Pamiętam taki rysunek, kiedy Adam częstuje Ewę jabłkiem i ta zjada je w całości. Zrozpaczony praojciec mówi: „I cała Biblia na nic". A w „Karnawale" Ewa ostrzega Adama: „Uważaj na węże".
Szatan majstruje w losach człowieka, a do swoich procedur używa kobiety – można taką tezę wysunąć.
Można, można. Erotyka to jest bardzo szeroki temat, zapraszam do wysuwania różnorodnych koncepcji.
Dziwna jest pora tego pańskiego karnawału, choć bardziej logiczna. Nie w zimie, lecz w lecie czas na zabawę wydaje się stosowniejszy.
Napisałem to odruchowo. Zależało mi przede wszystkim, by odbywał się w rocznicę moich urodzin, czyli w czerwcu. Motywacja logiczna przyszła potem, bo zorientowałem się, że to świetny czas na festyny, zabawy, beztroskę. To było intuicyjne. Autor nie zawsze jest świadomy tego, co pisze, składa sobie i składa, dopóki się nie złoży. Potem ta składanka może go nawet zaskoczyć. Potem podpisuje „Sławomir Mrożek" i wysyła do druku.
Kiedy czytałem „Karnawał", miałem wrażenie, że pojawiający się tam Goethe ma sporo pańskich cech...
Tu pana zaskoczę, bo dla mnie prototypem tej postaci jest Erwin Axer. Podczas wielokrotnych rozmów, w ciągu długich lat naszej przyjaźni wyrobiłem sobie taki jego wizerunek i tak mi zostało.
A Margherita?
Nosi ona cechy różnych kobiet i była następstwem pojawienia się Goethego.
W tej sztuce jest aż gęsto od erotyzmu.
Zobaczymy, jak poradzi sobie z tym reżyser.
Zostawia mu pan wolną rękę czy jak w przypadku „Miłości na Krymie" wysuwa konkretne postulaty co do inscenizacji?
Cenię sobie wierność autorowi, ale nie jestem w tej kwestii maniakiem. Raczej mam zaufanie do reżysera. W przypadku „Miłości na Krymie" była szczególna sytuacja, bo rozzłościł mnie Jerzy Jarocki. Teraz pozostawiłem reżyserowi pełną swobodę. Ponieważ od lat mieszkam w Nicei, a nie Krakowie, to taka swoboda z mojej strony wydaje się naturalna.
Realizacja tej sztuki będzie szczególnym eksperymentem. Najwybitniejsi polscy reżyserzy pańskich dzieł: Axer, Dejmek i Jarocki, odeszli. A tej premiery podjął się aktor Jarosław Gajewski rzadko występujący w roli reżysera...
Tym bardziej ciekaw jestem efektu. W miarę jak się starzeję, uświadamiam sobie, że coraz więcej nowych ludzi pojawia się w moim życiu.
Od poprzedniej polskiej prapremiery pana sztuki minęło już kilkanaście lat...
Tak... Rozmaicie wyglądało to moje półwiecze w teatrze polskim. Najpierw byłem wyklęty, uznany za antypaństwowca. Trzy lata to trwało. Nie można było o mnie nawet wspominać. Potem to się wygładziło. Komunizm się stępił. Teraz jest nowa Polska. I jak pan dożyje tak sędziwego wieku jak ja, zrozumie pan, że ludzie się zmieniają. Plany? Coraz trudniej je mieć. Do przyszłego roku nie mam żadnych planów. Na razie nie.
Sławomir Mrożek, Dramatopisarz, prozaik felietonista, rysownik
Urodzony w 1930 roku w Borzęcinie. Jeden z najwybitniejszych twórców powojennego teatru w Polsce i najbardziej cenionych polskich dramaturgów na świecie. Autor m.in. „Tanga", „Emigrantów", „Pieszo", „Portretu", „Ambasadora", „Miłości na Krymie". W 1963 r. wyemigrował z Polski. Zamieszkał we Francji, potem USA, Niemczech, Włoszech i Meksyku. W 1996 roku powrócił do Polski. Od 2008 mieszka w Nicei.
Karnawał, czyli pierwsza żona Adama
Pierwszy utwór sceniczny Sławomira Mrożka napisany po przebytym w 2002 roku udarze mózgu. Akcja rozgrywa się w Raju. Do luksusowego pensjonatu w czerwcową noc przybywają goście zaproszeni na bal maskowy. Są wśród nich Adam i Ewa, Prometeusz, Biskup, stary pisarz Goethe z młodą kochanką Margheritą oraz Impresario i jego młody Asystent – organizujący bal na życzenie i za opłatą Szatana. Wśród gości jest też, tyleż tajemnicza co demoniczna, Lilith, która jak się okazuje, była pierwszą żoną Adama, i niegdyś odegrała w jego życiu istotną rolę. Tradycja żydowska głosi, że duchowo była połowicą Szatana, między nią i Adamem zaczęła się walka płci. Akcja toczy się w operetkowym rytmie i, jak u Offenbacha, przeszłość miesza się z przyszłością.