Reklama

Stary jazz poległ w Porto

Młodzi europejscy muzycy zaprezentowali w Portugalii odważne, różnorodne koncepcje improwizacji

Publikacja: 20.02.2012 01:05

Maciej Obara zagrał ze swoim kwartetem utwory z najnowszej płyty „Equilibrium”

Maciej Obara zagrał ze swoim kwartetem utwory z najnowszej płyty „Equilibrium”

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Korespondencja z Porto

Szósta edycja festiwalu 12 Points, jedynej imprezy prezentującej wyłącznie młodych, europejskich jazzmanów, odbyła się tym razem w Porto, w futurystycznym budynku Casa da Musica. Zagrało 12 zakwalifikowanych zespołów, w tym nasz kwartet Macieja Obary. Wszystkie zaprezentowały muzykę rywalizującą z najlepszym amerykańskim jazzem. Muzycy Europy dowiedli, że w odkrywaniu nowych dźwięków są odważniejsi od potomków tych, którzy jazz wymyślili.

Nasz zespół zaprezentował najwyższy poziom i dojrzałość wyrafinowanych jazzmanów, ale serca słuchaczy podbili muzycy o rewolucyjnych poglądach: francuska grupa Actuum, belgijski De Beren Gieren, brytyjski WorldService Project i włoski pianista Livio Minafra.

Maciej Obara Quartet przedstawił utwory z najnowszej płyty „Equilibrium". W 50-minutowym występie grupa zawarła kwintesencję swojej muzyki opartej na rozbudowanych improwizacjach. Ekspresyjne saksofonowe solówki lidera natychmiast podnosiły temperaturę. Kontrastowały z nimi nastrojowe improwizacje pianisty Dominika Wani, niezwykle finezyjne w harmoniach i subtelne w brzmieniach.

O obu muzykach z uznaniem mówiono w kuluarowych komentarzach, ale wyczułem, że po młodych Polakach spodziewano się bardziej radykalnej muzyki.

Reklama
Reklama

Tej dostarczył kwartet Actuum z Paryża reprezentujący scenę Coax Collectif. Gdyby skrzyżować zawiłości awangardzistów: Anthony'ego Braxtona i Johna Zorna, to byłaby tylko połowa tego, co dali młodzi Francuzi. Ich utwory o niezbyt wymyślnych tytułach, jak „1A", „1B" czy „Microsmurf 1" zainspirowany komiksem o niebieskich stworkach, były labiryntem dysonansów. Zadowoleni ze swojej koncepcji totalnego free-jazzu hasali po skalach, szokowali nieparzystą rytmiką wywołującą zadyszkę nawet u osłuchanych miłośników zwariowanej synkopy.

Saksofonista i trębacz zmietli ze sceny pozostałości po jazzie, który można nazwać nowoczesnym, odesłali go do lamusa. Łagodniej obeszli się z kanonem jazzu Belgowie z De Beren Gieren. Trio fortepianowe wymyśliło tak oryginalne brzmienie, że nie da się ich porównać ani z legendarnym już e. s. t. czy amerykańskimi formacjami.

Pianista Livio Minafra zawładnął sercami słuchaczy, angażując ich w spektakl wzbogacający akordy o brzęk kluczy naśladujący tropikalny deszcz czy o preparowane dźwięki strun fortepianu, na których ochotnik wybrany z widzów kładł różne przedmioty.

Złamaniem jazzowej tematyki okazał się występ ciepło przyjętej folkowej grupy Divanhana z Sarajewa. Atmosferę ożywił także punkjazzowy WorldService Project. To był idealny wybór na kończący się karnawał.

Za rok festiwal 12 Points wraca do Dublina, gdzie się narodził, a jego szef Gerry Godley już obserwuje, co ciekawego pojawia się w młodym jazzie. Jest szansa, że za dwa lata impreza zawita do Wrocławia.

Kultura
Waldemar Dąbrowski znowu na czele Opery, tym razem w Szczecinie
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama