Historyczne pasje Łubieńskiego znów jednak dają o sobie znać. Akcja fabuły rozgrywa się przecież na Krecie – kolebce europejskiej cywilizacji. Ciągle zatem powracają w „Turnusie" echa przeszłości – tej najdawniejszej i tej z czasu wielkiej bitwy aliantów z wojskami hitlerowskimi podczas II wojny światowej. Łubieński tropi jej ślady na wyspie, dzięki czemu jego powieść zyskuje tajemniczy klimat.
Bohaterka Łubieńskiego, Persi, próbuje uciec od polskiej biedy w Białej Podlaskiej i od fałszywego, światowego blichtru Paryża, w którym także mieszkała. Swoje miejsce znalazła w końcu na Krecie, gdzie pracuje jako rezydentka biura turystycznego. Wśród gości jednego z turnusów pojawił się zaś nieuznający konwenansów Profesor, który nie zamierza ograniczyć wakacji do bezmyślnego leżenia na plaży.
Co będzie dalej, nie można zdradzić. Ci wszakże, którzy sądzą, że autor poprowadzi akcję wyłącznie ku letniemu romansowi, są w błędzie. Od fabuły pełnej zaskakujących zwrotów Tomasza Łubieńskiego bardziej interesują inne tematy.
Pierwszym z nich jest sama Kreta – przedstawiona inaczej niż w turystycznych przewodnikach, a naprawdę fascynująco. Krajobrazy wyspy są w „Turnusie" sugestywne, oddają jej zapach i koloryt. Wabi czytelnika swą tajemnicą najwyższy szczyt – Psiloritis, na który wybierają się tylko nieliczni.
Po lekturze tej książki będziemy znać tę wyspę znacznie lepiej. Równie ciekawy jest portret bohaterki. Łubieński okazał dużą sprawność w powieściowej narracji – potoczystej i dynamicznej. Prowadzi ją sama Persi, stopniowo i we fragmentach odsłaniająca wydarzenia ze swego życia.
Dużo w tym monologu Persi wątków pobocznych, z tej mozaiki powstaje przekonujący portret współczesnej singielki – ciągle uciekającej od samej siebie, od odpowiedzialności za drugiego człowieka, od miłości, nawet od czułości. Co otrzymuje w zamian? Trzeba przeczytać „Turnus", by się tego dowiedzieć. Na lato lektura wręcz wzorcowa.