W tym roku też będą. Zachęceni reakcjami publiczności i zafascynowanych takimi spotkaniami muzyków organizujemy koncerty z udziałem koreańskich artystów. Przyznam, że zakochałem się w muzyce koreańskiej rok temu, kiedy miałem okazję posłuchać jej na żywo podczas pobytu tam na festiwalach. To było moje życiowe odkrycie. Usłyszałem wspaniałą muzykę na najwyższym poziomie artystycznym, poznałem niezwykłych artystów, których teraz chcę przedstawić polskiej publiczności. Co ciekawe, improwizacja jest ważną częścią tradycyjnej muzyki koreańskiej.
Jazztopad jest jednym z nielicznych w Polsce festiwali z charakterem. Jak określiłby pan jego założenia programowe?
Na mapie festiwali wyróżnia nas podejście do programu. Zamawiamy utwory, które u nas mają premiery. Nie występują artyści przypadkowi, którzy akurat mają wolny termin i znajdują się w pobliżu. Dajemy im możliwości kreowania własnych projektów. Przyjeżdżają na kilka dni, co wyrywa ich z codzienności i pozwala traktować występu we Wrocławiu w wyjątkowy sposób. Tu także muzyka przychodzi do ludzi. Nobliwe miejsca, jak filharmonia, potrafią stwarzać bariery, dla niektórych nie do pokonania. W mniej zobowiązujących sytuacjach czują się jak u siebie. Jazztopad przełamuje schemat słuchania żywej muzyki w salach. Nowością będą otwarte próby, podejrzymy artystów w procesie twórczym. Kontynuujemy warsztaty mistrzowskie z udziałem publiczności, które w tym roku poprowadzi legendarny perkusista Jack DeJohnette. Oczywiście są też giganci jazzu na jedynych koncertach w Polsce.
Efektem współpracy z europejskimi festiwalami jest projekt Take Five: Europe prezentowany na najważniejszych festiwalach, także we Wrocławiu.
To projekt specjalny, do którego Jazztopad został zaproszony przez London Jazz Festival. Jest to współpraca pięciu prestiżowych festiwali skierowany do młodych zdolnych artystów. Dzięki Take Five: Europe zaistnieli na europejskich scenach saksofonista Maciej Obara i kontrabasista Maciej Garbowski. Współpraca międzynarodowa jest dla mnie bardzo istotna. Jazztopad został przyjęty w tym roku do działającej od ćwierć wieku organizacji Europe Jazz Network zrzeszającej ponad 90 członków z 26 krajów. Jesteśmy jedynym polskim reprezentantem, a są tam szefowie najważniejszych festiwali, promotorzy, kluby jazzowe. Pierwsze kontakty uświadomiły mi, jak mała jest wiedza o polskim jazzie poza granicami. Znane są właściwie dwa, trzy nazwiska: Tomasz Stańko, Marcin Wasilewski, Leszek Możdżer.
Festiwal rozpoczną i zakończą gwiazdy free-jazzu z lat 60. Czy coś je łączy?