Mój ojciec Alfons Łosowski był rzeźbiarzem. Dziadek marzył, by zajął się rodzinnym gospodarstwem na Litwie, ale tata zwiał do Wilna i dostał się do liceum plastycznego. Nie miał pieniędzy, studiował jako wolny słuchacz, ukończył Wydział Sztuk Pięknych na Uniwersytecie im. Batorego, a dokarmiał go profesor rzeźby. Gdy zrobił absolutorium, wybuchła II wojna światowa. Nie wykonał rozkazu marszałka Śmigłego, walczył 17 września z Sowietami i dostał się do niewoli, z której uciekł i aż do końca operacji Złota Brama był w AK. Potem został wcielony do armii Berlinga i cudem uniknął udziału w walkach o Wał Pomorski. Rzeźbił posągi Kościuszki, a po wojnie pracował przy odbudowie Gdańska, tam stworzył kilkadziesiąt rzeźb. Jego Marabuta można oglądać przed bazyliką Mariacką, w parku Oliwskim zaś– płaskorzeźby książąt Mszczuja i Świętopełka. Tacie zawdzięczam obecność na plastycznych plenerach i to że marzyłem o sztuce. Ale gdy byłem w liceum, zaszumiała mi w głowie muzyka. Na szczęście przechował moje wczesne rysunki, oddał mi je, gdy byłem już żonaty. Rysuję zresztą cały czas.
W latach 70. syntezatory nie były tanie jak gitary, a na ich brzmieniu oparta jest muzyka Kombi.
Finansowo było mi trudno, bo inwestowałem równocześnie w sprzęt nagłośnieniowy, żeby zespół brzmiał na koncertach przyzwoicie. Pierwszy instrument minikorg 700s w połowie sfinansował mi właśnie tata. Propheta 5 kupiłem w Berlinie, gdzie w komis wstawili go członkowie Tangerine Dream. Zapłaciłem chyba 8 tysięcy marek. Mitsubishi Colt kosztował wtedy 10 tysięcy. Kiedy zagrałem na tym Prophecie, wiedziałem, że jest wart tych pieniędzy. Dzięki przeróbkom uzyskałem zaś możliwości artykulacyjne, które współtworzą rozpoznawalne brzmienie Kombi.
Mamy też na płycie „Polską drużynę", którą wygrał pan mundialowy konkurs w Opolu.
Nie będę czarował: ten utwór przygotowałem z premedytacją, ale nie sądziłem, że wygramy. Okazało się, że można się bronić samą muzyką. I przypomniała mi się opolska Nagroda Publiczności dla „Słodkiego miłego życia".
Gdy rozmawialiśmy poprzednio, wyciągnął pan pojednawczo rękę w stronę Grzegorza Skawińskiego i Waldemara Tkaczyka, którzy występują pod szyldem Kombii.