To był bardzo dobry sezon dla Tomasza Koniecznego. Od dawna zapowiadany debiut w Metropolitan Opera w Nowym Jorku w „Pierścieniu Nibelunga” Richarda Wagnera okazał się tam niemal wydarzeniem roku. Polak zdominował właściwie całą obsadę, to jemu najwięcej uwagi poświęcali krytycy.
Potem była m. in. tytułowa rola w „Śmierci Dantona” w wiedeńskiej Staatsoper oraz „Siegfried” w Budapeszcie na tamtejszym, dobrze znanym w Europie, Festiwalu Wagnerowskim. Piątkowy koncert Tomasza Koniecznego w Operze Narodowej stał się jednak dla niego odpoczynkiem od Wagnera i niespodzianką dla publiczności, bo artysta obdarzony tak potężnym głosem zajął się skromnymi drobiazgami wokalnymi Stanisława Moniuszki.