Z jakiego powodu na płycie znalazły się sztandarowy song Patti Smith „Because the Night” i „Fire” – rythm’n’bluesowy przebój The Pointer Sisters? Autorem obu utworów jest Springsteen. Nagrał je w 1977 r. podczas sesji do krążka „Darkness on the Edge of Town”, który stał się kamieniem milowym w jego dorobku. Potem zrezygnował z części zarejestrowanego materiału. I to nie dlatego, że uznał go za słaby.
Springsteen i The E-Street Band pracowali pod presją. Ich wcześniejsza płyta – „Born to Run” (1975) – sprzedała się znakomicie, a Boss trafił na okładkę „Newsweeka”. Równocześnie pojawił się strach. Wokalista bał się, że sukces go zmieni. Bo jak długo można czytać o sobie jako o przyszłości rock’n’rolla? I słuchać „życzliwych” komentarzy w rodzaju: „Ten ostatni album wymyślił za was producent”? Postanowił dowieść, ile naprawdę jest wart. Inspiracji szukał w ekranizacji dzieł Johna Steinbecka.
– Nagrania odzwierciedlały ducha czasu – wspominał w rozmowie z dziennikarzem „Guardiana”. – W kraju panowała recesja, wielu znajomym żyło się ciężko. Przestałem więc polować na kawałki, które z pewnością sprawdziłyby się jako single. Szukałem muzyki wyrażającej emocje i doświadczenia.
To dlatego dokonał ostrej selekcji utworów. Odrzucił te, które przestały pasować do koncepcji płyty. Większość – przeważnie w formie pirackich nagrań z koncertów – znali wyłącznie najwięksi fani. Tak było do niedawna. Teraz wszystkie tamte songi, zmiksowane przez wieloletniego współpracownika Springsteena Boba Clearmountaina, ukazują się na płycie „The Promise”. Nie brak tu nawiązań do twórczości Roya Orbisona. „Ain’t Good Enough For You” spodoba się tym, którzy Bossa cenią za taneczne numery w rodzaju „Hungry Heart”. Ballada „The Brokenhearted” przywodzi na myśl „Hearts of Stone”. Na mnie największe wrażenie zrobił otwierający album monumentalny rockowy song „Racing in The Street” – o facetach, dla których jazda na złamanie karku w chevrolecie camaro jest jedynym sposobem na życie.
„The Promise” to solidna dawka dobrej muzyki. Fanom, do których się zaliczam, Boss zafundował wyjątkową wyprawę w lata 70.