Nie boimy się muzycznych wyzwań

O polskiej znajomości muzyki Chopina i kontaktach muzycznych ze wschodnimi partnerami opowiada Marcin Nałęcz-Niesiołowski

Publikacja: 17.11.2010 08:00

Olga (z lewej) i Natalia Pasiecznik zaprosiły publiczność do „Salonu Chopina w Paryżu”

Olga (z lewej) i Natalia Pasiecznik zaprosiły publiczność do „Salonu Chopina w Paryżu”

Foto: Materiały OiFP

[b]Muzyka polska stała się niemal waszą specjalnością w ostatnich latach...[/b]

[b]Marcin Nałęcz-Niesiołowski:[/b] Rzeczywiście, staraliśmy się przypomnieć, także poprzez nagrania płytowe, dorobek Aleksandra Tansmana czy Zygmunta Stojowskiego, wróciło do Białegostoku Laboratorium Muzyki Współczesnej, ale z Chopinem to oczywiście inna sprawa. Czy wyobraża pan sobie, że w Roku Chopinowskim mogłoby w Filharmonii Podlaskiej zabraknąć projektów artystycznych związanych z tymi obchodami? Muzyki Chopina oczekiwała od nas publiczność. A dzięki tej rocznicy gościmy wybitnych artystów: Kevina Kennera, Ewę Pobłocką, Jeffreya Swanna czy Ivo Pogorelicia.

[b]Sądzi pan, że Polacy dobrze znają muzykę Chopina?[/b]

Jeśli chodzi o utwory orkiestrowe, to poza oboma koncertami oraz „Andante spianato i Wielkim Polonezem” inne kompozycje nie są powszechnie znane. Dlatego tak układaliśmy program, by nie zabrakło „Ronda á la krakowiak” czy „Fantazji na tematy polskie”. Muszę zresztą przyznać, że wielu pianistów z rezerwą podchodzi choćby do wariacji na temat „La ci darem la mano” Mozarta, bo są piekielnie trudne. Mamy także wiele luk w znajomości solowych utworów Chopina. Kiedy Kevin Kenner zaproponował naszej publiczności recital będący próbą przywołania atmosfery romantycznego salonu muzycznego, część publiczności nie kryła zdziwienia, że te kompozycje także napisał Chopin.

[b]Rok Chopinowski był dla was także okazją do wyjazdów zagranicznych.[/b]

Koncertowaliśmy w Kaliningradzie, gdzie wzięliśmy udział w inauguracji obchodów Roku Chopinowskiego, potem byliśmy w Grodnie i w Brześciu. Jeden koncert Chopina grał polski pianista, drugi – artysta z kraju, który nas gościł. Te wyjazdy były ważne, zwłaszcza na Białoruś, i czuliśmy, że publiczność była dumna, iż mogła posłuchać muzyki Chopina na żywo. Natomiast w styczniu pojedziemy z koncertem e-moll do Trondheim w Norwegii, kończąc w ten sposób nasze chopinowskie peregrynacje.

[b]Widzę, że konsekwentnie stara się pan nawiązywać kontakty ze wschodnimi partnerami.[/b]

To naturalny i dobry kierunek dla przyszłości samego Białegostoku, który ma szansę stać się muzycznym ośrodkiem ponadregionalnym, i dla naszej instytucji. Z chwilą rozpoczęcia działalności operowej będziemy musieli pozyskać partnerów, zwłaszcza w krajach nadbałtyckich, a także na Białorusi, Ukrainie i w Rosji. Jestem przekonany, że nie będzie to trudne, tym bardziej że w Białymstoku chcemy organizować działalność sceniczną o charakterze stagione i korzystać z dorobku teatrów Wilna, Mińska, Tallina, Rygi i wielu innych.

[b]Będziecie dla nich równorzędnym partnerem?[/b]

Początkowo chcemy skorzystać z ich bogatego przecież dorobku, by stopniowo dojść do pozycji partnera kolejnych koprodukcji operowych. Dzięki nim będziemy się rozwijać, a przez najbliższe lata musimy się uczyć, czyli korzystać z dobrych realizacji tych teatrów i przenosić je na naszą scenę. Mamy własną orkiestrę i chór, niebawem stworzymy techniczny zespół obsługi scenicznej, nie zamierzamy natomiast tworzyć zespołu śpiewaków. Będziemy zapraszać solistów, reżyserów, choreografów do kolejnych wydarzeń. Dla teatrów w Wilnie czy Mińsku możemy być zatem atrakcyjni, gdyż ich najlepsze spektakle będą u nas miały przedłużone życie sceniczne.

[b]Kiedy w Białymstoku odbędzie się pierwsza premiera operowa?[/b]

Wszystko zmierza ku temu, by na przełomie roku 2011 i 2012 rozpocząć procedurę oddania budynku naszej siedziby. Potrzeba będzie trochę czasu, abyśmy się mogli w niej zaaklimatyzować, ale mam nadzieję, że przed wakacjami 2012 roku zaprosimy widzów na pierwsze przedstawienia. I zdobywszy w praktyce niezbędne doświadczenie, w następnym sezonie rozpoczniemy już normalną działalność.

[b]Nie ma opóźnień w budowie?[/b]

Są drobne, wynikające choćby z ostatniej ciężkiej zimy. Natomiast na tym etapie zaawansowania całej inwestycji nie jest dla mnie ważne, czy zostanie ona ukończona miesiąc wcześniej czy później. Pośpiech na finiszu jest niepotrzebny.

[b]Urząd marszałkowski ma świadomość kosztów eksploatacji nowego gmachu?[/b]

Tak, oczywiście. Prowadzimy cały czas rozmowy na ten temat. Jednak z pełnym przekonaniem twierdzę, że inwestycja w kulturę – kapitał na wieki – ma sens! W 2011 roku powinniśmy już przygotować pełny zespół obsługi technicznej. Nie mieliśmy dotąd takiego zespołu, dlatego trzeba będzie zapewnić mu odpowiedni program szkoleń. Natomiast sama działalność artystyczna nie będzie aż tak kosztowna, jak niektórzy sądzą. Nie chcemy wszystkiego tworzyć sami od podstaw, a ponadto nie demonizujmy faktu budowy nowego gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej. W Europie jest czymś normalnym, że 300-tysięczne miasto ma profesjonalną salę sceniczną z 950 miejscami na widowni i Białystok nie powinien być gorszy.

[b]Jak ocenia pan kondycję zespołów artystycznych? Dużo muszą się jeszcze uczyć przed pierwszą premierą?[/b]

Z chórem i orkiestrą jesteśmy gotowi podjąć każde wyzwanie muzyczne. Zagraliśmy dotychczas wiele oper w wersji koncertowej, także dużo muzyki wokalnej, co zresztą wynika z mojej miłości do śpiewu. Pewnym problemem dla chórzystów będzie z pewnością konieczność przestawienia się i wykonywania zadań aktorskich na scenie. Dlatego od przyszłego roku planujemy dla chóru zajęcia z ruchu scenicznego.

[b]Z Chóru Opery i Filharmonii Podlaskiej Białystok może być dumny. Rzadko się zdarza, by zespół tak szybko osiągnął wysoki poziom.[/b]

Miło mi to słyszeć, ale to rzeczywiście prawda. Nasz chór skończył w kwietniu już cztery lata, jest najmłodszym i najbardziej utalentowanym dzieckiem pani profesor Violetty Bieleckiej. Występował wielokrotnie poza Białymstokiem w naprawdę znaczących miejscach. Otrzymuje coraz więcej zaproszeń na festiwale i koncerty, zdobywa autonomiczną markę jako samodzielny zespół. Akademia Fonograficzna  nagrodziła  Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej pod dyrekcją prof. Violetty Bieleckiej prestiżową statuetką FRYDERYK 2009 w kategorii Fonograficzny Debiut Roku za album „Pieśni Kurpiowskie: Górecki, Moryto, Szymanowski” .To bardzo nas cieszy.

[b]Publiczność też jest gotowa, by pójść w Białymstoku na przedstawienie operowe?[/b]

Wręcz nie może się doczekać. Ciągle jestem pytany, kiedy będzie premierowe przedstawienie. W ostatnich miesiącach powstało w Białymstoku Stowarzyszenie Przyjaciół Opery. To miłe i cenne.

[b]Kiedy pana słucham, odnoszę wrażenie, że wszystkie sukcesy łatwo panu przychodzą.[/b]

Proszę mi wierzyć, że jest mnóstwo rzeczy, które chciałbym zrobić, a dotychczas mi się nie udało.

[b]Lubi pan marzyć?[/b]

Nie mam natury romantyka, jestem raczej pozytywistą, staram się realizować swoje zamierzenia krok po kroku. I wydaje mi się, że cały czas jesteśmy na prostej wznoszącej się. Zobaczymy, jak będzie w następnych latach. Mija już trzynasty rok mojej pracy w Białymstoku; przyjechałem jako niespełna 25-letni chłopak, by zawalczyć w konkursie o stanowisko dyrygenta i dyrektora filharmonii. Mój młody wiek budził wówczas pewne obawy w komisji konkursowej, ale udało się! I tak to od 1997 roku ciągle jestem związany z Filharmonią w Białymstoku. Nieskromnie uważam, że udało mi się przez te lata naprawdę wiele zrobić — przede wszystkim znacznie podnieść poziom artystyczny orkiestry, która jest dziś jedną z lepszych orkiestr w Polsce. Nasze umiejętności staramy się podnosić, realizując nagrania płytowe i wyjeżdżając na liczne zagraniczne tournée do Wielkiej Brytanii, Szwecji, Francji, Belgii, Rosji, Niemiec, krajów nadbałtyckich, na Ukrainę. Postawiłem też na inwestycję w kadry, dziś pracuje ze mną wspaniale wyspecjalizowany sztab ludzi, którzy wiedzą, jak współuczestniczyć w programach unijnych, jak zadbać o marketing, wizerunek, jak przyciągnąć nowych melomanów…

Naturalną cezurą w moim życiu zawodowym będzie zakończenie inwestycji. I nie chodzi o oddanie do użytku samego budynku, ale o zakończenie pewnych działań artystycznych z tym związanych. Na pewno zadam sobie wówczas pytanie: co dalej? Opera i Filharmonia Podlaska to moje wielkie marzenie, które udało mi się urzeczywistnić! Jak mówił Gustaw Holoubek, myśli się materializują.

[b]Często wybiega pan w tej rozmowie w przyszłość, a nie mówi nic o 2011 roku, który jest już niemal za progiem.[/b]

To będzie rok Gustava Mahlera. Chcielibyśmy wykonać większość jego symfonii, także cykle pieśni orkiestrowych. Ukaże się nowa płyta, którą teraz nagrywamy, z utworami Ignacego Jana Paderewskiego. W przyszłym roku przypada 70. rocznica jego śmierci i w związku z prezydencją Polski w Unii Europejskiej chcielibyśmy zaprezentować jego dorobek w Berlinie i Paryżu, czyli tam, gdzie odnosił pierwsze sukcesy jako pianista, ale także w Moskwie, Mińsku i Kijowie. No i w drugiej połowie maja czeka nas oczywiście piąta edycja Konkursu Młodych Dyrygentów.

—rozmawiał Jacek Marczyński

[b]Muzyka polska stała się niemal waszą specjalnością w ostatnich latach...[/b]

[b]Marcin Nałęcz-Niesiołowski:[/b] Rzeczywiście, staraliśmy się przypomnieć, także poprzez nagrania płytowe, dorobek Aleksandra Tansmana czy Zygmunta Stojowskiego, wróciło do Białegostoku Laboratorium Muzyki Współczesnej, ale z Chopinem to oczywiście inna sprawa. Czy wyobraża pan sobie, że w Roku Chopinowskim mogłoby w Filharmonii Podlaskiej zabraknąć projektów artystycznych związanych z tymi obchodami? Muzyki Chopina oczekiwała od nas publiczność. A dzięki tej rocznicy gościmy wybitnych artystów: Kevina Kennera, Ewę Pobłocką, Jeffreya Swanna czy Ivo Pogorelicia.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami