W zbiorze „W podziękowaniu za siedlisko" poznajemy późnego Audena, który pisze o codzienności. W tej codzienności myślenie poetyckie staje się sposobem na istnienie i ma niejednokrotnie odsyłać do ostateczności. Tyle tylko, że czytelnika może to znudzić.
W 1957 roku W. H. Auden w ramach gratyfikacji związanej z przyznaną mu nagrodą Feltrinelli w dziedzinie literatury otrzymał dwadzieścia milionów lirów, kwotę ogromną jak na nagrodę literacką. Wybudowanie domu w austriackiej wiosce Kirchstetten, położonej mniej niż pięćdziesiąt kilometrów od Wiednia, pochłonęło tylko część tych środków. W Austrii zamieszkał poeta może nie rocznikowo stary, ale – powiedzmy – dojrzały, a w każdym razie „późny".
Późny Auden – spokojny, pewny swojego rzemiosła i „ustawiony" w świecie wielkiej literatury na tyle, że nawet w spokojnym azylu Kirchstetten ulicę przy której mieszkał autochtoni nazwali jego nazwiskiem. Późny Auden, który niekoniecznie już starał się interweniować, zaś zamiast o sprawach świata, pisał o sprawach codziennych, choć naturalnie tak, żeby ta codzienność była podszyta ostatecznością – po to w końcu jest się poetą.