Dyrygent musi być wierny

Valery Gergiev zdradza szczegóły pracy nad „Trojanami” i zapowiada powrót do Warszawy

Aktualizacja: 28.01.2011 08:06 Publikacja: 28.01.2011 07:54

Valery Gergiev

Valery Gergiev

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

[b]Chyba lubi pan Hectora Berlioza, gdyż dyrygował pan nie tylko „Trojanami” w Petersburgu i Warszawie, ale kilka lat temu także głośną inscenizacją „Benvenuto Celliniego” na festiwalu w Salzburgu.[/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/601183-Opera-Narodowa.html]Czytaj specjalny dodatek[/link][/wyimek]

[b]Valery Gergiev:[/b] Oczywiście, że lubię, a reżyser Philipp Stölzl zrobił w Salzburgu niesłychanie energetyczne przedstawienie w stylu amerykańskiego show. Połowa widzów była zachwycona, połowa – w tym wszyscy Francuzi – oburzona.

[b]A pan?[/b]

Powinniśmy szukać sposobów na to, by opery Berlioza prezentować w sposób atrakcyjny dla nas, ludzi XXI stulecia. Ten kompozytor na to zasługuje. W swojej epoce był twórcą niesłychanie nowatorskim, o szerokich poglądach, konserwatyzm był mu obcy, więc i my nie powinniśmy go dziś na niego skazywać.

[b]Dostrzega pan podobieństwa między „Trojanami” a dramatami Richarda Wagnera?[/b]

Poza rozmiarem tych dzieł nie. W strukturze oper Berlioza łatwo wyróżnić poszczególne numery muzyczne, Wagner zdecydowanie je odrzucał. Oczywiście w „Trojanach” jest wagnerowski rozmach epicki, ale Berlioz pamiętał o gustach ówczesnej francuskiej publiczności, która w tzw. grand opéra oczekiwała dużej sceny baletowej. Dla nas ważniejsze jest jednak pytanie, czego dzisiaj widz oczekuje od opery. W teatrach nowoczesnych, takich jak Maryjski w Petersburgu czy Opera Narodowa, musimy wsłuchiwać się w oczekiwania publiczności. Naszym obowiązkiem jest też prezentowanie tego, co najbardziej wartościowe. Dlatego w swoim teatrze dyryguję nie tylko Janačkiem, Szymanowskim, Szostakowiczem czy Prokofiewem, ale także Berliozem.

[b]I dla dzieł mało znanych, jak „Trojanie”, należy szukać szczególnie atrakcyjnej oprawy inscenizacyjnej?[/b]

Grupa La Fura dels Baus, z którą jest związany Carlus Padrissa, tworzy spektakle o niesłychanym bogactwie wizualnym. Sam pomysł wysłania „Trojan” w kosmos można uznać za szalony, Berlioz, pisząc operę, pozostawał w świecie greckiej mitologii.

Ale raz jeszcze powiem: żyjemy w XXI wieku. Carlus Padrissa zrobił opowieść komputerową i jako reżyser ma do tego prawo. Dyrygent natomiast musi pozostać wierny kompozytorowi, dbać o jakość muzyki, proporcje brzmienia, zróżnicowanie temp. W przypadku dzieła tak wielkiego i bogatego w niuanse jak „Trojanie” to zadanie wyjątkowo trudne.

[b]Nie wierzę jednak, że akceptuje wszystkie pomysły reżyserów.[/b]

Carlus Padrissa kocha muzykę, potrafi jej słuchać. Kiedy jednak jakieś dwa lata temu zaczął mi opowiadać o wirusie komputerowym atakującym „Trojan”, nie bardzo byłem przekonany. Od początku wiedziałem natomiast, że nie powinniśmy robić przedstawienia tradycyjnego. Zaczęliśmy więc dyskutować, a ja w takich sporach jestem wprawiony, często pracuję z reżyserami, którzy chcą robić supernowoczesny teatr. Nieraz wręcz skaczemy sobie do oczu.

[b]A lubi pan pracować z Mariuszem Trelińskim?[/b]

Tak, teraz rozmawiamy o trzech, czterech tytułach, które chcielibyśmy zrealizować w Petersburgu, Nowym Jorku i oczywiście w Warszawie. Operę Narodową zaczynam wpisywać do miejsc mojej pracy, choć staram się, by nie było ich zbyt wiele. Poza macierzystym Teatrem Maryjskim są London Symphony Orchestra, Metropolitan Opera w Nowym Jorku i Wiedeńscy Filharmonicy, oraz okazjonalnie Berlińscy Filharmonicy, Chicago Symphony i La Scala. W Operze Narodowej mam przyjaciół, z dyrektorem Waldemarem Dąbrowskim znamy się już ze 12 lat, z Mariuszem Trelińskim zrobiłem kilka przedstawień. Ale doby nie da się rozciągnąć, na premierę „Trojan” przyjechałem do Warszawy wprost z festiwalu w Izraelu.

[b]W przyszłym roku ma pan wrócić do Warszawy, tym razem z Teatrem Maryjskim i przedstawieniami „Wojny i pokoju” Prokofiewa.[/b]

Wystawiliśmy w Teatrze Maryjskim „Króla Rogera” w reżyserii Mariusza Trelińskiego, byliśmy z tą inscenizacją na festiwalu w Edynburgu. To ważne, by widzom w Petersburgu przybliżyć najlepszą polską muzykę, na koncertach grywamy utwory Pendereckiego czy Lutosławskiego. Teraz chcielibyśmy pokazać polskiej publiczności któreś z rosyjskich dzieł. Jedną z naczelnych idei całej mojej działalności jest promowanie utworów rzadko wykonywanych, mniej znanych, a bardzo wartościowych. Wielka opera „Wojna i pokój” z pewnością do takich należy.

[i]rozmawiał Jacek Marczyński[/i]

[b]Chyba lubi pan Hectora Berlioza, gdyż dyrygował pan nie tylko „Trojanami” w Petersburgu i Warszawie, ale kilka lat temu także głośną inscenizacją „Benvenuto Celliniego” na festiwalu w Salzburgu.[/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/601183-Opera-Narodowa.html]Czytaj specjalny dodatek[/link][/wyimek]

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"