Na czym polega fenomen utworu skomponowanego przez Jana Kantego Pawluśkiewicza ponad 22 lata temu, a który doczekał się już ponad 100 wykonań? Odpowiedzi jest kilka. Ta najważniejsza zawiera się w trzech słowach: autentyczność, szczerość i prostota.
Zalety „Nieszporów Ludźmierskich" można dostrzec dzięki nowemu nagraniu – rejestracji ubiegłorocznego wykonania w bazylice w Przemyślu. I z udziałem tych samych solistów, których Jan Kanty Pawluśkiewicz dobrał sobie w 1992 roku. Hanna Banaszak, Beata Rybotycka, Elżbieta Towarnicka, Grzegorz Turnau, Zbigniew Wodecki i Jacek Wójcicki pozostali wierni „Nieszporom". To także niezwykłe, a przy tym w ich obecnej interpretacji nie ma rutyny czy znużenia.
Pomagają im z pewnością zachowujące świeżość teksty Leszka Aleksandra Moczulskiego. W początkowo pisanych jedynie do szuflady trawestacjach psalmów krakowski poeta uchwycił sens ludowej pobożności: prostej, czasami naiwnej, ale szczerej: „Matko Boska Ludźmierska/płaszczem gór, Dunajca wody/weź w ramiona, otwórz oczy/od wszelakiej broń nas szkody". Te słowa bliskie są modlitwom wiernych gromadzących się przed figurą Gaździny Podhala w Ludźmierzu.
Kompozytor zaś użył co prawda orkiestry i potężnego chóru (tym razem jest to Filharmonia Podkarpacka i chór Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego pod dyrekcją Rafała Jacka Delekty), ale wykazał ogromną troskę, by każde słowo dotarło do słuchacza. I wybrał solistów o nieskazitelnej dykcji, ładnych głosach, a unikających tanich popisów wokalnych.
Jan Kanty Pawluśkiewicz podkreśla, że komponując, nie zamierzał wkroczyć w rejony muzyki poważnej, lecz pozostał tam, gdzie był wcześniej. I rzeczywiście, 19 części „Nieszporów Ludźmierskich" to 19 poetyckich piosenek najwyższej próby.
Utwór wykonany po raz pierwszy w Ludźmierzu podbił słuchaczy, i tak jest na każdym koncercie aż do dziś. We wnętrzach świątyń brzmi niezwykle, część tej żarliwej emocjonalności udało się utrwalić na płycie.