Czarownica z samurajskimi korzeniami

Yoko Ono w poniedziałek kończy 80 lat. Wdowa po Johnie Lennonie wciąż pozostaje w jego cieniu, a jej awangardowy dorobek jest nadal niedoceniany.

Publikacja: 16.02.2013 15:00

O tym, że była niedoceniana, opowiada m.in. wydana właśnie w Polsce książka Jonathana Cotta „Yoko i John" (Znak). A kiedy spytałem ją, jaki wpływ wywarła na Lennona, odpowiedziała:

– W przeszłości pytano mnie wyłącznie o to, co ja jemu zawdzięczam. On jedyny docenił i rozumiał moje eksperymenty. Pamiętam, jak nagrywaliśmy jedną z naszych piosenek. John nie szczędził komplementów moim pomysłom, gdy pozostali muzycy chrząkali i krztusili się, by nie powiedzieć czegoś nieprzyjemnego.

Zobacz na Empik.rp.pl

To właśnie Lennon powiedział o Yoko, że jest najmniej znaną światową gwiazdą, akcentując z typową dla siebie ironią, że ich związek przysłonił artystyczny dorobek Japonki. Tymczasem znalazła się w kręgu nowojorskiej awangardy już wtedy, gdy John grał za małe pieniądze rockandrollowe standardy w klubach hamburskiej dzielnicy portowej. Przyjaźniła się i współpracowała z guru muzyki konkretnej Johnem Cage'em oraz jazzmanem Ornettem Colemanem. Jej pierwszy słynny występ w Carnegie Recital Hall odbył się w 1961 r., przed debiutem The Beatles.

Zobacz galerię zdjęć

Koleżanka cesarza

Lennon jest klasykiem rocka, ona – klasykiem awangardy muzycznej i sztuk wizualnych. Na początku lat 60. związała się z grupą Fluxus, której celem było przekraczanie granic gatunków i traktowanie twórczości z dystansem dadaistów. Współtworzyła sztukę partycypacyjną. Performans "Cut Piece" opierał się na koncepcie, by widzowie byli jego współtwórcami: kawałek po kawałku obcinali garderobę artystki – aż do pokazania jej nagości.

Od początku eksponowała swoją seksualność i kobiecość, stając się ikoną feminizmu. „Drzewo życzeń" dawało widzom szansę na wyrażenia najskrytszych marzeń, zapisanych na karteczkach, zawieszanych na tytułowym drzewie. Akcja „Malowidła do deptania" również prowokowała widzów do udziału: płótna rozłożone na podłodze stawały się kompletnymi dziełami dopiero po tym, gdy pozostawili na nim ślady stóp.

Jej życie było pełne paradoksów. Urodziła się w Tokio w 1933 r., kiedy do władzy doszedł Adolf Hitler. Wskutek klęski państw Osi trafiła do Ameryki, kraju, który zadał ostateczny cios japońskiemu imperium. Jej rodzina, o samurajskich korzeniach, walczyła o utrzymanie się na szczycie społecznej hierarchii na nowym polu – finansów. Dziadek był założycielem banku Yasuda, matka – pianistką.

Obracała się w środowisku namaszczonym do kierowania cesarstwem. Pod koniec wojny była świadkiem potężnego bombardowania Tokio – to jedno z doświadczeń, które wpłynęło na późniejsze zaangażowanie w pacyfizm. Przed kapitulacją Japonii zdążyła doświadczyć biedy: matka wymieniała kosztowności na jedzenie. Do rodzinnej historii przeszła sprawa oddania niemieckiej maszyny do szycia za ryż.

Po wojnie przeżywała dramat rozłąki z ojcem, który trafił do obozu internowania w Wietnamie. Ale miała też okazję chodzić do klasy z Akihoto, który jest obecnie cesarzem Japonii. Ich kontakty zerwały się, gdy ojciec Ono odzyskał wolność i z rodziną wyjechał do Nowego Jorku, wypełnić kolejną bankową misję. Tam rozpoczął się bunt Yoko przeciwko tradycji i rodzinie.

– Moi rodzice chcieli, bym zostałam muzykiem klasycznym – powiedziała „Rz". – Kiedy zaczęłam grać po swojemu, uznali to za prowokację, a ja za początek niezależnych działań artystycznych.

Rodzice nie akceptowali też rozwodów. Zanim wyszła za Lennona, była dwukrotnie żonata – z japońskim kompozytorem Ichiyanagi Tosh, który wprowadził ją w krąg Johna Cage'a, oraz z amerykańskim jazzmanem Anthonym Coxem.

Bretnal i szlafrok

Lennona spotkała w 1966 r., w londyńskiej galerii Indica, gdzie przygotowywała wystawę. Jedna z prac nazywała się „Wbij gwóźdź". Gdy John potraktował tytuł dosłownie i chciał wbić bretnala w podłogę, Ono zaprotestowała. Właściciel galerii John Dunbar miał powiedzieć: „Nie wiesz kim jest? Milionerem! Może kupić każdą twoją pracę!". Kiedy z prowokacyjnym spokojem zażądała 5 szylingów, Lennon odpowiedział: „Dam ci te pieniądze w wyobraźni i w podobny sposób wbiję gwóźdź".

Romantycznej wersji spotkania zaprzeczał McCartney. Według niego rok wcześniej Yoko Ono, pomagając w pracy nad jednym z dzieł Cage'a, poprosiła Paula o fragment kompozycji. Odmówił, ale zasugerował, że być może Lennon będzie bardziej otwarty na współpracę. Tak też się stało. John podarował Japonce oryginał piosenki „The Word". Chcąc podtrzymać kontakt, wydzwaniała do Beatlesa. Gdy natykała się na jego żonę Cynthię, Lennon bagatelizował sprawę, mówiąc, że Yoko chce wycyganić pieniądze za „jej gówniane awangardowe prace".

W 1968 r., gdy Cynthia wyjechała na wakacje do Grecji, Lennon zaprosił Yoko do domu. Najpierw nagrali muzykę na eksperymentalny album „Two Virgins", a potem kochali się przez całą noc. Cynthia zastała ich w łóżku. Yoko była w jej szlafroku. John miał powiedzieć do żony: „O, cześć".

Yoko zarzucano, że zniszczyła małżeństwo Beatlesa, ale już wcześniej było ono fikcją. Lennon zdradzał żonę, a czując się od dzieciństwa sierotą, szukał mocnego, inteligentnego partnera, który wyzwoliłby go z problemów osobistych i nadał nowy kierunek jego muzyce. Potwierdził to ostatnio Paul McCartney.

Życie Lennona i Ono stało się niekończącym happeningiem. Protestowali przeciwko wojnie w Wietnamie pod hasłem „Make Love Not War". Podczas miesiąca miodowego przeprowadzili akcję „Bed in for Paece" – po prostu leżeli w łóżku. W czasie kolejnego podobnego protestu nagrali hit „Give Peace a Chance".

Łóżko Lennonów stało się przekleństwem The Beatles. Gdy Japonka padła ofiarą wypadku samochodowego, John zainstalował dla niej łoże w studio nagraniowym. Stała się de facto piątym Beatlesem, co irytowało McCartneya. Razem z mężem realizowała nagrania muzyki konkretnej i eksperymentalnej. Zapisem takich prób było m.in. „Revolution no 9" na „White Album". Zanim Beatlesi oficjalnie jeszcze się rozpadli, Lennon i Ono już stworzyli zespół Plastic Ono Band. To był jednoznaczny sygnał, że John zdecydował się na solową karierę. Kontynuowała ją także Yoko, wydając psychodeliczny album „Fly".

Po okresie wielkiej miłości relacje małżonków zaczęły się psuć. Lennon zdradzał Japonkę nawet w jej obecności. W końcu zdecydowała się na mniejsze zło i podsunęła mu asystentkę May Pang. Tak rozpoczął się słynny „stracony weekend" Johna, który trwał blisko rok. Pang twierdzi, że nawet po powrocie do Ono, poczęciu i urodzinach syna Seana, gdy Lennon zaszył się w domowych pieleszach, nie zerwali ostatecznie stosunków.

Niewinna erekcja

– W Warszawie byłam dwukrotnie: pierwszy raz z koncertem, jeszcze w czasach komunizmu, a drugi – z wystawą w Centrum Sztuki Współczesnej, już w wolnej Polsce – mówiła „Rz". – Wiem, jak potraficie sobie radzić z problemami. W czasie pierwszej wizyty, w hotelu nie było prawie nic do jedzenia. Podczas drugiej widać było, jak wasz kraj się zmienia.

Wie, że do dziś jest uważana za złego ducha Johna Lennona i obarczana odpowiedzialnością za rozpad The Beatles.

– Każdy ma jakieś wyobrażenie Yoko Ono. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że w czasach, kiedy związałam się z Johnem i posądzano mnie o rozbicie Beatlesów – cały świat nazywał mnie kobietą smokiem. Dlatego postanowiłam odpowiedzieć ironiczną piosenką „Jestem czarownicą". Bo czarownica to taka kobietą, która potrafi przewidzieć przyszłość. To dopiero niebezpieczne dla mężczyzn.

Kiedy poprosiłem ją o komentarz do trudnych relacji z McCartneyem, powiedziała: – Myślę, że wielu ludzi interesuje tylko walka. Tak zrodził się stereotyp Yoko i Paula, którzy ciągle się ze sobą kłócą. A ja mogę zapewnić, że przeżyliśmy razem również dobre chwile. Już kiedy realizowaliśmy w Las Vegas musical „Love" w Cirque de Soleil, w telewizyjnych przekazach można było zobaczyć nasz pocałunek pokoju.

Nie do końca czuję się spełnioną artystką.

– Muszę przyznać, że nie wszystkie moje projekty były dobrze rozumiane przez odbiorców albo też przykuwało ich uwagę nie to, co dla mnie było najważniejsze. Nagraną z Johnem Lennonem płytą „Two Virgins" chciałam rozpocząć nowy etap w mojej działalności muzycznej. Ale nikt tego nie zauważył, bo wszyscy zainteresowali się naszą nagością na zdjęciu z okładki płyty. Myślę, że kupowano ją wyłącznie dla naszego portretu i niewiele osób posłuchało uważnie muzyki.

A przecież kiedy kręciła takie filmy jak „Self-Portrait" o erekcji, musiała sobie zdawać sprawę, że wielu zainteresuje tylko skandal.

– Liczyła się nowatorska forma. Jednak nikt nie chciał mi uwierzyć – stwierdziła.

O tym, że była niedoceniana, opowiada m.in. wydana właśnie w Polsce książka Jonathana Cotta „Yoko i John" (Znak). A kiedy spytałem ją, jaki wpływ wywarła na Lennona, odpowiedziała:

– W przeszłości pytano mnie wyłącznie o to, co ja jemu zawdzięczam. On jedyny docenił i rozumiał moje eksperymenty. Pamiętam, jak nagrywaliśmy jedną z naszych piosenek. John nie szczędził komplementów moim pomysłom, gdy pozostali muzycy chrząkali i krztusili się, by nie powiedzieć czegoś nieprzyjemnego.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"