Lorin Maazel, wielki artysta siedmiu dekad

W wieku 84 lat zmarł Lorin Maazel, jeden z najwspanialszych dyrygentów świata. Pierwszy koncert poprowadził jako ośmioletni chłopiec.

Aktualizacja: 14.07.2014 14:53 Publikacja: 14.07.2014 14:47

Lorin Maazel

Lorin Maazel

Foto: www.maestromaazel.com

Rozmowa Jacka Marczyńskiego z Lorinem Maazelem z 2007 r.

O jego klasie polska publiczność mogła przekonać się choćby niedawno, gdy w listopadzie ub. roku przyjechał na 80. urodziny Krzysztofa Pendereckiego. Z orkiestrą Sinfonia Varsovia odczytał IV Symfonię jubilata z taką precyzją, że dla słuchaczy jej forma stała się niesłychanie klarowna, co nie zdarza się często w muzyce współczesnej.

Zobacz galerię zdjęć

Był wtedy w Warszawie krótko, w natłoku artystycznych zobowiązań nie mógł sobie pozwolić na dłuższy pobyt. Wykroił kilka dni ze względu na Krzysztofa Pendereckiego, którego niesłychanie cenił. Dowodem tego jest też fakt, że właśnie Lorin Maazel dyrygował w 1997 roku prawykonaniem słynnego dzieła Polaka – „Siedem bram Jerozolimy". Odbyło się to oczywiście w mieście, któremu utwór jest dedykowany.

Każdy, kto miał okazję spotkać Lorina Maazela, w pierwszej chwili czuł się onieśmielony. Budził respekt i szacunek, ale po chwili okazywało się, że jest człowiekiem skromnym i nie eksponującym własnej osoby. To samo cechowało jego sztukę dyrygencką. W rozmowie z „Rz" powiedział: – Najcenniejsi są dyrygenci, respektujący dzieło kompozytora i nie utożsamiający się z nim tak silnie, by pod koniec występu można było odnieść wrażenie, że sami skomponowali utwór. Publiczność potrafi wyczuć, czy dyrygent darzy szacunkiem muzykę, czy też jedynie zna nuty, ale nie jest w stanie oddać tego, co się w nich kryje.

Miał wszelkie dane ku temu, by zostać artystą świata. Jego rodzice byli Amerykanami o korzeniach żydowskich i rosyjskich, a on przyszedł na świat w 1930 roku w Paryżu i tam spędził pierwsze dwa lata życia. Ojciec był aktorem, śpiewakiem i nauczycielem muzyki, matka założyła Pittsburgh Youth Symphony Orchestra. W wieku 5 lat zaczął uczyć się gry na skrzypcach, dwa lata później skierowano go też na lekcje dyrygentury. I wkrótce poprowadził pierwszy koncert, mając w programie słynną „Niedokończoną" Symfonię Schuberta.

Między dziewiątym a piętnastym rokiem życie dyrygował większością orkiestr amerykańskich, mimo to zachował dystans do szybkich karier. – Dzieci mają intuicję, podobną może do mistrzów malarstwa naiwnego, a także niezwykłą umiejętność prowadzenia muzycznej frazy, jakiej nie są w stanie osiągnąć dojrzali artyści – tłumaczył „Rz". – Ale muzyka to nie tylko malarstwo, to także poezja, matematyka, filozofia, tenis i narciarstwo. Tyle trzeba zgłębić dziedzin, by stanąć przed orkiestrą i co najważniejsze, umieć pokazać wszystkie umiejętności. Dlatego nie polecam tego zajęcia młodym ludziom, ja też byłem zwykłym uczniem. Ale nie ukrywam, że w wieku 15 lat zgłębiłem już kilkadziesiąt symfonii, co bardzo mi się później przydało.

Nie sposób w kilku zdaniach przedstawić przebieg jego artystycznej drogi, wyliczyć wszystkich nagrań (jest ich ponad 300). Podobno dyrygował 200 orkiestrami, poprowadził w sumie ponad 7 tys. koncertów i przedstawień operowych. Także komponował, choć jego własna twórczość pozostawał w cieniu dokonań dyrygenckich. W XXI wieku zasłynął przede wszystkim jako szef w latach 2002-2009 Nowojorskich Filharmoników, z którymi był też w 2007 roku w Warszawie, ale przede wszystkim odbył wielkie tournee po Azji (2008), koncertując m. in. Korei Północnej, co było wydarzeniem nie tylko artystycznym, ale i politycznym. Od 2006 roku kierował Orquestra de la Comunitat Valenciana, doprowadził do artystycznego rozkwitu Operę w Walencji, która otrzymała nową, wspaniałą siedzibę – Palau de les Arts. Tam też zaprezentował w 2011 roku swoją operę „1984", którą skomponował na kanwie powieści Orwella. A potem przeniósł się do Monachium, by prowadzić tamtejszą Filharmonię.

Wraz z żoną, wybitną aktorką niemiecką, Dietlinde Turban stworzył w swej posiadłości w stanie Wirginia Castleton Festival, podczas którego pracował z młodymi muzykami. 28 czerwca pojawił się na na jego tegorocznym wieczorze inauguracyjnym. Miał dyrygować przedstawieniem „Madame Butterfly", ale nie był w stanie. Od kilku tygodni nie czuł się najlepiej, lekarze nie potrafili zdiagnozować choroby, podejrzewano, że to raczej efekt wyczerpania po intensywnej wiośnie, kiedy podróżował między Europą, Azją i Ameryką Północną. Oficjalny komunikat wydany w poniedziałek stwierdza, że śmierć nastąpiła w wyniku powikłań po zapaleniu płuc.

Jacek Marczyński

Więcej: www.maestromaazel.com

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"