Brenda Vaccaro – wielki powrót gwiazdy lat 60. i 70.

Z Brendą Vaccaro rozmawia Agnieszka Kwiecień

Publikacja: 20.01.2011 15:46

fot. Christian Alminana

fot. Christian Alminana

Foto: AFP

[b]Rz: „Jack, jakiego nie znacie” to trudny film. Eutanazja budzi ogromne kontrowersje: dla jednych jest polem do nadużyć, wyręczaniem Boga, dla innych gestem miłosierdzia...[/b]

Właśnie dlatego trzeba docenić to, co zrobił Barry Levinson. Podszedł do sprawy z wielkim wyczuciem i obiektywizmem. Pokazał zarówno zwolenników, jak i przeciwników eutanazji. Ale największą zasługą jest – według mnie – to, że sprowokował dyskusję na ten temat.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/355194_Zblizenie.html]Czytaj więcej - Zbliżenie[/link][/wyimek]

[b]Filmowa Margo wspiera brata w jego batalii o legalizację eutanazji, ale nawet ona momentami ma wątpliwości. Pani, prywatnie, podziela poglądy doktora Kevorkiana?[/b]

Al Pacino, który wcielił się w tę postać, powiedział coś bardzo ważnego: „Nie powinniśmy być zbyt pryncypialni i pewni siebie”. Nigdy do końca nie wiadomo, jak się zachowamy, jeśli sprawa będzie dotyczyła nas samych albo kogoś z naszych bliskich. Kiedy w 2001 roku umierała moja matka, zupełnie nie mogłam się z tym pogodzić. Robiłam wszystko, żeby nie pozwolić jej odejść. Gdy lekarz mówił do pielęgniarki, że ma zwiększyć dawkę morfiny, mnie ogarniało przerażenie. Człowiek przestaje myśleć racjonalnie, bałam się np., że to zastrzyk trucizny. W czasie zdjęć do „Jacka...” spotkałam się z doktorem Kevorkianem. Niewielu znam ludzi tak oddanych sprawie, którą uważają za słuszną. Kevorkian domaga się, żeby człowiek cierpiący miał prawo decydować o swojej śmierci. Jedna z moich znajomych zapowiedziała, że nie obejrzy filmu, bo sama potępia eutanazję. Wymieniła wiele argumentów: że cierpienie pozwala się odrodzić, że jest częścią naszej drogi, a człowiekowi nie wolno wyręczać Boga. Każdy ma swój punkt widzenia, nie mnie decydować, kto ma rację.

[b]Znacie się z Alem Pacino od dawna, jesteście przyjaciółmi, ale dopiero teraz – po raz pierwszy – mieliście okazję razem wystąpić w filmie.[/b]

Po prostu nasze kariery poszły w innych kierunkach i długo nie było okazji, żeby coś razem zrobić. Kiedy występowałam w teatrze w Nowym Jorku, Al przychodził do mnie za kulisy. Za którymś razem stwierdziłam, że bardzo bym chciała kiedyś z nim zagrać. Odpowiedział: „Na pewno zagramy”. No i udało się. Długo to trwało, ale w końcu się doczekałam.

[b]W jednym z wywiadów porównała pani pracę z Pacino do podróży latającym dywanem. Było aż tak fantastycznie?[/b]

Fantastycznie i niesamowicie. Było tak, jakbym wzbiła się razem z nim do nieba. I chyba ciągle tam jestem (śmiech). Al jest wspaniałym aktorem – kreatywnym i przenikliwym. Podczas zdjęć lubi puścić oko, robi coś, co zaskoczy partnera w miły sposób, chociaż tego w ogóle nie ma w scenariuszu. Zawsze traktował mnie z szacunkiem i sympatią. Jeśli ludzie dobrze się rozumieją i wzajemnie szanują, przekłada się to na artystyczny efekt. Kiedy kręciliśmy scenę, gdy Jack i Margo wychodzą z windy, Al szepnął, zanim rozsunęły się drzwi: „Brendo, po raz pierwszy jesteśmy razem w filmie i to jest niezapomniana chwila”. Chciało mi się płakać z wdzięczności i wzruszenia. To zaszczyt grać u boku takiego człowieka.

[b]Łączy was wiele, między innymi włoskie korzenie...[/b]

Sycylijskie!

[b]Tak?[/b]

Owszem. De Niro też ma sycylijskie korzenie. Najlepsi aktorzy rodzą się na Sycylii!

[b]Rozumiem. I pewnie dlatego najlepiej wam się pracuje razem.[/b]

Och, to nie tak. Między Alem i Diane Keaton w „Ojcu chrzestnym” była wprost cudowna chemia, a przecież Diane nie jest Włoszką. Włosi zawsze trzymają się razem? To stereotyp. Ktoś inny powie, że skoro Al jest spod znaku Byka, a ja Skorpiona, to stanowimy zgrany zespół.

Zapomnijmy o takich rzeczach. Tak naprawdę wszystko zależy od człowieka. Spojrzysz mu głęboko w oczy i wiesz, jak będzie się układała współpraca. Czasem myślisz: „O, nie. Z tym człowiekiem nie potrafię pracować”. Miałam taką sytuację z Jamesem Franco. Wystąpiliśmy razem w filmie „Sonny”, ale męczyliśmy się na planie każdego dnia.

[b]Czego nauczyła się pani od rodziców?[/b]

Tego, że wszystko trzeba robić z pasją. Że nie liczy się wczoraj ani jutro, tylko dzisiaj. Moja matka urodziła się niedaleko Mediolanu, ojciec pochodził z Sycylii – wszystkiego dorabiali się w Ameryce, przecierali szlaki, popularyzując kuchnię włoską. Otworzyli restaurację w Dallas.

[b]A pani nie myślała nigdy o tym, żeby się zająć rodzinnym biznesem? Jest przynajmniej kilku hollywoodzkich aktorów, którym świetnie idzie prowadzenie restauracji.[/b]

Kocham kuchnię, zwłaszcza włoską, ale nigdy nie chciałam mieć nic wspólnego z tym biznesem. Nie lubiłam ciężkiej pracy i nie wyobrażam sobie siedzenia w dusznej kuchni. Mama to uwielbiała, doskonale się tam czuła, lubiła obsługiwać gości. Mnie to nigdy nie pociągało, nie umiałabym służyć ludziom w ten sposób. Zawsze chciałam być artystką! Na scenie debiutowałam już pod koniec lat 50.

To była końcówka złotej ery amerykańskiego teatru. Potem były lata 60. – wibrujące, szalone, bardzo ekscytujący okres w Nowym Jorku. Aktorzy i artyści, tacy jak Andy Warhol, trzymali się razem.

[b]Ale potem zamieniła pani Broadway na Hollywood. Jon Voight, Dustin Hoffman, Frank Sinatra, Katharine Hepburn – to tylko fragment długiej listy osób, z którymi pani pracowała. Czym dzisiejsze Hollywood różni się od tamtego, z lat 60. i 70.?[/b]

Powiem, czego mi brakuje: tamtej elegancji, ludzi, którzy naprawdę mieli klasę. W „Porcie lotniczym ’77” grałam razem z Olivią de Havilland. To była prawdziwa dama! A dalej: Robert Mitchum, James Stewart, Warren Beatty. Miałam wielkie szczęście, że mogłam się z nimi spotkać na planie. Dziś poziom dyktują kiepskie programy telewizyjne typu talk-show.

[b]Jednak to właśnie telewizja zapewniła pani popularność.[/b]

Oczywiście. W latach 60. – zanim dostałam rolę w „Nocnym kowboju” – grałam prawie wyłącznie w serialach. No i w teatrze, oczywiście. Telewizja dawała stałe zajęcie, w filmie ciekawe propozycje zdarzały się jednak rzadko.

[b]Czyli na telewizję w trudnych momentach kariery zawsze mogła pani liczyć. Tym razem też tak było. Powiedziała pani, że reżyser „Jacka...” przywrócił pani wiarę w zawód aktorki.[/b]

I radość z wykonywania tego zawodu. Dzięki Barry’emu i „Jackowi...” odzyskałam swoją karierę. Przez trzy lata nie pracowałam, nie miałam nawet jednej propozycji. Byłam zła na cały świat i sfrustrowana. Poważnie myślałam o tym, żeby rzucić aktorstwo, i rozważałam przeprowadzkę do Europy. Chciałam pokazać ludziom z branży: skoro mnie nie chcecie, ja też mam was w nosie.

[b]Czuła się pani niepotrzebna?[/b]

W takich sytuacjach człowiek jest bezradny. John Travolta powiedział kiedyś: „Aktor nie może zrobić jednej rzeczy: obsadzić się w roli”. I to prawda. Mogłam oskarżać agenta, że się nie stara, albo narzekać na swój wiek – nie chcą mnie, bo jestem stara. Może ktoś uznał, że swoje zarobiłam i to wystarczy? Ten biznes kocha skrajności: skąpstwo i rozrzutność. Ale koniec końców, chcą cię albo nie.

[b]I wtedy przyszła propozycja od Barry’ego Levinsona?[/b]

Właściwie pomysł wyszedł od ludzi robiących casting. Ale Barry’emu się spodobał. Chyba nigdy nie byłam równie szczęśliwa jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że dostałam tę rolę. Dzięki niej wróciłam!

[i]Nocny kowboj: 20.00 | Cinemax | piątek | cinemax 2 | sobota

Jack, jakiego nie znacie: HBO | 20.10 | niedziela | 12.30 |

PONIEDZIAŁEK | 20.10 | środa | 11.30 | CZWARTEK[/i]

[ramka][srodtytul]Brenda Vaccaro[/srodtytul]

Ma 71 lat, ale temperament młodej dziewczyny. Dzięki filmowi „Jack, jakiego nie znacie” Barry’ego Levinsona (emisja w niedzielę w HBO) powróciła na szczyt, otrzymując nominację do telewizyjnego Oscara – nagrody Emmy. Gra siostrę kontrowersyjnego Jacka Kevorkiana (Złoty Glob dla Ala Pacino), zwanego Doktorem Śmiercią, który w latach 90. zasłynął w USA jako bojownik o legalizację eutanazji. Kevorkian pomógł 130 osobom w samobójstwie, za co został skazany na więzienie. Wyszedł po 8 latach.Vaccaro urodziła się na Brooklynie w Nowym Jorku, a wychowała się w Dallas w Teksasie. Zadebiutowała w 1961 roku na Broadwayu. Rozpoznawalność przyniosła jej rola u boku Jona Voighta w „Nocnym kowboju” (1969), dostała za nią nominację do Złotego Globu. Za kreację w „Bez zobowiązań” (1975) była nominowana do Oscara. Zagrała m.in. w filmach „Port lotniczy ’77”, „Koziorożec jeden”, „Supergirl” i „Miłość ma dwie twarze”. Ostatnio pojawiała się głównie w produkcjach telewizyjnych. Wystąpiła gościnnie m.in. w serialu „Bez skazy”. Była długoletnią partnerką Michaela Douglasa. Za mąż wychodziła cztery razy. [/ramka]

[b]Rz: „Jack, jakiego nie znacie” to trudny film. Eutanazja budzi ogromne kontrowersje: dla jednych jest polem do nadużyć, wyręczaniem Boga, dla innych gestem miłosierdzia...[/b]

Właśnie dlatego trzeba docenić to, co zrobił Barry Levinson. Podszedł do sprawy z wielkim wyczuciem i obiektywizmem. Pokazał zarówno zwolenników, jak i przeciwników eutanazji. Ale największą zasługą jest – według mnie – to, że sprowokował dyskusję na ten temat.

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla