Deszcz w Seattle. Muzyka w Seattle. Życie w Seattle!

Z tego miasta pochodzi Jimi Hendrix i Bill Gates. Tu narodził się styl muzyczny grunge, a swoje początki miały wielkie korporacje, jak Boeing, Starbucks, Microsoft.

Aktualizacja: 20.12.2010 12:21 Publikacja: 13.12.2010 15:00

Przedmieścia Seattle

Przedmieścia Seattle

Foto: rp.pl, Katarzyna Maniszewska Katarzyna Maniszewska

Red

To miejsce jedyne w swoim rodzaju, pełne kontrastów, w którym na każdym kroku słychać dobrą rockową muzykę, a na każdym rogu znajdziemy kiosk ze wspaniałą kawą. Tak funkcjonuje Seattle.

Będzie to spacer w deszczu, bowiem w Seattle pada praktycznie cały czas. Miasto leżące nad Zatoką Puget u wybrzeży Pacyfiku jest spowite gęstymi chmurami wiele miesięcy w roku. „Także nie dziw się, że pijemy tyle kawy, no i że to właśnie tu narodził się grunge” – śmieje się Ethan, mój przyjaciel i przewodnik po Seattle, wokalista undergroundowego zespołu The Vexx. Mam szczęście zwiedzać Szamaragdowe Miasto (ang. Emerald City), nazywane tak od koloru wody, nad którą leży, w towarzystwie lokalnych muzyków. Dzięki temu trafiam do miejsc w przewodnikach raczej nieopisywanych, a moi znajomi i napotkani ‘seattleczycy’ – niezwykle przyjaźni i otwarci – opowiadają wiele ciekawostek.

[srodtytul]Muzyka i narkotyki[/srodtytul]

I tak dowiaduję się, że Seattle jest jednym z najbardziej liberalnych miast USA. Odsetek osób otwarcie przyznających się do homoseksualizmu oraz ateizmu jest tu podobno najwyższy w całych Stanach. Jednocześnie jest tu najwięcej samobójstw, za które winą obarczana jest często depresyjna pogoda. Nie przez przypadek tu właśnie powstał grunge. Nie była to muzyka lekka, łatwa i przyjemna a zaangażowany rock, z tekstami mówiącymi często o poważnych problemach (i tych politycznych, i społecznych). Z pewnością muzyka wyrażająca, a i budząca, bardzo intensywne emocje.

Zespoły, takie jak Mudhoney, Mother Love Bone, Pearl Jam, Soundgarden, Temple of the Dog, Alice In Chains powstały właśnie w Seattle. Nie wymieniam tu celowo sztandarowej grupy grunge’owej - Nirvany, ponieważ choć są oni związani z Seattle, tu właśnie tworzyli i zdobyli międzynarodowy rozgłos, formacja powstała w położonym nieopodal Aberdeen.

Niestety Seattle to również miasto, w którym dostęp do narkotyków jest niezwykle łatwy, co zniszczyło już niejedno życie i niejeden znakomity zespół. W Seattle samobójstwo popełnił Kurt Cobain, wokalista zespołu Nirvana (uzależniony od narkotyków, zastrzelił się we własnym domu), przedawkował Lane Staley z Alice In Chains (znaleziono go martwego w mieszkaniu dopiero kilka tygodni po śmierci) oraz Andrew Wood z Mother Love Bone (przedawkował heroinę).

[srodtytul]Drink z idolem[/srodtytul]

W Seattle zobaczyć można dom Cobaina i motel, w którym spędził swoje ostatnie dni narkotyzując się do nieprzytomności (ostrzegam, że motel „Marco Polo” znajduje się w mocno podejrzanej dzielnicy – przy bulwarze Aurora Avenue, na którym spotykają się dilerzy, narkomani i prostytutki).

Ofiarą narkotyków padł również słynny gitarzysta - Jimi Hendrix. Jimi urodził się w Seattle w 1942, zmarł w 1970 i został pochowany w rodzinnym mieście. Jimi Hendrix Memorial na cmentarzu Greenwood, w Renton (ok. 20 km od Seattle) to miejsce, którego nie ominie żaden miłośnik muzyki rockowej. Nagrobek przez lata stanowiła jedynie płyta, obecnie to większy pomnik.

Zwyczajem fanów jest przemycanie na teren cmentarza symbolicznej ilości alkoholu, wylanie odrobiny trunku przy grobie i wypicie łyka. Wiem, że może brzmieć to nieco obrazoburczo, ale nie o pijaństwo tu chodzi, a oddanie w ten specyficzny sposób hołdu zmarłemu. Biorąc po uwagę słabość muzyka do używek forma wydaje się dość adekwatna.

[srodtytul]Obok mieszkania Jetsonów[/srodtytul]

W Seattle znajdziemy również pomnik Jimiego (centrum miasta, dzielnica Capitol Hill, na rogu ulic Broadway i Pine) oraz niezwykłą wystawę poświęconą jego pamięci. Experience Music Project (EMP) jest położone w samym centrum miasta, zaraz obok najbardziej znanego, „pocztówkowego” symbolu Seattle - wieży Space Needle (kosmiczna iglica) - ponad 180-metrowej konstrukcji zwieńczonej… latającym spodkiem (rysunkowa iglica z kreskówki Jetsonowie była wzorowana właśnie na Space Needle).

EMP to muzeum muzyki o futurystycznej architekturze (zaprojektował je Frank Gehry), ufundowane przez Paula Allena, współtwórcę potęgi Microsoftu i wielkiego fana Jimiego Hendrixa. Podobno, ze względu na problemy ze spadkobiercami muzyka, Allen nie mógł nazwać muzeum jego imieniem, ale wizyta w tym miejscu nie pozostawia wątpliwości, że jest to właściwie pomnik na cześć wybitnego gitarzysty. Przy wejściu wita nas wysoka, strzelista rzeźba wykonana z instrumentów muzycznych - większości gitar.

Na wystawie poświęconej Hendrixowi znajdziemy unikatowe eksponaty, wśród nich listy, stroje, gitary, zdjęcia. Muzeum ma formułę interaktywną, w ekspozycję wkomponowano np. mini-studia nagraniowe, w których każdy zwiedzający może spróbować swoich sił jako muzyk, jest również scena z wirtualną publicznością, gdzie można poczuć się jak prawdziwa gwiazda rocka. Paul Allen jest również fanem Gwiezdnych Wojen i fantastyki naukowej, i tak, w drugiej części muzeum można przenieść się do krainy science-fiction - zobaczyć najróżniejsze pamiątki z planów filmowych, hologramy, kolekcje robotów, historycznych komiksów, wysłuchać oryginalnej audycji Wojna Światów. Gratka dla wszystkich fanów fantastyki naukowej, nie tylko nastolatków.

[srodtytul]Wiecznie żywy pan L.[/srodtytul]

Spacerując po Seattle warto zajrzeć do dzielnic Fremont, nazywanej przez jej mieszkańców, jakże skromnie, „centrum wszechświata”. Tę część miasta upodobali sobie artyści i wszelkiego rodzaju dziwacy. Natkniecie się tu na… olbrzymi pomnik Lenina (kupiony po upadku komunizmu w Popradzie na Słowacji).

Jako osoba urodzona i ładnych kilka lat mieszkająca w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, oczywiście niejeden pomnik Lenina w życiu widziałam, ale ten w amerykańskim mieście jest po prostu surrealistyczny. W jego okolicach znajduje się sporo kawiarni i barów, w większości z muzyką graną na żywo i bardzo przyjaznymi ludźmi.

Moi znajomi opowiadali, że w Seattle właściwie każdy gra w jakimś zespole. W związku z tym, kiedy ludzie się poznają, typowa rozmowa wygląda tak: „Cześć, jestem Tom” – i następnie, zamiast nazwiska, pada nazwa zespołu, w którym dana osoba gra, dajmy na to, Right Typewrites. „Hej Tom. Jestem Rhett, PBR Streetgang”. Traktowałam to jako zabawną dykteryjkę, zanim nie przekonałam się na własne oczy (i uszy), że Seattle to naprawdę miasto muzyki i muzyków.

[srodtytul]Zwiedzając knajpy[/srodtytul]

Najlepsze koncerty zaczynają się wieczorem w klubach w dzielnicach Belltown i Capitol Hill. Wśród nich warto zwrócić uwagę na Crocodile Cafe (Belltown), w którym grywali m.in. Nirvana, Pearl Jam, Alice In Chains. Klub, który powstał w 1991 roku, zamknięto w 2007 i otworzono ponownie w marcu 2009.

[wyimek]Fanom mocniejszego rocka i punk rocka polecam położony nieopodal Space Needle klub Funhouse[/wyimek]

Z kolei w Comet Tavern (przy ul. Pike, Capitol Hill) można usłyszeć znakomitych lokalnych debiutantów. Warto poświęcić wieczory w Seattle na zwiedzanie klubów, knajp i słuchanie muzyki. Odnoszę wrażenie, że pierwszy lepszy przechodzień w Seattle ma więcej talentu muzycznego niż nasze rodzime „gwiazdy”.

Na zakończenie na trasie naszego muzycznego spaceru po Seattle nie może zabraknąć baru Blue Moon, działającego od 1934 roku, położonego w dzielnicy uniwersyteckiej. Znaleźć tu można dobre książki, rockową muzykę, mocną kawę i tanie piwo. Podobno, kiedy Jack Kerouac podczas swojej podróży po Stanach trafił do Seattle, właśnie tu przyszedł na drinka.

W Blue Moon przesiadywał Tom Robbins, a także Allan Ginsberg i inni czołowi przedstawiciele beatników. To bar z duszą, atmosferą, historią i dobrą muzyką. Stanowi tym samym prawdziwą kwintesencję klimatu Szmaragdowego Miasta.

[ramka][srodtytul]Co jeszcze warto zobaczyć w Seattle:[/srodtytul]

[ul][li] Pike Place Market - targ w centrum miasta, z widokiem na Zatokę Elliota, przy placu znajduje się pierwsza kawiarnia Starbucks

[li] Ballard Locks – śluzy na kanale łączącym zatokę Puget z jeziorami Lake Union i Lake Washington, gdzie można w małym obserwatorium można oglądać migracje łososi

[li] Pomnik legendarnego założyciela miasta – Indianina zwanego „Chief Seattle” (Wódz Seattle)

[li] Taras widokowy na Space Needle

[li] Industrialny Park na terenie starej gazowni (Gas Works Park)

[li] Warto również wybrać się poza miasto - stan Waszyngton kusi wspaniałymi krajobrazami, górami, parkami narodowymi i dziką przyrodą. [/ramka]

To miejsce jedyne w swoim rodzaju, pełne kontrastów, w którym na każdym kroku słychać dobrą rockową muzykę, a na każdym rogu znajdziemy kiosk ze wspaniałą kawą. Tak funkcjonuje Seattle.

Będzie to spacer w deszczu, bowiem w Seattle pada praktycznie cały czas. Miasto leżące nad Zatoką Puget u wybrzeży Pacyfiku jest spowite gęstymi chmurami wiele miesięcy w roku. „Także nie dziw się, że pijemy tyle kawy, no i że to właśnie tu narodził się grunge” – śmieje się Ethan, mój przyjaciel i przewodnik po Seattle, wokalista undergroundowego zespołu The Vexx. Mam szczęście zwiedzać Szamaragdowe Miasto (ang. Emerald City), nazywane tak od koloru wody, nad którą leży, w towarzystwie lokalnych muzyków. Dzięki temu trafiam do miejsc w przewodnikach raczej nieopisywanych, a moi znajomi i napotkani ‘seattleczycy’ – niezwykle przyjaźni i otwarci – opowiadają wiele ciekawostek.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy