Przed wznowieniem tych albumów wyszło na jaw, że „Stairway to Heaven", jedna z najsłynniejszych kompozycji w historii rocka, zarobiła w tantiemach 550 mln dolarów.
Powód do radości kompozytor Jimmy Page ma mniejszy, ponieważ zarzucono mu plagiat. W 2014 roku do sądu trafiła sprawa, której przedmiotem jest podobieństwo pierwszych dźwięków kompozycji Led Zeppelin do piosenki „Taurus" grupy Spirit. Zeppelini koncertowali ze Spirit, kiedy „Taurus" był wykonywany. Jeśli Page przegra proces, będzie musiał wpisać Randy'ego Californię, kompozytora „Taurusa", na listę autorów „Stairway".
Sławę „Schody do nieba" zawdzięczają nietypowej trójdzielnej formie: zaczynają się jak ballada, a kończą jak hardrockowy hymn w szybkim tempie. Page używał tu dwugryfowej gitary. Podczas nagrania większość słów z historii kobiety, która kupiła schody do nieba, wokalista Robert Plant improwizował. Inspiracje były celtyckie. Później dorobiono legendę o satanistycznych treściach, które ujawniają się, gdy słucha się piosenki od końca.
– Fani mówią, że „Led Zeppelin IV" jest kamieniem milowym w historii rocka – powiedział Jimmy Page. – I prawdę mówiąc, tak właśnie było.
Płyta ukazała się 8 listopada 1971 roku, a pierwsze wydanie było pozbawione nazwy zespołu i nazwisk muzyków. Była to odpowiedź na dziś kompletnie niezrozumiałe krytyczne przyjęcie „Led Zeppelin III". Muzycy zamiast imion i nazwisk podpisali się znakami graficznymi. Page przyjął symbol Saturna, John Paul Jones – zaufania i kompetencji, John Bonham... piwa Ballantine, a Plant – cywilizacji Mu z zaginionego kontynentu. Specjalista od PR uznał anonimowość gwiazd za receptę na katastrofę. Tymczasem sprzedano 37 mln egzemplarzy albumu!