Z premedytacją dziwną muzykę CocoRosie klasyfikowano albo jako freak folk (wariant optymistyczny), ale wpisywano w towarzysko-artystyczny nurt New Weird America (wariant stygmatyzujący), podobnie jak transeksualne vibrato Antony'ego Hegarty'ego, lidera Antony And The Johnsons, prywatnie przyjaciela i muzycznego patrona sióstr, regularnie udzielającego się na ich płytach (śpiewa również na nowej, właśnie wydanej „Tales of a Grass Widow").
Terminem Nowa Dziwna Ameryka określono scenę niekoniecznie jednorodną muzycznie – bo skupiała wykonawców, którzy po prostu podobnie odstawali. Zjawisko dotyczyło muzyków z Nowego Jorku, choć debiutancki album CocoRosie powstał w Paryżu – gdzie spotkały się po latach rozłąki. Po rozstaniu rodziców matka, artystka i fanka przeprowadzek, przeciągnęła córki przez pół Stanów Zjednoczonych. 20-letnia Sierra Casady wreszcie przeniosła się do Paryża, by studiować śpiew operowy w tamtejszym konserwatorium, 18-letnia wówczas Bianca została w Nowym Jorku.
W konfrontacji różnych temperamentów i doświadczeń sióstr tkwi fenomen muzyki CocoRosie. Z jednaj strony klasyczne wykształcenie, z drugiej – naiwne eksperymenty. Wrażliwość na melodie, ale i absolutnie brawurowy pomysł na brzmienie. Tradycyjne instrumenty kontra dziecięce zabawki. „Tales of a Grass Widow" nie jest sygnałem zmian w podejściu, a przede wszystkim – świadectwem kompozytorskiego dojrzewania. Brak szaleństwa rekompensują świadomością. Melodie są czytelne, wciąż charakterystyczne. Dzieje się minimalnie mniej, ale nie ma też zaskakiwania na siłę. Tą płytą siostry pokazują, że można przestać wydziwiać i pozostać dziwnym.
Koncert: CocoRosie, 26.06, Basen, Warszawa