Zarzut dla kierowcy autokaru

Serbska prokuratura postawiła zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym kierowcy polskiego autobusu, który rozbił się niedaleko Belgradu.

Publikacja: 13.07.2008 10:20

Zarzut dla kierowcy autokaru

Foto: AFP

Kierujący autobusem mężczyzna został zatrzymany i przez kilka godzin był przesłuchiwany. Trafił do aresztu śledczego w Sremskiej Mitrowicy.W oczekiwaniu na proces sądowy najprawdopodobniej spędzi tam 30 dni. Pomoc prawną kierowcy zapewni polski konsul w Belgradzie.

Drugi kierowca autobusu oraz przewodnik wycieczki, który siedział najbliżej kierowcy i był bezpośrednim świadkiem zdarzenia zostali przesłuchani w charakterze świadków. Potem zwrócono im dokumenty i umożliwiono powrót do kraju - podało polskie MSZ.

Według serbskiej policji, prawdopodobną przyczyną wypadku mogła być nadmierna prędkość. - Dopuszczalna szybkość na autostradzie w tym miejscu wynosi 80 km/h. W ocenie policji, prędkość została przekroczona - wyjaśnia komisarz Dariusz Wójciak, który na miejscu pomaga serbskim kolegom. Dodaje równocześnie, że przyczyn wypadku mogło być kilka.

Zgodnie z serbskim kodeksem karnym kierowcy grozi kara od roku do 8 lat pozbawienia wolności.

W sobotę udało się uratować rękę chłopca rannego w piątkowym wypadku autokaru w Serbii. 46 poszkodowanych wróciło rządowym samolotem do kraju. Wśród nich było 27 dzieci. W serbskich szpitalach pozostało 12 najciężej rannych osób.

Stan dwóch najciężej rannych chłopców, którzy pozostali w serbskim szpitalu w Nowym Sadzie, był stabilny, ale dzieci nadal przebywały na oddziale intensywnej terapii.

- Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - podkreślono na konferencji prasowej.

W niedzielę stan dwunastki chorych poprawił się. Ze śpiączki wybudziła się 14-letnia dziewczynka. Na oddział urazowy, z intensywnej terapii, przeniesiono starszego mężczyznę, który miał poważne problemy z płucami.

Serbskie szpitale opuścić ma w poniedziałek co najmniej dwoje poszkodowanych.

Rządowy samolot, którym w piątek poleciały do Serbii rodziny poszkodowanych, wrócił do portu w Pyrzowicach k. Katowic w sobotę wczesnym rankiem. Na pokładzie rannymi opiekowali się polscy lekarze i ratownicy medyczni oraz psycholog. Dwaj psychologowie pozostali na razie w Serbii.

- Stan psychiczny wielu poszkodowanych wręcz nie pozwalał na rozmowę z nimi. Bałem się pytać, jak się czują - relacjonował na lotnisku koordynujący z ramienia rządu akcję pomocy wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk, który również przyleciał rządowym tupolewem.

Wprost z lotniska poszkodowani zostali przewiezieni na badania do śląskich szpitali: Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach (dzieci) oraz Szpitala Wojewódzkiego im. św. Barbary w Sosnowcu (dorośli). Lżej ranni zostali przewiezieni tam autokarami, najciężej ranne dzieci - karetkami pogotowia.

Wśród rannych były osoby, których stan był poważny. Kilkoro dzieci było transportowanych w specjalnych, sztywnych noszach, zabezpieczonych folią.

Jeszcze w sobotę, w godzinach popołudniowych cztery osoby opuściły szpitale na własną prośbę. Wśród nich były dwie dziewczynki, które po przylocie do Polski trafiły do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach (GCZD), a także dwoje dorosłych, którzy byli badani w Szpitalu Wojewódzkim im. św. Barbary w Sosnowcu.

Kolejnych sześcioro dzieci opuściło szpital w niedzielę. Stan fizyczny dzieci był dobry. W poniedziałek prawdopodobnie do domu wróci większa część spośród pozostających tam nadal 19 młodych pacjentów i 3 osób dorosłych.

Bielska Prokuratura Okręgowa zabezpieczyła całą, znajdującą się w kraju, dokumentację dotyczącą organizacji wypoczynku w Bułgarii turystów, którzy uczestniczyli w wypadku autokaru w Serbii.

- Na razie skupiliśmy się - i to zostało wykonane - na zabezpieczeniu dokumentacji, dotyczącej zorganizowania wypoczynku, by można było ustalić, czy istnieją nieprawidłowości po stronie biura turystycznego, przewoźnika oraz ewentualnie innych osób, które mają znaczenie dla prawidłowości zorganizowania wyjazdu - powiedziała prokurator okręgowa Katarzyna Kuklis.

Prokurator dodała, że materiały zostaną poddane analizie, a w dalszej kolejności będą przesłuchiwani świadkowie. - Oczekujemy na ich powrót. To wymaga czasu - dodała.

Ubezpieczyciel - firma Signal Iduna - przekazała wojewodzie oświadczenie, w którym zobowiązuje się do pokrycia wszelkich kosztów związanych z leczeniem poszkodowanych, transportem ich i ich bliskich, zakwaterowaniem, wyżywieniem itp., do wysokości sumy ubezpieczenia. Oznacza to, że pozostali ranni i ich rodziny prawdopodobnie będą wracać do Polski transportem zorganizowanym przez firmę ubezpieczeniową, na jej koszt.

Kierujący autobusem mężczyzna został zatrzymany i przez kilka godzin był przesłuchiwany. Trafił do aresztu śledczego w Sremskiej Mitrowicy.W oczekiwaniu na proces sądowy najprawdopodobniej spędzi tam 30 dni. Pomoc prawną kierowcy zapewni polski konsul w Belgradzie.

Drugi kierowca autobusu oraz przewodnik wycieczki, który siedział najbliżej kierowcy i był bezpośrednim świadkiem zdarzenia zostali przesłuchani w charakterze świadków. Potem zwrócono im dokumenty i umożliwiono powrót do kraju - podało polskie MSZ.

Pozostało 89% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kraj
Konwencja PiS w Przysusze. Jarosław Kaczyński mówi o torturach i łamaniu konstytucji, o szaleńczych planach rządu
Kraj
Znaleziono szczątki ludzi na terenie byłego poligonu pod Łodzią
Kraj
Cisza wyborcza do kasacji? Senat zamówił opinię w MSWiA