W niedzielę premier Mateusz Morawiecki odwołał swój wyjazd na szczyt państw Grupy Wyszehradzkiej, który odbędzie się w Jerozolimie. To reakcja na zamieszanie po słowach Benjamina Netanjahu w czasie konferencji bliskowschodniej w Warszawie.
Sprawa dotyczy wypowiedzi premiera Izraela Benajmina Netanjahu. Podczas pobytu w Warszawie miał powiedzieć, że zawarcie przez Polskę i Izrael porozumienia w 2018 roku, które kończyło kilkumiesięczny spór o nowelizację ustawy o IPN nie oznacza zgody na historyczny rewizjonizm.
Doniesieniom tym zaprzeczyła jednak ambasador Izraela w Polsce, Anna Azari, która w oświadczeniu przekazanym KPRM podkreśliła: "Byłam obecna przy briefingu premiera i nie mówił on, że polski naród kolaborował z nazistami, a jedynie że żadna osoba nie została pozwana do sądu za wspominanie o tych Polakach, którzy z nimi współpracowali".
W niedzielę dziennik "Haaretz" poinformował jednak, że w reakcji na zamieszanie po słowach Netanjahu premier Mateusz Morawiecki odwołał wyjazd na szczyt państw Grupy Wyszehradzkiej, który w poniedziałek po raz pierwszy ma rozpocząć się poza Europą - w Izraelu. Potwierdził to w rozmowie z Polskim Radiem szef KPRM Michał Dworczyk. Polskę na szczycie będzie reprezentował Jacek Czaputowicz, szef MSZ.