Umiejętności przychodzą z wiekiem

Mirosław Jacek Błaszczyk, dyrektor artystyczny Filharmonii Śląskiej, mówi o swoich zainteresowaniach współczesną muzyką polską i o dojrzewaniu dyrygenta

Aktualizacja: 16.11.2012 08:50 Publikacja: 16.11.2012 08:48

Umiejętności przychodzą z wiekiem

Foto: materiały prasowe

Czuje się pan wnukiem Grzegorza Fitelberga?

Mirosław Jacek Błaszczyk: W pewnym sensie tak. Jego jedyny uczeń i wychowanek Karol Stryja był mi bardzo bliski. Nie tylko jako profesor, po śmierci mojego ojca bardzo mi pomagał. Doradzał nie tylko w sprawach muzycznych, ale i życiowych.

A teraz, będąc szefem Filharmonii Śląskiej, tak jak oni konsekwentnie promuje pan współczesną muzykę polską.

Miłość do niej zaszczepił mi Karol Stryja, zwłaszcza do Karola Szymanowskiego, który był przyjacielem Fitelberga. Przez całe życie często dyryguję więc jego utworami, choćby II Symfonią, której unikają inni dyrygenci. Z latami moja muzyczna rodzina rozszerzyła się o Szabelskiego, Kilara, Góreckiego, Knapika, to przecież nasi śląscy twórcy. Bardzo lubię pracę nad nowymi utworami, które nie mają żadnego wzorca interpretacyjnego. Trzeba wówczas bazować na swojej wiedzy, intuicji, ewentualnie na rozmowach z kompozytorami.

Ta rodzina będzie się powiększać o młodych członków?

Cały czas tak się dzieje. Konsekwentnie w programach Filharmonii Śląskiej pojawiają się prawykonania utworów młodych twórców. Nasz Konkurs Kompozytorski im. Fitelberga przyniósł interesujące wyniki, a zwycięską kompozycję „Continuum" Joanny Szymali zaprezentowaliśmy w styczniu na koncercie „Karol Stryja in memoriam". Z Akademią Muzyczną w Katowicach łączą nas silne, długoletnie więzi. Na inaugurację obecnego Konkursu Dyrygentów Eugeniusz Knapik napisał świetny utwór na chór i orkiestrę. Ale nie ograniczamy się tylko do kompozytorów śląskich. W czasie wieczoru inauguracyjnego odbędzie się też prawykonanie „Uwertury" Stanisława Moryty. Mogłem oczywiście rozpocząć konkurs symfonią Brahmsa, ale zależało mi, aby pięćdziesięciu młodych dyrygentów, którzy przyjadą do Katowic, posłuchało współczesnych polskich kompozytorów.

Muzyka polska jest też obecna w zestawie utworów obowiązkowych dla uczestników Konkursu im. Fitelberga.

Jest jej coraz więcej w programie. W tym roku obok utworów orkiestrowych – od Karłowicza po współczesność – wprowadziliśmy koncert skrzypcowy Karola Szymanowskiego lub wiolonczelowy Witolda Lutosławskiego. Tak więc każdy młody dyrygent, biorący udział w konkursie, musi poznać sporą dawkę polskiej muzyki.

Czy trzydziestolatek, a tyle lat mają uczestnicy konkursu, może być dojrzałym dyrygentem?

Kiedy byłem w tym wieku, zostałem szefem Filharmonii Białostockiej i myślałem, że jestem jednym z najlepszych na świecie. Dziś, po pięćdziesiątce, zaczynam rozumieć, czym dyryguję. Trzeba poprowadzić ze 20 razy Koncert na orkiestrę Bartoka czy Lutosławskiego, by wiedzieć, dlaczego tak, a nie inaczej jest skonstruowany. Swoich studentów uczę pokory, bo niezależnie, ile razy pracowało się nad partyturą V Symfonii Czajkowskiego, za każdym razem trzeba podejść do niej tak, jakby człowiek poznawał ją od początku. Słuchacz wyczuwa nasz stosunek do muzyki, a na próbie orkiestra po paru minutach wie, czy dyrygent będzie miał jej coś sensownego do przekazania. Umiejętność pracy z muzykami przychodzi właśnie z wiekiem.

Proszę uzupełnić stwierdzenie: Konkurs im. Fitelberga jest potrzebny, bo...

... ma swoją rangę, a świadczy o tym choćby fakt, że przyznaje ponad 20 nagród w postaci koncertów nie tylko w Polsce, bo mamy oferty z Portugalii, Litwy, Niemiec czy Japonii. To znacznie cenniejsze niż pieniądze. Laureaci zyskują ogromną szansę, jeśli sprawdzą się, dostaną kolejne zaproszenia. Zwycięzca poprzedniej edycji Amerykanin Eugene Tzigane pojechał w nagrodę do Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy i dziś jest jej pierwszym gościnnym dyrygentem.

Pan przesłuchiwał nagrania przysłane przez tegorocznych kandydatów. Proszę zdradzić, czy szykuje się interesująca rywalizacja?

Gdyby decydujące znaczenie miały przysłane płyty DVD, konkurs stałby na bardzo wysokim poziomie. Z poprzednich lat wiem jednak, że wszystko rozstrzygać się będzie podczas przesłuchań. Konkurs im. Fitelberga jest specyficzny, tu ocenia się wiele aspektów: technikę manualną dyrygenta, ale i sposób poprowadzenia próby. Przysłane nagrania są zapisami koncertów. Nie wiadomo, jak człowiek pracował z orkiestrą. Konkurs zaś pokazuje, jak młodzi dyrygenci radzą sobie podczas próby, czy potrafią wyrazić swoje oczekiwania lub zwrócić uwagę muzykom, gdy zachodzi taka potrzeba. To jest trudna, twórcza praca, a na dodatek na konkursie jej czas jest ściśle limitowany.

rozmawiał Jacek Marczyński

Czuje się pan wnukiem Grzegorza Fitelberga?

Mirosław Jacek Błaszczyk: W pewnym sensie tak. Jego jedyny uczeń i wychowanek Karol Stryja był mi bardzo bliski. Nie tylko jako profesor, po śmierci mojego ojca bardzo mi pomagał. Doradzał nie tylko w sprawach muzycznych, ale i życiowych.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej
Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont