Specjalnie dla publiczności tego niezwykłego festiwalu zmieni się gmach Teatru Wielkiego w Warszawie, urządzono w nim cztery sale koncertowe, piąta została wybudowana w olbrzymim namiocie na placu Teatralnym. Inauguracja dziś wieczorem, w sobotę i w niedzielę koncerty od godz. 10 rano do wieczora.
„Szalone dni muzyki” narodziły się w latach 90. w Nantes we Francji i zdobyły tak ogromną popularność, że obecnie organizowane są w różnych krajach: od Brazylii po Japonię. Zasada jest prosta: to ma być święto dla wszystkich, a przede wszystkim dla tych, którzy nie chadzają do filharmonii. „Szalone dni muzyki” proponują im koncerty atrakcyjne, krótkie i przystępne, można samemu wybierać, jakich artystów i jakiej muzyki chcemy słuchać. Bilety są tanie, w Polsce kosztują 7 i 10 zł.
Do Polski pomysł przywiozła orkiestra Sinfonia Varsovia, która we francuskich „Szalonych dniach muzyki” uczestniczy niemal od początku. W Warszawie są organizowane po raz czwarty. Rok temu sprzedano ponad 36 tys. biletów, teraz organizatorzy są przygotowani na większą liczbę widzów, bo z roku na rok ich przybywa.
Każda edycja ma temat przewodni. – Teraz połączyliśmy muzykę Hiszpanii i Francji. Będzie zatem energicznie i romantycznie, gorąco i hipnotyzująco – rekomenduje Janusz Marynowski, dyrektor Sinfonii Varsovia. A René Martin, który wymyślił i prowadzi ten festiwal, uściśla: – Skupiamy się na przełomie XIX i XX wieku, kiedy wzajemne inspiracje obu krajów były szczególnie silne.
Będzie więc dominować muzyka Ravela, oczywiście z jego przebojowym „Bolerem”, a także Bizeta, Saint-Saensa, Debussy’ego, de Falli czy Rodrigo. To jednak nie wszystko, do Warszawy przyjeżdżają bowiem: słynny gitarzysta flamenco Juan Manuel Canizares z zespołem i mistrz kastanietów Lucero Tena, ponoć ulubiony muzyk królowej Hiszpanii.