O Lady Gadze słyszeli prawie wszyscy i nawet jeśli nie znają jej muzyki, nie mają o niej dobrego zdania. Wiadomo, że jest skandalistką, że śpiewa i komponuje słabo, a popularność oparła na szokujących kostiumach.
Nowy album powinien zmienić jej postrzeganie, zwłaszcza wśród starszych odbiorców, dla których Tony Bennett jest guru i gwarantem najwyższej muzycznej jakości. Głównym adresatem płyty są jednak fani wokalistki. Najpierw ich ogłupiała muzyką na poziomie niższym niż jej własny, a teraz chce wprowadzić w świat swingowej klasyki.
Nie jest to pierwsze spotkanie Lady i Bennetta. Najpierw zaśpiewali na charytatywnej gali w 2011 r., gdzie głównym bohaterem była muzyka Cole'a Portera. To był dobry punkt wyjścia rozmowy o poważniejszym repertuarze. W rezultacie Gaga zaśpiewała gościnnie „The Lady Is A Tramp" na płycie „Duets II", który doczekał się Grammy.
Od początku było wiadomo, że repertuar płyty powinien być klasyczny, właśnie dlatego, że warto edukować młodych fanów.
Album może odegrać taką rolę jak płyta Bryana Ferry'ego „As Time Goes By", która przed dwoma dekadami zwróciła uwagę młodych słuchaczy na muzykę lat 30. w Wielkiej Brytanii.