Pink Floyd sprzedali ponad ćwierć miliarda albumów i gdyby nie „Thriller" Michaela Jacksona, do dziś pozostawaliby autorami rekordu, jaki pobił wydany w 1973 r. album „The Dark Side of the Moon". Sprzedany w 45 milionach egzemplarzy, dzięki takim legendarnym kompozycjom jak „Time", „Money" czy „Great Gig in the Sky".
„The Endless River" jest hołdem dla Ricka Wrighta, nieżyjącego pianisty grupy. To album paradoks, ponieważ nie byłoby tych nagrań, gdyby nie Rick Wright, pianista-założyciel zespołu, który najwięcej wycierpiał od kolejnych liderów formacji. Roger Waters wyrzucił go z zespołu podczas pracy nad „The Wall", David Gilmour zaś i Nick Mason nie przyjęli go do oficjalnego składu, gdy legenda symfonicznego rocka wracała już bez Watersa albumem „A Momentary Lapse of Reason".
Potem relacje między muzykami się ułożyły. Rick Wright znowu stał się podporą Pink Floyd i głównym współtwórcą charakterystycznego brzmienia na ostatnim wydanym za jego życia studyjnym albumie zespołu „The Division Bell" (1994). Gilmour zaprosił Wrighta do udziału w nagraniu solowej płyty „On an Island", a także na tournée promującego album. Największy na trasie koncert dla 50 tysięcy fanów odbył się w Stoczni Gdańskiej w 2006 roku w 26. rocznicę powstania „Solidarności". To był ostatni publiczny występ Wrighta. Zmarł 15 września 2008 r. na kilka dni przed światową premierą albumu „Live in Gdańsk".
Już po śmierci pianisty David Gilmour i Nick Mason sięgnęli po taśmy zarejestrowane podczas sesji „The Division Bell". Posłużyli się metodą, z jakiej korzystali m.in. żyjący muzycy The Beatles, którzy nagrali nowe piosenki, korzystając z niedokończonych utworów Johna Lennona „Free As Bird" i „Real Love". Czerpiąc z archiwalnych nagrań Wrighta, Gilmour i Mason stworzyli „The Endless River", najprawdopodobniej ostatni album Pink Floyd. W ten sposób spełniono wolę pianisty zespołu.
– Na początku, kiedy zdecydowaliśmy się nagrywać „The Division Bell", zamierzaliśmy nagrać jedną płytę z kompozycjami wokalnymi, a drugą – z instrumentalnymi – ambientową, wyciszoną – wspomina Nick Mason. – Ostatecznie zdecydowaliśmy, że ukaże się tylko pierwsza płyta, w związku z tym wiele materiału pozostało niewykorzystane.