Festiwal Chopin i jego Europa wyjątkowo udany

„Chopin i jego Europa” to świetna marka, która zaczyna się zmieniać.

Publikacja: 02.09.2013 00:56

Pianiści dwóch generacji: 18-letni Jan Lisiecki i legendarna Maria Joao Pires.

Pianiści dwóch generacji: 18-letni Jan Lisiecki i legendarna Maria Joao Pires.

Foto: NIFC, Wojciech Grzędziński Woj Wojciech Grzędziński

30 koncertów w ciągu 18 dni przy znakomitej frekwencji, kilkanaście tysięcy widzów, a znaczną ich część stanowią przybysze z zagranicy. Warszawa ma wydarzenie, którego europejski wymiar potwierdza nie tylko nazwa, ale i dobór wykonawców o światowych nazwiskach, muzyczny poziom i niebanalnie ułożony program.

Na zakończonym wczoraj festiwalu, który odbył się po raz dziewiąty, Chopin istotnie połączył się z Europą. Pozostaje jednak pytanie: ile razy w ciągu dwóch tygodni można wysłuchać dwóch koncertów fortepianowych, skoro Fryderyk więcej ich, niestety, nie napisał?

Festiwal broni się przed taką rutyną. Zaprasza pianistów różnych generacji i szkół. Proponuje Chopina granego na fortepianach współczesnych i sprzed ponad 150 lat. Przyczynia się w ten sposób do rozwoju tzw. wykonawstwa historycznego, które zajmuje się już nie tylko muzyką dawną, ale i tą z epoki romantyzmu.

Wdzięczna bitwa

Stało się ono znakiem firmowym festiwalu „Chopin i jego Europa”. Tu nie tylko koncerty Chopina, ale też wariacje Brahmsa w ujęciu holenderskiej Orkiestry XVIII Wieku czy „Symfonia fantastyczna” Berlioza (brytyjska Orkiestra Wieku Oświecenia) nabierają nowych barw. Odzyskują dawne, autentyczne brzmienie dzięki instrumentom z epoki.

Chopin i jego Europa 2013

Co więcej, oba te słynne zespoły decydują się na włączenie do repertuaru utworów naszych twórców z tamtych czasów, o których współczesny świat mało wie. Takich jak Karol Kurpiński, który w 1812 roku na cześć Napoleona skomponował „Bitwę pod Możajskiem”. W ujęciu Fransa Brüggena to okolicznościowe dziełko okazało się pełne muzycznego uroku i ciekawsze niż inne militarne dokonania kompozytorów sławniejszych od Polaka (choćby Beethovena z jego „Zwycięstwem Wellingtona”).

Więcej współczesności

Tegoroczny festiwal „Chopin i jego Europa” okazał się wyjątkowo udany, bo odważnie zbliżył się ku współczesności. Pretekstem stała się setna rocznica urodzin Witolda Lutosławskiego, którego utwory grano niemal co wieczór. Była też muzyka Pendereckiego, Góreckiego, Szymańskiego, błyskotliwy koncert fortepianowy Brittena czy chopinowskie preludia przetworzone przez Zygmunta Krauzego dla znakomitego zespołu instrumentów dętych Nederlands Brass Ensemble.

Eksperyment z muzyką nowszą, serwowaną publiczności o tradycyjnych gustach, wpłynął na ożywienie atmosfery. Sprzyjał innemu spojrzeniu na kolejne interpretacje Beethovena, Chopina czy Brahmsa serwowane co roku. Organizatorzy kokietowali nazwiskiem Leszka Możdżera, a zdobycie biletu na występ, podczas którego z pasją zmierzył się z koncertem Góreckiego, graniczyło z cudem. Z drugiej stroni drażnili konserwatystów widowiskiem Michała Zadary „Chopin bez fortepianów”, w którym Barbara Wysocka nuty solowej partii obu koncertów w porywający sposób zastąpiła słowami monologu.

Było więc nieco inaczej niż zawsze. Także dlatego, że chyba zamyka się pewien rozdział w historii festiwalu. Być może po raz ostatni zagrała Orkiestra XVIII Wieku, przyjeżdżająca od pierwszej edycji. Jej szef Frans Brüggen porusza się już głównie na wózku, przygotował jednak trzy różne wieczory, a po ostatnim długo żegnał się z publicznością.

Do końca nie wiadomo było, czy pojawi się Martha Argerich. W tym roku odwołała wiele występów, Warszawy nie zawiodła, choć niemal w przeddzień zmieniła program. Jak przed rokiem zagrała I koncert Beethovena, ale takiej artystki można słuchać po wielekroć w tym samym utworze. Piękny recital z rewelacyjnie wykonanym cyklem miniatur Prokofiewa dał zmagający się z chorobą przyjaciel Marthy, Nelson Freire. Dwa dni później bogactwem barw nasycił koncert-symfonię „Noce w ogrodach Hiszpanii” de Falli.

Młodzi i debiutanci

Kto będzie ozdobą festiwalu, gdy zabraknie nazwisk-legend? Czy tylko fenomenalna Maria Joao Pires, która tak zachwyciła IV koncertem Beethovena? Pojawią się zapewne inni, ale nie wszyscy sławni artyści mają tę muzyczną mądrość co Argerich, Freire czy Pires. „Chopin i jego Europa” jednak szuka. Od kilku lat lansuje Jana Lisieckiego, który teraz w wieku 18 lat przestał być cudownym dzieckiem i nie boi się zaprezentować własnej wizji III koncertu Beethovena, mimo że przyszło mu zagrać tuż po samej Marii Joao Pires. Świetnie wypadł w koncercie Brittena niewiele starszy od niego Anglik Benjamin Grosvenor.

Za najlepszy debiut uznać trzeba jednak trzy wieczory z orkiestrą AUKSO Marka Mosia. Zespół to co prawda dobrze znany, ale na tym festiwalu dotąd nieobecny. Pokazał pełnię wszechstronnych możliwości: od muzyki XVIII-wiecznej po współczesność, a „Preludium i fuga” Lutosławskiego w jego ujęciu to arcydzieło precyzji, pasji i zespołowego porozumienia. Energia AUKSO udziela się słuchaczom i oby tak było w następnych latach.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"