Tydzień po ujawnieniu przez „Rz” informacji o nieformalnych kontaktach polityków PO z biznesmenami z branży hazardowej lobbujących w sprawie korzystnych dla siebie rozwiązań prokuratura wszczęła śledztwo. Zbada, czy przy pracy nad ustawą doszło do korupcji i złamania prawa przez urzędników.
– Jeden wątek śledztwa dotyczy podejmowania się pośrednictwa w załatwieniu korzystnych dla branży rozwiązań w ustawie o grach losowych, a drugi udzielenia lub obietnicy udzielenia korzyści majątkowej czy osobistej za takie pośrednictwo – mówi „Rz” Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – Zbadamy też, czy przy pracach nad ustawą doszło do niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych.
Doniesienie w tej sprawie złożył szef CBA Mariusz Kamiński. Według informacji „Rz” nie będzie odrębnego śledztwa w sprawie domniemanego przecieku na szczytach władzy. CBA sugerowało, że taki przeciek był, a Klub PiS w piątek złożył doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, m.in. przez premiera Donalda Tuska.
– Wyjaśnienie sprawy przecieku jest kluczowe. Z kalendarium wynika, że dwa tygodnie po tym, gdy Kamiński zawiadomił Tuska o akcji CBA, panowie z branży hazardowej zorientowali się, że są podsłuchiwani – mówi Mariusz Błaszczak z Prawa i Sprawiedliwości.
Chronologia zdarzeń w aferze utwierdza także Grzegorza Napieralskiego, szefa SLD, w przekonaniu, że z otoczenia premiera mogły wyciec informacje o akcji. – Istnieje mocne podejrzenie, że mogło dojść do przecieku nie z podrzędnego urzędu, ale z samej Kancelarii Premiera. Powinno być śledztwo, które to wyjaśni – mówi.