– Przed nami wybory europejskie, ważne wybory. Idziemy do nich z konkretnym celem, tym celem jest stworzenie jak największych możliwości działania w Parlamencie Europejskim w polskim interesie narodowym – mówił Jarosław Kaczyński podczas sobotniej rady politycznej PiS w Warszawie.
W jaki sposób partia chce dbać o polskie interesy? W ramach nowej frakcji, którą – według zapowiedzi prezesa PiS – utworzy z czeskimi i brytyjskimi konserwatystami. – W wielkich formacjach realizowane są interesy największych, i to w sposób jednoznaczny. Praca w niezależnej grupie gwarantuje brak nacisków – przekonywał lider PiS. Jego zdaniem nowa grupa będzie w PE przysłowiowym języczkiem u wagi.
To śmiała zapowiedź wobec zarzutów politycznych konkurentów, którzy wytykali już PiS działanie w marginalnych frakcjach PE. – Deklaracja o tworzeniu frakcji konserwatywnej to z punktu widzenia wizerunkowego dobry ruch – uważa jednak Eryk Mistewicz, specjalista od politycznego PR. – To próba powrotu do twardej polityki i zdefiniowania PiS jako poważnej partii politycznej współpracującej z europejskimi ugrupowaniami.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom niewiele miejsca poświęcono sprawie list wyborczych do europarlamentu. Rada dowiedziała się tylko, że są już zamknięte i w kilku przypadkach mogą być dokonane niewielkie korekty. – Nie mamy wpływu na kształt list, ale dobrym obyczajem dotąd było, że przed ich zamknięciem były nam one prezentowane. Teraz padło tylko parę zdań, i to w kontekście Libickiego i Czarneckiego – krytykuje jeden z członków Rady Politycznej PiS.
Prezes Kaczyński tłumaczył zablokowanie kandydatury eurodeputowanego Marcina Libickiego posądzanego o współpracę z SB. Odniósł się m.in. do ujawnionego przez „Rz” listu poznańskich intelektualistów krytycznie oceniających wyjście z PiS Marcina i Filipa Libickich oraz Jacka Tomczaka. Jego zdaniem to pokazało, że sytuacja w Poznaniu nie była dobra, a radykalne decyzje były konieczne.