Kłótnie zespołów wygrywa wokalista

De Mono wydaje album „Symfonicznie". Fani są zdezorientowani. Grupy grające przeboje De Mono są przecież dwie: Krzywego i Kościkiewicza pisze Jacek Cieślak.

Publikacja: 08.02.2014 08:18

Dzieje muzyki pop to historia dochodzących do skutku – prędzej czy później – rozpadów zespołów, które są próbą sił między muzykami. Najczęściej konkurują o zachwyty fanów wokaliści i liderzy.

Tak było z Grzegorzem Markowskim i Zbigniewem Hołdysem z Perfectu, Grzegorzem Skawińskim i Sławomirem Łosowskim z Kombi, Markiem Piekarczykiem i Andrzejem Nowakiem z TSA. Podobny problem mają skłóceni muzycy De Mono.

Afera po balandze

Są legendą balangowej Polski lat 90., kiedy to kapitalizm był dla wszystkich łaskawy, pieniądze przychodziły łatwo i można było się bawić do rana, nie przejmując zbytnio dyscypliną pracy.

O De Mono zwykło się mówić, że grają pop, ale szlachetny. Nawet fani rocka darowali im przebojowość, bo nie silili się na rockowy wizerunek. Byli symbolem nowej elegancji, dobrych samochodów, markowych ubrań. W ich teledysku występowała Agnieszka Maciąg, jedna z najpiękniejszych polskich modelek.

Grupa zawsze cierpiała na nadmiar osobowości. Andrzej Krzywy miał za sobą legendę reggae'owego Daabu, gdzie śpiewał „Ogrodu serce". Marek Kościkiewicz przyjaźnił się i grał z Jarkiem Szlagowskim, perkusistą, kolejno licząc, Oddziału Zamkniętego, Lady Pank, Fotones i Tadeusza Nalepy.

Gdy Robert Chojnacki nie mógł zrealizować swoich ambicji w zespole, nagrał „Sax and Sex". Album rozszedł się w niemal milionie egzemplarzy i wypromował Andrzeja Piasecznego. Środowisko De Mono było zatem szerokie, a formuła współpracy tak luźna, że Marek Kościkiewicz zajął się kierowaniem firmą Zic-Zac, niegdyś wydawcą płyt Kayah, Elektrycznych Gitar, Kazika i De Mono właśnie, która stała się później polskim oddziałem światowego koncernu BMG.

Drogi Krzywego i Kościkiewicza się rozeszły. Gitarzysta i kompozytor próbował solowej kariery, ale bez większych sukcesów, a stare marki mają największą siłę, o czym przekonali się nawet tacy giganci jak Mick Jagger czy Keith Richards. Stąd próba odtworzenia starego składu m.in. z Robertem Chojnackim, której podjął się Kościkiewicz.

– Jeśli strony nie mogą dojść do porozumienia, po to są niezawisłe sądy, by takie sprawy rozstrzygać – mówi „Rz" Piotr Kubiaczyk, basista składu Andrzeja Krzywego. – Cieszymy się, że pozew złożony przeciw nam przez byłych muzyków zespołu został w całości wyrokiem sądu oddalony. Teraz skupiamy się na sprawach artystycznych.

– Prowadzimy naszą działalność nieprzerwanie od 27 lat – przypomina Andrzej Krzywy. – Na przestrzeni tych lat z zespołem grało wielu muzyków, wielu odchodziło, inni do nas się przyłączali. „De Mono symfonicznie" to nasz kolejny, 12. projekt. Płyta zawiera największe przeboje De Mono od „Kochać inaczej" począwszy po ostatni przebój „Póki na to czas" w nowych aranżacjach. Płytę nagraliśmy z Polską Orkiestrą Radiową pod batutą Jacka Piskorza. Fani cenią nas za całokształt poczynań artystycznych począwszy od lidera – wokalisty, poprzez kompozytorów, aranżerów i pozostałych członków.

Odmienną opinię prezentuje Marek Kościkiewicz.

– Kilka lat poświęciłem firmie fonograficznej BMG, a kiedy chciałem wrócić do zespołu, spotkałem się, delikatnie mówiąc, z chłodnym przyjęciem, chociaż byłem kompozytorem wielu przebojów i autorem logotypu nazwy – mówi „Rz" Marek Kościkiewicz. – Gdy moje nazwisko pojawiało się nadal w kontekście De Mono, Andrzej Krzywy i Piotr Kubiaczyk wszczęli sprawę, bym nie mógł używać nazwy. Doszło do polubownego spotkania, ale dawni koledzy nie chcieli traktować wszystkich byłych członków równoprawnie, w rezultacie czego perkusista Dariusz Krupicz wszczął kolejną sprawę. Efekt jest taki, że sąd apelacyjny dał szansę działania obu składom.

Prowadzony przez Kościkiewicza zespół daje kilkanaście koncertów rocznie. – Nie ukrywamy, że mamy nowego wokalistę – dodaje jego lider. – Uważam, że cała sprawa jest głupia, powinniśmy dojść do porozumienia. Myślę, że wypracowałem brzmienie De Mono i byłbym lepszym kompozytorem niż byli muzycy zespołu Mafia, którzy piszą teraz dla Andrzeja Krzywego.

Najsłynniejszy jednak w show-biznesie spór rozgorzał chyba między muzykami Perfectu.

Następca Hołdysa

Przez kilka pierwszych lat karty rozdawał i komponował repertuar Zbigniew Hołdys. Był również wokalistą, ale kariera zespołu nabrała rozpędu wtedy, gdy przy mikrofonie stanął Grzegorz Markowski. Nie przeszkodziła mu wtedy przeszłość szansonisty znanego z telewizyjnego „Koncertu życzeń". Szybko zrzucił dancingowe ciuchy i stał się charyzmatycznym frontmanem.

Gdy jednak Zbigniew Hołdys zdecydował się na rozwiązanie grupy, uważając, że stanęła ona w miejscu, z jego zdaniem nikt nie dyskutował. Nikt nie mógł sobie wyobrazić Perfectu bez Hołdysa. Tak było w czasie przygotowań do słynnego koncertu na Stadionie X-lecia, gdy kompozytor „Nie płacz Ewka" zdecydował się na wielki come back.

Niezadowolony z sytuacji w zespole, skarżąc się na nałogi kolegów, rozwiązał grupę ponownie. Nie mógł wtedy przypuszczać, że w Grzegorzu Markowskim dojrzewa nowy lider, który zawiąże Perfect po raz trzeci. Wokalista rozpoczął współpracę ze starymi i nowymi muzykami, mając wsparcie sztandarowego tekściarza grupy Bohdana Olewicza.

Od tego czasu Perfect, którego twarzą jest Grzegorz Markowski, nie schodzi z estrady, a Zbigniew Hołdys pomimo prób powrotu i nowych nagrań nie mógł liczyć na tak dużą popularność, jak jego dawni koledzy. Nie angażuje się jednak w sądowe procesy i jako kompozytor przebojów Perfectu czerpie korzyści z tantiem za ich wykonania.

Ostatnio doszło do sytuacji, którą trudno było sobie wyobrazić. Cicha zgoda skłóconych członków Perfectu umożliwiła wydanie debiutanckiej płyty po raz pierwszy na CD i taką samą edycję album „Live". Kto wie – może wokalista i kompozytor staną kiedyś razem na estradzie.

Przebojowa Bałkanica

Są sytuacje, że można mieć prawo do nazwy zespołu, być kompozytorem wielu przebojów i żyć w cieniu wokalisty. Tak wygląda sprawa z członkami Kombi. Czołowymi postaciami byli tu: założyciel i kompozytor Sławomir Łosowski, grający na instrumentach klawiszowych, wokalista, gitarzysta Grzegorz Skawiński i basista Waldemar Tkaczyk.

W 1992 r. grupa zawiesiła działalność, Skawiński grał pod szyldem Skywalker do czasu, gdy z Tkaczykiem założyli hardrockową formację O.N.A z Agnieszką Chylińską. Wszyscy fani znali gitarowe możliwości Skawińskiego, ale wielu zadziwiła skala transformacji: gwiazda pop zaczęła grać ostro i ciężko. Do czasu, gdy grupę zdecydowała się opuścić Agnieszka Chylińska.

Wtedy doszło do kolejnej zaskakującej transformacji Skawińskiego i Tkaczyka. Znów stali się liderami popowej formacji, odcinając kupony od przeszłości, pod zmienioną ze względów prawnych nazwą Kombii. Sławomir Łosowski występuje, posługując się nazwą Kombi Łosowski, opublikował właśnie kolejną płytę „Live". Rozpoznawalność Skawińskiego i Tkaczyka jest jednak wśród fanów zdecydowanie większa.

O tym, że wokalista ma zdecydowanie lepszą sytuację w konflikcie z pozostałymi muzykami, świadczy też historia TSA. Najsłynniejszy heavymetalowy zespół w Polsce opuścił w 1983 r. założyciel i gitarzysta Andrzej Nowak. Przeszedł różne etapy, zakładał inne grupy, emigrował i ostatecznie musiał się pogodzić z tym, że bez kolegów z TSA, a zwłaszcza wokalisty Marka Piekarczyka, nie ma szansy wrócić na top.

Zdarzają się wyjątki. Bywa, że wokalista i lider na własne życzenie opuszcza zespół, ten zaś zamiast iść na dno, dostaje wiatru w skrzydła. Przykłady takie są niezwykle rzadkie, ale tym bardziej spektakularne.

Oto Paweł Kukiz po 28 latach śpiewania w Piersi wybrał solową karierę, jego koledzy zaprosili wtedy do współpracy Pawła Asanova z formacji Haratacze. Kukiz nagrał płytę o mocnym politycznym przekazie, Piersi poszły tropem melodyjnego ludyczno-rockowego brzmienia. Tak powstał album „Piersi i Przyjaciele 2" z udziałem braci Golców, Tomka Lipnickiego, GrubSona i Andrzeja Nowaka.

Największym przebojem sylwestra i karnawału stała się śpiewana przez Asanova „Bałkanica". Jako pierwsza polska piosenka pobiła rekord 30 mln odsłon w YouTube.

Dzieje muzyki pop to historia dochodzących do skutku – prędzej czy później – rozpadów zespołów, które są próbą sił między muzykami. Najczęściej konkurują o zachwyty fanów wokaliści i liderzy.

Tak było z Grzegorzem Markowskim i Zbigniewem Hołdysem z Perfectu, Grzegorzem Skawińskim i Sławomirem Łosowskim z Kombi, Markiem Piekarczykiem i Andrzejem Nowakiem z TSA. Podobny problem mają skłóceni muzycy De Mono.

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"