– Nie wycofuję się ze słów, które wypowiedziałem – oznajmił wczoraj Janusz Kaczmarek w warszawskim sądzie, gdzie ruszył proces o zniesławienie wytoczony mu przez SLD.
W wywiadzie radiowym w zeszłym roku Kaczmarek powiedział, że widział listę polityków Sojuszu, którzy mają w Szwajcarii konta ze środkami pochodzącymi prawdopodobnie z przestępstw. Partia poczuła się urażona i oskarżyła go o zniesławienie.
Adwokat Sojuszu Jacek Dubois odczytał akt oskarżenia. Kaczmarek nie przyznał się do winy, ale nie odwołał swych słów.
– Według publikacji prasowych konta w Szwajcarii posiadali Wiesław Kaczmarek i Jacek Piechota – stwierdził jedynie. Wyjaśnił, że jako prokurator krajowy jeździł ze śledczymi z Katowic prowadzącymi sprawę przeciwko lobbyście Markowi Dochnalowi do Szwajcarii. – Miałem okazję zetknąć się tam z informacjami dotyczącymi pomocy prawnej, o którą występowali prokuratorzy – mówił. Czego się dowiedział, nie wyjawił.
Państwo nie może odwracać się od urzędnika. Musi albo mnie zwolnić z tajemnicy, albo nie Janusz Kaczmarek