wego czasu kontrowersje wzbudził film „Życie jest piękne". Jeszcze większe np. komiks „Maus". Czy pana książka ma być kolejną próbą niestereotypowego mówienia o Holocauście?
Richard Zimler:
Nie było moim zamysłem napisanie książki niestereotypowej, jakkolwiek oczywiście chciałem, aby była niezwykła. Miała stać się opisem codziennego życia w gettach utworzonych przez nazistów. Przez całe życie czytałem wiele na temat Holocaustu, wiedziałem jednak bardzo niewiele o gettach. Im więcej o nich czytałem, tym bardziej jawiły mi się jako „żydowskie wyspy" odcięte od świata. Ten obraz mnie zafascynował. Moi krewni przebywali w takich miejscach, zanim wysłano ich do obozów śmierci – głównie w Brzezinach, w Łodzi, i w Warszawie – dlatego zbieranie materiałów do książki stało się dla mnie poszukiwaniem informacji na temat ostatnich lat ich życia.
Jednocześnie chciałem także zgłębić losy starszego człowieka, psychiatry Erika Cohena powracającego do miasta, w którym nie ma już jego przyjaciół ani bliskich. Jestem bardzo zainteresowany tym, w jaki sposób jesteśmy w stanie odnaleźć w sobie odwagę, by żyć dalej, po tym, jak dotknęła nas ogromna tragedia. Sądzę, że to bardzo ważny temat.
Swoją drogą film „Życie jest piękne" nie podobał mi się. Nie uznałem go za zabawny, a historia, którą opowiada, wydała mi się niewiarygodna. Wyszedłem z kina w połowie.