Czy zmieniają się gusty publiczności, która chadza na koncerty do filharmonii? Widzi pan efekty tego, że przez 11 lat umieszczał w programie muzykę XX-wieczną?
Tak, ale nie sądzę, by do końca udało się przełamać pewien opór, i to stwierdzenie dotyczy nie tylko bywalców Filharmonii Narodowej. Co więcej, nasi słuchacze są często bardziej otwarci niż w innych krajach. Dyrygowałem ostatnio kilkoma orkiestrami chińskimi w wielkich aglomeracjach jak Pekin czy Szanghaj, które uważają się za otwarte na świat, a oczekiwano ode mnie wyłącznie popularnych utworów. W Filharmonii Narodowej udało mi się też wprowadzić stanowiska kompozytora sezonu, obecnie jest nim Paweł Szymański, jego utwory były prezentowane przez cały rok. Wiem, że moi następcy podtrzymali ten pomysł i na przyszły sezon zaprosili Krzysztofa Meyera. Innym, nie mniej owocnym pomysłem okazało się angażowanie młodych absolwentów uczelni muzycznych na stanowisko asystenta dyrygenta. W Filharmonii zaczynali pracę Łukasz Borowicz, Krzysztof Urbański, Wojciech Rodek czy Jakub Chrenowicz, którzy dziś robią kariery również za granicą.
Pan też kiedyś dostał taką szansę?
Tak, i dlatego spłacałem w ten sposób dług wobec Witolda Rowickiego, który w 1967 roku zrobił mnie swoim asystentem. Nie wiem, jak by się moje życie artystyczne potoczyło bez niego. Już drugiego dnia mojej pracy w Filharmonii, a wiedział o mnie naprawdę niewiele, powiedział, że za dwa miesiące poprowadzę abonamentowy koncert. Innym artystą, który wywarł na mnie ogromny wpływ, był mój profesor Henryk Czyż. Obydwaj są dzisiaj zapomniani, ale też pamięć o dyrygentach nie trwa długo. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, bo ten zawód bardzo się zmienił. Współczesne orkiestry są tak świetne, że dyrygent może być pozbawiony podstawowych umiejętności, a muzycy sami potrafią zagrać. Kiedy biorę do ręki partyturę utworu, którym dyrygowałem 40 lat temu, widzę z zapisków, jakie wówczas miałem problemy z orkiestrą. Obecnie w ogóle one się nie pojawiają. Natomiast dziś częściej o pozycji dyrygenta decyduje fakt, czy potrafi znaleźć hojnego sponsora. Takie czasy.