To jest najdłuższa pauza w karierze Krystiana Zimermana. Z początkiem 2011 roku oznajmił, że na 18 miesięcy zawiesza działalność koncertową. Kiedy po okresie milczenia jego nazwisko pojawiło się w programie festiwalu w Salzburgu, wzbudziło niebywałe zainteresowanie. Recital polskiego pianisty miał być jednym z najważniejszych wydarzeń.
Krystian Zimerman w utworach Debussy'ego, tego nie można przegapić. Z pewnością zagrałby je olśniewająco - uważa wybitny krytyk francuski Didier van Moere, który tak zaplanował pobyt w Salzburgu, by 22 sierpnia być na recitalu.
Cztery dni przed tą datą poinformowano, że z powodu niedyspozycji Krystian Zimerman nie przyjedzie. - Coś dziwnego z nim się dzieje - sądzi Didier van Moere - dwa lata temu też w ostatniej chwili odwołał w Salzburgu oba występy. Pianista tłumaczył wówczas, że złośliwa infekcja, której nabawił się w Japonii, pokrzyżowała plany koncertowe.
Niechęć do podróży
Wiadomo jednak, że Krystian Zimerman jest wyjątkowo trudnym artystą. Sam decyduje o swoim losie, nie ma zaufania do impresariów. A o jego podróżach po świecie wręcz krążą legendy. Zdarza się, że osobiście przewozi ciężarówką własny fortepian w częściach i sam zajmuje się montażem przed koncertem, dobierając odmienne klawiatury do utworów różnych kompozytorów. Kiedy zimą 2011 roku rozmawiał z polskimi dziennikarzami, nie ukrywał wobec nas, że występy go męczą i najchętniej by z nich w ogóle zrezygnował. Z jego tras znikają kolejne kraje. Z powodów politycznych wykreślił Rosję (za niewyjaśnienie sprawy Katynia), a w 2009 roku USA (za chęć militarnej dominacji nad światem), choć amerykańska publiczność darzy go szczególną estymą. Salzburg jest jednak dla niego ważny, dobrze się tu czuje, grywa z zadziwiającą regularnością, ale znów sprawił zawód.
Norweskie zastępstwo
W ciągu kilkunastu godzin dyrekcja festiwalu znalazła jednak godne zastępstwo. 42-letni Norweg Leif Ove Andsnes nie jest obdarzony równą charyzmą, ale należy do europejskiej elity pianistycznej. Wykazał się niemałą odwagą, bo dla fanów Polaka (niewiele osób zwróciło bilety) przez pół wieczoru grał utwory Chopina. Walce były nieco bezbarwne, ballady - interesujące. Artystyczną klasę najpełniej pokazał jednak w Sonacie Waldsteinowskiej Beethovena.