Przemysław Wojcieszek w "Made in Poland" czy filmowy debiutant dramaturg Paweł Sala w "Matce Teresie od kotów" też proponują studium agresji. U Wojcieszka chłopakowi z blokowiska metalowy pręt zastępuje próbę dialogu z innymi. U Sali, w filmie opartym na faktach, dwaj bracia zabijają matkę. Przemoc wisi tu w powietrzu, nie musi mieć konkretnej przyczyny. Po prostu jest.
Przeciwwagą dla tych obrazów staje się "Erratum" Marka Lechkiego, gdzie młody mężczyzna, znajdując się przypadkiem w rodzinnym mieście, próbuje pogodzić się z ojcem. To intymna podróż do własnych korzeni, wiwisekcja prowadząca do odrodzenia i nadziei. Do młodych dołączyła Dorota Kędzierzawska. Jej spojrzenie jest bardziej poetyckie, ale przecież "Jutro będzie lepiej" to także smutna przypowieść o poszukiwaniu lepszego życia i bolesnym zderzeniu snów z realnym życiem.
A największe zaskoczenie? Skromna, inteligentna i wyrafinowana "Prosta historia o miłości" Arkadiusza Jakubika.
[srodtytul]Z dystansu [/srodtytul]
Inaczej siłowali się w tym roku ze światem twórcy starszego pokolenia, którzy tematów uniwersalnych szukali w przeszłości. I, co najważniejsze, przełamywali schematy, pokazując złożoność ludzkich postaw oraz meandry historii. Źle potraktowana przez niektórych krytyków triumfatorka ostatniego festiwalu w Gdyni "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego to zainspirowana życiorysem Pawła Jasienicy historia miłosnego trójkąta, w którym funkcjonariusz SB podstawia znanemu pisarzowi swoją dziewczynę, by na niego donosiła. Film portretujący uwikłania psychiczne bohaterów, ale i mechanizm wciągania zwyczajnych obywateli przez totalitarny system.
Feliks Falk cofnął się w "Joannie" do czasów II wojny światowej, śledząc losy młodej kobiety ukrywającej żydowską dziewczynkę. Ale nie jest to kolejny film o Holokauście, lecz niesztampowe, współczesne spojrzenie na zaszczucie ludzi, którzy nie mają siły bronić się przed krzywdzącymi pomówieniami i ostracyzmem.