Muzyk, którego biografia jest bodaj najbardziej zmistyfikowaną historią w ostatnich dekadach rocka, zatytułował najnowszą płytę Blunderbuss. Nazwę zapożyczył od garłacza, czyli broni palnej z rozszerzoną lufą. Używali jej głównie marynarze, ponieważ w czasie abordażu łatwo było ją ładować.
White jest w podobnej sytuacji co wilki morskie i korsarze. Zerwał z poprzednimi zespołami White Stripes, Dead Weather i Racounters, rozstał się z perkusistką Meg White, rozwiódł z top modelką Karen Elson i uciekając ze znanych sobie portów - szuka nieodkrytych muzycznych lądów, by zacząć nowy rozdział w życiu.
- Przez długi czas rezygnowałem z płyt pod własnym nazwiskiem, ale najnowsze nagrania musiałem wydać jako Jack White, ponieważ wyrażają wyłącznie moje emocje - powiedział w jednym z wywiadów. Jak się okazało, prawda wygląda nieco inaczej. Teksty dopisał ostatnio, ale większość nowych kompozycji stworzył już wcześniej z myślą o innych artystach, m.in. o Tomie Jonesie, Insane Clown Pose, a także RZA, członku raperskiego kolektywu Wu-Tang-Clan. Ten ostatni nie pojawił się na nagraniach w studiu Jacka Whitea w Nashville, gdzie od 2009 r. powstało już 120 albumów, a dobre piosenki nie mogą się zmarnować. Blunderbuss je uratował.
Do dorobku muzyka, który pomimo młodego wieku miał już zaszczyt występować z Bobem Dylanem, The Edge, Jimmym Page'em i The Rolling Stones, dodają nową jakość. Wcześniej Whitea można było porównywać, zwłaszcza brzmienie głosu, z Robertem Plantem z Led Zeppelin. Na nowej płycie największe znaczenie ma 'pianino w stylu Iana Stewarta, który towarzyszył zarówno Zeppelinom, jak i Stonesom. Dlatego płyta brzmi mniej hardrockowo, a bardziej refleksyjnie, barowo, jamowo.
White zagrał na pianinie w kołysance "I Guess I Should Go To Sleep" i wręcz bajkowo brzmiącym "Hip (Eponymous) Poor Boy", będącym opowieścią o mężczyźnie, który musi się dostosować do kapryśnej korebiety. Zasiadł też za elektrycznym pianinem Rhodesa, by znacznie mocniej zaśpiewać "Missing Pieces.
Najostrzejszą kompozycją na płycie jest Sixteen Saltines. White śpiewa z hardrockową furią o zazdrości, pointując partie wokalne gitarowymi riffami. W Freedom at 21 powracają ciężkie bluesowe klimaty znane z płyt Dead Weather. Nowością jest blues Love Interruption zagrany z towarzyszeniem klarnetów. W I'"m Shakin' White" bawi się konwencją retro, fantastycznie dialogując z żeńskim chórkiem w stylu lat 50.
O tym, że jest mistrzem stylizacji, przekonał fanów, grając premierowe piosenki w słynnym programie telewizyjnym Saturday Night Live. "Love Interruption" wykonał z towarzyszeniem żeńskiego zespołu, "Sixteen Saltines" zaś - męskiego. Przebił występującą wcześniej Lanę Del Rey. Retro Jacka jest po prostu lepsze.