Stulecie wokalistek – kobiety rządzą popem

Muzyka rozrywkowa od dekady należy do wokalistek. Zamiast nowych nurtów i brzmień pojawiają się kolejne diwy i idolki, a mężczyźni milczą

Aktualizacja: 07.01.2012 10:44 Publikacja: 07.01.2012 00:02

Adele zdystansowała konkurentki zwyczajnością

Adele zdystansowała konkurentki zwyczajnością

Foto: Getty Images/AFP, Kevin Winter Kevin Winter

Przed dekadą twórcy popu dostali zadyszki i od tej pory zajmują się głównie wspominaniem. Tłok i stymulująca rywalizacja – tylko w damskim sektorze. Ostatnim dziesięcioleciem zawładnęły wyraziste i utalentowane wokalistki.

Obecnie na fali jest Adele. Zdystansowała konkurentki zwyczajnością i piosenkami o sprawach, które przydarzają się każdemu. Brytyjka za album „21" jest nominowana do sześciu statuetek. Mało jednak prawdopodobne, że dłużej utrzyma się na szczycie. Światowa publiczność, spragniona popowych bogiń, błyskawicznie wynosi je na piedestał i równie szybko z niego strąca.

W nowe tysiąclecie weszliśmy w rytmie Madonny. Mocną płytą „Music" przedłużała karnawał i przypominała taneczną atmosferę nowojorskich klubów z początku lat 80. Po przygotowany przez nią eliksir tańca miały wkrótce sięgnąć młodsze koleżanki – Rihanna, Gaga i Beyonce. Królowa popu nie została zdetronizowana (w 2012 r. ukaże się jej nowy album, ruszy też pewnie trasa koncertowa), ale gwałtownie przybyło jej konkurentek.

Eliksir tańca

Rok po „Music" świat chciał już słuchać wyłącznie Alicii Keys. Albumem „Songs In A Minor" z piosenką „Fallin" publicznie zachwycał się nawet – zwykle milczący jak głaz – Bob Dylan. Debiutantka Keys jednej nocy odebrała pięć statuetek Grammy, rozpoczynając hossę nowej generacji wokalistek.

Sława „Fallin" jeszcze nie wybrzmiała, a przy fortepianie siedziała już inna dziewczyna. Rok 2002 należał do Norah Jones. Jej melancholijna płyta „Come Away with Me" sprzedała się w 20-milionowym nakładzie, była numerem jeden w wielu krajach. Córka Ravi Shankara także pozowała do zdjęć z pięcioma złotymi statuetkami Grammy.

Reklama
Reklama

Nastrój znów szybko się zmienił: następny sezon należał do zmysłowej, dynamicznej Beyonce, która pierwszą solową płytą „Dangerously In Love" brała odwet za lata męskiej hiphopowej dominacji. W czarnych brzmieniach od końca lat 80. prym wiedli raperzy, mistrzowie surowej muzyki ulicznej. Alicia Keys i lansująca nowoczesny feminizm Beyonce upomniały się o to miejsce, które wcześniej zajmowały Aretha Franklin czy Chaka Khan.

Obie kontynuują dorobek soulu, świetnie adaptując tradycje do nowych czasów. O ile Keys jest przede wszystkim doskonałą kompozytorką, o tyle Beyonce ma do zaoferowania muzyczny talent, przeboje, seksapil i widowiskowość. Pięć Grammy za solowy debiut w 2004 r. to kropla w morzu – dziś ma 16 statuetek. Sprzedała 75 milionów płyt, a dla amerykańskiego show-biznesu jest kimś na miarę Barbry Streisand czy Stevie Wondera.

Rihanna zaś, początkowo lansowana na drugą Beyonce, okazała się raczej czarnoskórą reinkarnacją Britney Spears i woli zarabiać na infantylnym repertuarze.

Muzyczny odwyk

Zanim jeszcze w 2007 r. ziemia zadrżała pod wpływem „Rehab", niezwykłego triumfu doczekały się w Stanach wokalistki country z grupy Dixie Chicks. Przejdą do historii jako jedyne, które bezpardonowo pokazały George'owi W. Bushowi, co o nim myślą. Za to oraz za udaną płytę Akademia nagrodziła je czterema złotymi gramofonami.

Ale to Amy Winehouse, wzdragająca się w słynnej piosence przed pójściem na odwyk, odcisnęła najsilniejsze piętno na popie ostatnich lat. Na powrót wniosła do piosenek szczerość i silne przeżycia, które przez 30 lat ustępowały miejsca widowiskowym popisom. Cofając się muzycznie do lat 60. i 70., Winehouse przywołała erę wielkich wokalistek, które zdobywały szczyty list utworami pełnymi uczuć.

Talent Winehouse (dostrzeżony także przez Amerykanów) uruchomił lawinę. W Wielkiej Brytanii pojawiły się inne piosenkarki próbujące odbyć sentymentalną podróż w przeszłość. Duffy błysnęła i zgasła, ale wygląda na to, że Adele zostanie z nami na dłużej.

Reklama
Reklama

Z zupełnie innej bajki pochodzi Lady Gaga, która rozkręca swój show od 2009 r. i premiery „The Fame". Bardzo utalentowana muzycznie, postawiła jednak na spektakularność i prowokacje. Zajmuje się miksowaniem cudzych pomysłów i wizerunków, co daje jej silną pozycję w show-biznesie, ale nie w muzyce – nagrody utrzymuje w mało znaczących kategoriach. Fenomen Gagi zarabiającej rocznie 90 mln dolarów potwierdza, że kobiety są obecnie decydującą siłą przemysłu muzycznego. Groźni raperzy i ostrzy rockmani zeszli w kulisy, teraz to oni muszą zaczekać.

Przed dekadą twórcy popu dostali zadyszki i od tej pory zajmują się głównie wspominaniem. Tłok i stymulująca rywalizacja – tylko w damskim sektorze. Ostatnim dziesięcioleciem zawładnęły wyraziste i utalentowane wokalistki.

Obecnie na fali jest Adele. Zdystansowała konkurentki zwyczajnością i piosenkami o sprawach, które przydarzają się każdemu. Brytyjka za album „21" jest nominowana do sześciu statuetek. Mało jednak prawdopodobne, że dłużej utrzyma się na szczycie. Światowa publiczność, spragniona popowych bogiń, błyskawicznie wynosi je na piedestał i równie szybko z niego strąca.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Kultura
Polka wygrała Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie. Plakat ma być skuteczny
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Kultura
Kendrick Lamar i 50 Cent na PGE Narodowym. Czy przeniosą rapową wojnę do Polski?
Patronat Rzeczpospolitej
Gala 50. Nagrody Oskara Kolberga już 9 lipca w Zamku Królewskim w Warszawie
Kultura
Biblioteka Książąt Czartoryskich w Krakowie przejdzie gruntowne zmiany
Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama