Słynące z zabytków i wina miasto powitało ambitny europejski jazz słońcem i ufnie otworzyło sięna nowe doznania. A tych dostarczyły już pierwszego dnia imprezy zespoły z Finlandii, Irlandii i Belgii. Festiwal, który ma swoją siedzibę w Dublinie, co dwa lata organizuje koncerty w atrakcyjnych miejscach Europy. Kameralna sala w Casa da Musica, futurystycznym budynku zaprojektowanym przez holenderskiego architekta-wizjonera Rema Koolhaasa, okazała się za mała dla wszystkich chętnych, wiele osób słuchało stojąc.
Realistyczna cena biletów - 10 euro za wieczór lub 30 euro za karnet na cztery dni, nie stanowiła problemu dla młodych słuchaczy przeważających na widowni. Festiwal otworzyła grupa Big Blue. Młodzi Finowie stworzyli ciekawe brzmienie, w którym dominuje trąbka Kalevi Louhivuoriego. Co ciekawe, lider nie wzoruje się na amerykańskich trębaczach. Bliżej mu do Norwega Nilsa Petera Molvaera czy Duńczyka Palle Mikkelborga.
Pierwsze wrażenie, to silna integracja dźwięków tworzonych przez cały zespół wydający się jednym, muzycznym organizmem. Cecha druga, również przypisywana często zespołom skandynawskim, to umiejętne wykorzystanie długo wybrzmiewających w przestrzeni dźwięków. Tajemnicza ballada wykonana przez Kaleviego na trąbce skrzydłówce, intrygująca dramaturgia pozostałych tematów przykuły uwagę publiczności.
Zespół potrafił zaciekawić także kontrastowym zestawieniem łagodnie brzmiącej trąbki z niepokojącym rytmem perkusji, a melodyjne tematy były urozmaicane zaskakującymi harmoniami fortepianu Antti Kujanpaa. Pochodzący z Dublina zespół Thought-Fox to kwintet z wokalistką Lauren Kinsella. Już nazwa zaczerpnięta z poematu Teda Hughesa sugerowała dbałość o myśli zawarte w słowach. Irlandka śpiewa poezje i własne teksty w stylu będącym syntezą dokonań nowatorskich wokalistek. Nie stroni od wokaliz w stylu Urszuli Dudziak, czy śpiewania scatem niczym Betty Carter. Najlepiej wypadły jej duety z kontrabasistą Michaelem Coadym, kiedy oboje improwizowali w najlepsze. Dynamiczny styl Lauren Kinselli nie pozwolił skupić się na łagodnej barwie jej głosu, co można uznać za atut młodej wokalistki. Prawdziwą sensację dyrektor festiwalu Gerry Godley zostawił na finał pierwszego wieczoru.
To belgijskie trio De Beren Gieren, jedyna taka formacja na 12 Points. Cały ich występ zastanawiałem się, do jakiego innego zespołu można ich porównać i nie znalazłem analogii. Belgowie znaleźli formułę fortepianowego tria tak oryginalną, że legendarne szwedzkie e.s.t. wydaje się przy nich klasyką jazzu. Kompozytorem repertuaru jest pianista Fulco Ottervanger, skromny, wręcz nieśmiały poza sceną, ale kiedy siadł do klawiatury zamienił się w prawdziwego demona fortepianowych improwizacji.