W ciągu piętnastu lat działalności szwedzki zespół zdobył ogromną popularność, zachwyt krytyków i niezliczone nagrody. Nazywano ich zespołem dekady przed i po roku 2000. Wypracowali niepowtarzalne brzmienie, zawsze byli kreatywni, każda ich płyta była inna od poprzedniej, każdy koncert był wydarzeniem, przeżyciem, które zapamiętywało się tak, jak koncerty Milesa Davisa - na zawsze. Potwierdzeniem był genialny album „Live in Hamburg" nazwany przez londyński „Times" Płytą Dekady.
Kiedy 14 czerwca 2008 r. świat jazzu obiegła tragiczna wiadomość o śmierci pianisty Esbjörna Svenssona podczas nurkowania, wydawało się, że zamknął się ważny rozdział w historii muzyki improwizowanej. A jednak wkrótce ukazał się album „Leucocyte" będący swoistym testamentem pianisty. Dziś wiemy, że z ostatniej sesji tria zostało więcej nagrań. Właśnie ukazał się album „301" pokazujący nieskończone możliwości jazzu - stylu, który nieustannie się rozwija.
Pod koniec 2006 roku trio e.s.t. wyruszyło w światowe tournée. Po raz trzeci dotarli do Japonii i na Antypody. Przerwę w koncertach wykorzystali na próby i nagranie nowego materiału. Wynajęli słynne Studio 301 w Sydney i zarejestrowali tam ponad dziewięć godzin grupowych improwizacji. Esbjörn Svensson i jego koledzy: kontrabasista Dan Berglund i perkusista Magnus Öström wybrali materiał na dwie płyty. Pierwsza to „Leucocyte", druga - „301" - zredagowana już bez pianisty, właśnie się ukazała i z pewnością poruszy fanów i muzyków.
Album otwiera nastrojowa melodia grana przez Svenssona solo na fortepianie. Ciepłe, subtelne akordy wleją słodycz w serca słuchaczy. Dopiero po trzech minutach dołączają do niego Dan Berglund grający smykiem na kontrabasie i Magnus Öström szorujący szczoteczkami po bębnach. Temat „Behind the Stars" przechodzi niepostrzeżenie w drugi utwór „Inner City, City Lights". Svensson rzuca akordy, jakby niepełne, preparuje brzmienie fortepianu, mruczący bas i cykająca jak zegarek perkusja tworzą monotonne tło. Pojawia się głos, który jak jedna nuta zawołania powtarzany jest w pętli niczym mantra. Tak prostymi środkami muzycy stworzyli napięcie oczekiwania, które rozładowują tematem The Left Lane" zagranym w stylu, który fani zespołu znają z wcześniejszych płyt. Wtedy e.s.t. było jednym z wielu jazzowych zespołów próbujących znaleźć nową formułę jazzowego tria. I udało im się. Svensson przypomina tu Brada Mehldaua, a może jest już odwrotnie? To Amerykanin czerpie dziś inspiracje z testamentu Szweda.