O dziwo rozczarowała Doda. Miało być z pazurem i prowokująco, miała wodzić na pokuszenie swą najnowszą płytą, a skończyło się bezbarwnym występie, w którym główna rolę odgrywał kiepski gust. Doda co prawda się starała – przebrała się za morską syrenę, dokleiła sobie szpiczaste uszy elfa i zrzuciła buty, ale jej nowy repertuar jest znacznie gorszy – jak to możliwe? - od tego, którym dotąd przyciągała uwagę. Nie pomogło silenie się na widowisko podobne do tych, jakie serwują Madonna i Gaga – Doda ma do zaoferowania tylko tanią podróbkę, a co gorsza – traci niezbędny w popie instynkt. Między rozrywkową prowokacją a pospolitą wulgarnością jest wyraźna granica. Zamykając występ ordynarną i głupią piosenką „Fuck It" Doda pokazała, że jej inwencja jako popowej tygrysicy się wyczerpuje.
W bardzo dobrej formie jest natomiast Kayah, która przygotowała przemyślane i spójne widowisko. Trudno o większy kontrast – swoje 30 minut wypełniła muzyką graną przez ponad 20 muzyków. Zaprosiła Royal String Quartet, towarzyszyła jej też potężna bateria instrumentów dętych. Każdy utwór był konsekwentnie skomponowaną całością, połączoną z wizualizacjami i oprawą świetlną. Jeśli coś można widowisku zarzucić, to że Kayah – prawdopodobnie znużona przebojami sprzeda lat – śpiewa „Na językach" czy „Supermenkę" w aranżacjach gorszych niż oryginały. Podczas niedzielnego koncertu dzieliła ją od Dody nie tylko muzyczna klasa - Kayah jest pracowitą artystką: wychodzi na scenę, by publiczność dobrze się bawiła. A dobra rozrywka, to ciężki kawałek chleba. W dobie playbacku, nieczęsto jest szansa zobaczyć to w telewizji.
Kończąc występ, Kayah dziękowała organizatorom festiwalu, że zdecydowali się na imprezę z muzyką graną na żywo. Ta uwaga dotarła za pewne do Dody, która występowała w towarzystwie dwóch klawiszowców, mimo że we wszystkich jej piosenkach najgłośniej słychać... gitary.
Najciekawszy był finał festiwalu. W konkursie Trendy, prezentującym artystów rozpoczynających kariery, poziom był najwyższy od kilku lat. Wygrali członkowie Neo Retros, zespołu reprezentującego bardzo gorący teraz gatunek - indie. Otrzymali dwie nagrody - jury i widzowie byli zgodni. Słabych występów w konkursie nie było, świetnie zaprezentowała się grupa The Boogie Town i złożony z utalentowanych muzycznie dziennikarzy zespół Poparzeni Kawą Trzy (nagroda dziennikarzy). Inni wykonawcy, m.in. Honorata Skarbek, The Lollipops czy The Rotten Bark udowodnili, że młodzi polscy muzycy doskonale wiedzą, co i jak gra się dziś na świecie. Gorzej, że energię i talent poświęcają na naśladowanie zagranicznych trendów. Zabrakło odwagi i oryginalności, ale było solidnie i bez efekciarstwa. Obejdziemy się bez Dody.