sprawą eklektyzmu, ale już po samym basie, głównym składniku podkładów. Najlepiej spisuje się w duetach, czego dowodem jest lubiane nagranie stworzone wespół ze Switchem i The Count. Groźny jest jednak również wtedy, gdy działa na własną rękę. Jego sława remiksera nie bez przyczyn wykroczyła daleko poza macierzystą Wielką Brytanię, gdzie przygotował alternatywne wersje numerów Basement Jaxx, Marka Ronsona czy Lady Sovereign. Przekonał do siebie samą Björk, divę ze znacznie bardziej odległej wyspy – Islandii.
Jak zatem Sinden gra? Bezlitośnie. Recenzent magazynu „Pitchfork” zdążył skrytykować go już za to, że cokolwiek by mieszał, i tak wychodzi mu set oszałamiająco szybki, niepozwalający ani na chwilę wytchnąć. Tylko czy to tak naprawdę wada?
O reputacji Brytyjczyka świadczy zresztą nie tylko to, jaką muzykę puszcza, ale również kogo udaje mu się zaprosić na swoje imprezy. Tylko w czerwcu namówił na gościnny występ w kameralnym, 200-osobowym klubie ikony turntablizmu Scratch Perverts i współodpowiedzialnego za powrót mody na disco