Wyreżyserowany przez Jacka Raginisa, potomka dowódcy spod Wizny, klip przypomina raczej film, gdyż ma oś fabularną, przedstawia duże sceny zbiorowe, widać też, że podczas kręcenia zastosowano środki stosowane w regularnej produkcji filmowej. Znakomicie „zagrała" wolska fabryka Norblina.
Socrealizm magiczny
Jeżeli artyści nie szukali nad Wisłą bohaterstwa, przyciągała ich brzydota nosząca znamiona egzotyki. W pierwszych sekundach „The World Keeps Turning", klipu hardcorowo-metalowego Napalm Death, widzimy szkaradne, czarno-białe ujęcie Okęcia. Nowofalowe The Style Council pokazuje w swoim „Walls Come Tumbling Down" więcej – nie tylko przaśne wnętrze klubu Akwarium i koncert dla siedzącej nieruchomo, wąsatej publiczności w swetrach, ale też siermiężne tramwaje, ochlapany deszczem sklep nocny czy Pałac Kultury. Kamera koncentruje się na starszym panu w czapce maciejówce (wyciera nos palcem) czy billboardzie z Polonezem i adresem (al. Stalingradzka). Nie zabrakło też półkilometrowego budynku przy ul. Kijowskiej.
Znany warszawiakom „jamnik" znacznie większą rolę odgrywa w „Love Will Come Through" poprockowego Travisa. Brytyjczycy zilustrowali urokliwą balladę w konwencji prawdziwego socrealizmu magicznego. Nic, tylko kruszący się beton, pomazane mury, dzieci grające w piłkę w błocie i tania odzież. A pomiędzy tym wszystkim kowboj z Indianinem goniący Cyganki. Zupełnie abstrakcyjna, osadzona w praskich klimatach wizja zaskoczyła fanów. Choć nie każdy poznał naszą Pragę. „Mógłbym przysiąc, że to Bukareszt! Wszystko, co robiły cholerne komuchy, było równie brzydkie!" – komentuje jeden z internautów.
Piękno Warszawy zagraniczni twórcy odkrywali głównie w tutejszych kobietach. Lil Dap, ceniony niegdyś raper z nowojorskiego składu Group Home, w teledysku do „Steady Frontin'" krąży po restauracji Sheesha wśród roznegliżowanych pań i – tu nieświadomy akcent świąteczny – sznurów lampek. Kto potrzebuje więcej groteski, powinien zdecydować się na „Rapeur Gabonnais" rapera Koby.
Akcja spod bramy Uniwersytetu Warszawskiego przenosi się do drogich hoteli i klubów, gdzie nasmarowany oliwką, obwieszony biżuterią mieszkaniec Afryki odgrywa rolę samca alfa pośród bladych blondynek w bieliźnie.
Miasto mieszanka
Z tym większą radością należy przyjąć fakt, że Giulię y Los Tellarini zainspirowała prawdziwa miłość, zaś Warszawę uważa za „perfekcyjną mieszankę przeszłości ze współczesnością, Wschodu z Zachodem". Jest więc szansa, że i miasto zostanie pokazane z odrobiną uczucia. Artystka mówi o nim i jego mieszkańcach bardzo ciepło