Siła sióstr

Lubią mieszać. I prowokować. Choć wygląda na to, że wreszcie odrzuciły zasadę: im dziwniej, tym lepiej. Siostrzany duet CocoRosie wystąpi w Warszawie tuż po premierze swojego najbardziej przystępnego albumu.

Publikacja: 16.06.2013 19:00

Siła sióstr

Foto: Przekrój

* * * *

CocoRosie,
„Tales of a Grass Widow",
City Slang

Połączyły folk z operą, hip-hopem i elektroniką – w intymnym, ale hermetycznym miksie na granicy surrealnej halucynacji i niewinnego wspomnienia z dzieciństwa. Pierwszą płytę nagrały w łazience paryskiego mieszkania starszej z sióstr, na drugiej śpiewały o dzieciach, których narodziny powstrzymała aborcja i które powrócą jako małe jelonki Bambi. A, i nosiły sztuczne wąsy. Jedna jest klasycznie szkoloną wokalistką, druga rapuje albo skrzeczy jak elf.

Koncert: CocoRosie, 26.06, Basen, Warszawa



Z premedytacją dziwną muzykę CocoRosie klasyfikowano albo jako freak folk (wariant optymistyczny), ale wpisywano w towarzysko-artystyczny nurt New Weird America (wariant stygmatyzujący), podobnie jak transeksualne vibrato Antony'ego Hegarty'ego, lidera Antony And The Johnsons, prywatnie przyjaciela i muzycznego patrona sióstr, regularnie udzielającego się na ich płytach (śpiewa również na nowej, właśnie wydanej „Tales of a Grass Widow").



Terminem Nowa Dziwna Ameryka określono scenę niekoniecznie jednorodną muzycznie – bo skupiała wykonawców, którzy po prostu podobnie odstawali. Zjawisko dotyczyło muzyków z Nowego Jorku, choć debiutancki album CocoRosie powstał w Paryżu – gdzie spotkały się po latach rozłąki. Po rozstaniu rodziców matka, artystka i fanka przeprowadzek, przeciągnęła córki przez pół Stanów Zjednoczonych. 20-letnia Sierra Casady wreszcie przeniosła się do Paryża, by studiować śpiew operowy w tamtejszym konserwatorium, 18-letnia wówczas Bianca została w Nowym Jorku.

W konfrontacji różnych temperamentów i doświadczeń sióstr tkwi fenomen muzyki CocoRosie. Z jednaj strony klasyczne wykształcenie, z drugiej – naiwne eksperymenty. Wrażliwość na melodie, ale i absolutnie brawurowy pomysł na brzmienie. Tradycyjne instrumenty kontra dziecięce zabawki. „Tales of a Grass Widow" nie jest sygnałem zmian w podejściu, a przede wszystkim – świadectwem kompozytorskiego dojrzewania. Brak szaleństwa rekompensują świadomością. Melodie są czytelne, wciąż charakterystyczne. Dzieje się minimalnie mniej, ale nie ma też zaskakiwania na siłę. Tą płytą siostry pokazują, że można przestać wydziwiać i pozostać dziwnym.

Koncert: CocoRosie, 26.06, Basen, Warszawa

CocoRosie,
„Tales of a Grass Widow",
City Slang

Połączyły folk z operą, hip-hopem i elektroniką – w intymnym, ale hermetycznym miksie na granicy surrealnej halucynacji i niewinnego wspomnienia z dzieciństwa. Pierwszą płytę nagrały w łazience paryskiego mieszkania starszej z sióstr, na drugiej śpiewały o dzieciach, których narodziny powstrzymała aborcja i które powrócą jako małe jelonki Bambi. A, i nosiły sztuczne wąsy. Jedna jest klasycznie szkoloną wokalistką, druga rapuje albo skrzeczy jak elf.

Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy