Jego „Lekcje harmonii" to obraz zrealizowany z ogromną dyscypliną formalną, a jednocześnie wstrząsający. Historia 13-letniego chłopca, który - upokorzony przed całą klasą - zaczyna chorować na nerwicę natręctw. Ma obsesję na temat czystości i porządku. Nienawidzi zła. Chcąc je wyeliminować, stanie się zabójcą.
Baigazin mówił na konferencji prasowej, że chciał pokazać wiwisekcję zbrodni. Moment, w którym w człowieku rodzi się myśl o zabiciu innego człowieka. Ale „Lekcja harmonii" nie jest dramatem psychologicznym. To mocna opowieść o pełnym agresji świecie, w jakim przyszło żyć normalnemu, wrażliwemu chłopakowi. Szkolni koledzy Aslana są małymi gangsterami, działającymi na zlecenie facetów ze starszych roczników. Nauczyciele wolą nie wtrącać się w sprawy uczniów i pozostają obojętni na wszelkie akty szkolnej przemocy, wyłudzanie pieniędzy, agresję. Okrucieństwo jest tu na porządku dziennym. Przenika całe społeczne życie. Brutalni są policjanci i więzienni strażnicy.
— Gwałt jest częścią naszego życia — mówił młody reżyser. — Jak mogą policjanci inaczej traktować przestępców, skoro język gwałtu jest jedynym, jaki oni rozumieją?
W „Lekcjach harmonii" znakomite role stworzyli naturszczycy. Grający Aslana młody Timur Aidarbekow wymieniany jest w gronie kandydatów do nagrody aktorskiej. A jest to chłopiec, którego Baigazin znalazł w sierocińcu.
Film powstał w koprodukcji kazachsko-niemicko-franciskiej, uzyskał też wsparcie stworzonego przy Berlinale funduszu World Cinema Funf. Być może i w tym tkwi tajemnica jego sukcesu - tego, że został zauważony i przebił się do głównego konkursu festiwalowego. Jednak z pewnością na to zasłużył.