Koncert na Rynku Starego Miasta w Warszawie będzie ostatnim z dziesięciu, jakie w tym roku zaprezentowali organizatorzy festiwalu - Fundacja Jazz Art. Program jubileuszowej edycji był bogaty w wydarzenia. Za takie należy uznać występy zespołów: Mike Stern & Bill Evans Band, Roy Hargrove Quintet, Joey Calderazzo Trio i Jacky Terrason Trio.
Tord Gustavsen to jeden z najpopularniejszy pianistów europejskich. Podbił serca słuchaczy chwytliwymi kompozycjami, zaintrygował nastrojowymi improwizacjami. Jego koncerty są magiczne, wydają się zatrzymywać czas. Tak intymnych ballad wykonanych z pietyzmem, powściągliwą wirtuozerią, a nade wszystko z miłością do melodii słucha się z zamkniętymi oczami, wtedy najsilniej pobudzają wyobraźnię.
Ten norweski pianista przez kilka lat pozostawał w cieniu muzyków, z którymi występował. Komu kilka lat temu trafiła w ręce płyta wokalistki Silje Nergaard, zauważył zapewne, że niezwykle romantyczne, fortepianowe akordy gra tam właśnie Tord Gustavsen. Muzyk to wszechstronnie wykształcony nie tylko muzycznie. Ukończył studia socjologiczne i filozoficzne. Napisał pracę naukową „Dialektyczny erotyzm improwizacji". Współpracował z wokalistkami norweskimi m.in. grupą Nymark Collective i chórem SKRUK, a także z gitarzystą Patem Methenym i trębaczem Tillem Brönnerem.
W 2001 r. zdecydował się na założenie własnego tria z basistą Haraldem Johnsenem i perkusistą Jarle Vespestadem. Kiedy ich pierwsze studyjne nagranie usłyszał szef wytwórni ECM Records Manfred Eicher, zaproponował im wydanie albumu. Płyta „Changing Places" zwróciła uwagę krytyków na całym świecie, a w Norwegii trafiła na listy bestsellerów.
Jeszcze lepsze recenzje miał drugi album tria „The Ground". W opiniach powtarzały się superlatywy na temat romantycznego nastroju muzyki, przy której zapomina się o wszelkich troskach. Co intrygujące, nordycką powściągliwość Gustavsen połączył z ekspresją muzyki gospel. Muzyka tria była wzniosła, a zarazem skromna, wyciszona i rozciągnięta w czasie, by pozostawić czas na medytację. Porównania, jakie nasuwają się przy słuchaniu Norwegów, to najbardziej liryczne nagrania Billa Evansa i Keitha Jarretta, a to już wybitna klasyka jazzu.