[b]Rz: „Jack, jakiego nie znacie” to trudny film. Eutanazja budzi ogromne kontrowersje: dla jednych jest polem do nadużyć, wyręczaniem Boga, dla innych gestem miłosierdzia...[/b]
Właśnie dlatego trzeba docenić to, co zrobił Barry Levinson. Podszedł do sprawy z wielkim wyczuciem i obiektywizmem. Pokazał zarówno zwolenników, jak i przeciwników eutanazji. Ale największą zasługą jest – według mnie – to, że sprowokował dyskusję na ten temat.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/355194_Zblizenie.html]Czytaj więcej - Zbliżenie[/link][/wyimek]
[b]Filmowa Margo wspiera brata w jego batalii o legalizację eutanazji, ale nawet ona momentami ma wątpliwości. Pani, prywatnie, podziela poglądy doktora Kevorkiana?[/b]
Al Pacino, który wcielił się w tę postać, powiedział coś bardzo ważnego: „Nie powinniśmy być zbyt pryncypialni i pewni siebie”. Nigdy do końca nie wiadomo, jak się zachowamy, jeśli sprawa będzie dotyczyła nas samych albo kogoś z naszych bliskich. Kiedy w 2001 roku umierała moja matka, zupełnie nie mogłam się z tym pogodzić. Robiłam wszystko, żeby nie pozwolić jej odejść. Gdy lekarz mówił do pielęgniarki, że ma zwiększyć dawkę morfiny, mnie ogarniało przerażenie. Człowiek przestaje myśleć racjonalnie, bałam się np., że to zastrzyk trucizny. W czasie zdjęć do „Jacka...” spotkałam się z doktorem Kevorkianem. Niewielu znam ludzi tak oddanych sprawie, którą uważają za słuszną. Kevorkian domaga się, żeby człowiek cierpiący miał prawo decydować o swojej śmierci. Jedna z moich znajomych zapowiedziała, że nie obejrzy filmu, bo sama potępia eutanazję. Wymieniła wiele argumentów: że cierpienie pozwala się odrodzić, że jest częścią naszej drogi, a człowiekowi nie wolno wyręczać Boga. Każdy ma swój punkt widzenia, nie mnie decydować, kto ma rację.