Reklama

Słaby Faust wśród mocnych kobiet - premiera Mefistofelesa w Operze Krakowskiej

Dzisiaj szatan nie zawsze kusi skutecznie, ale „Mefistofeles" potwierdza, że Opera Krakowska ma bardzo dobry rok.

Publikacja: 29.09.2014 01:32

Wołodimir Pankiv (Mefistofeles)

Wołodimir Pankiv (Mefistofeles)

Foto: Rzeczpospolita, Ryszard Kornecki Ryszard Kornecki

To kolejna ważna premiera w Krakowie po „Miłości do trzech pomarańczy" wystawionej wiosną. Może dlatego, że już za dwa tygodnie Opera Krakowska będzie świętować 60-lecie, a może w jej zespoły wstąpił inny duch, na scenie pojawiają się nowi soliści, dyrekcja ma odwagę sięgać po niestandardowe tytuły.

Zobacz galerię zdjęć

„Mefistofeles" Arrigo Boito nie ma tej drapieżności ani szaleństwa co „Miłość do trzech pomarańczy". Jest utworem bardziej dostojnym, bo jak tu zaszaleć, gdy prolog toczy się w sferach niebiańskich, a szatan zakłada się z Bogiem o duszę Fausta.

Równie podniosły jest finał, w którym Mefistofeles musi uznać swą porażkę. Pomiędzy tymi scenami szatan nieustannie podsuwa Faustowi pokusy o atrakcyjnych kobiecych kształtach, ale jest to opera o próbie znalezienia duchowego szczęścia, a nie o zanurzeniu się w zmysłowych uciechach.

Tej oryginalnej próbie przeniesienia dramatu ?Goethego do muzyki wielu reżyserów dodałoby dziś ostrego seksu. W Krakowie Tomasz Konina rozgrywa opowieść we współczesnych strojach Joanny Klimas, ale postawił na prostotę symbolicznych obrazów. I wygrał. Scena orgii na górze Walpurgii w połyskliwych czerniach i czerwieniach, choć pozornie statyczna, ma więcej erotyzmu, niż gdyby tarzały się tam nagie statystki.

Reklama
Reklama

Arrigo Boito, wybitny włoski poeta i kompozytor, po matce Polce czuł więź z jej ojczyzną. „Mefistofeles" to dzieło jego życia, ale u nas wystawiane rzadko. W czterech aktach z prologiem i epilogiem słychać inspirację Verdim i Wagnerem.

Muzyka brzmi szlachetnie, choć często brak jej nerwu, ale w Krakowie „Mefistofelesa" warto obejrzeć i posłuchać. Orkiestra pod batutą Tomasza Tokarczyka nabrała szlachetności brzmienia, a chóry po wstępnej niepewności sopranów z każdą kolejną sceną śpiewały coraz pewniej.

Wołodimir Pankiv ma diaboliczną urodę i ładny głos, choć z pewnymi niedostatkami w górze skali. Jest na tyle sugestywny, że Faust łatwo mu ulega. Zresztą w interpretacji Wasyla Grocholskiego to postać bezbarwna, zdominowana przez szatana oraz świetne partnerki  Katarzynę Oleś-Blachę (Małgorzata) i Elizabeth Teige (Helena). Jest to więc dramat współczesny,  pokazuje dominację kobiet nad słabym mężczyzną.

 

 

To kolejna ważna premiera w Krakowie po „Miłości do trzech pomarańczy" wystawionej wiosną. Może dlatego, że już za dwa tygodnie Opera Krakowska będzie świętować 60-lecie, a może w jej zespoły wstąpił inny duch, na scenie pojawiają się nowi soliści, dyrekcja ma odwagę sięgać po niestandardowe tytuły.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Reklama
Reklama